Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wędrówka zniewolonych
#1
Chciałbym zaznaczyć, że nie mam zbyt dużego doświadczenia w pisaniu. Z pewnością nie jest moją mocną stroną ani interpunkcja, ani warsztat literacki. Jedyny mój atut to wyobraźnia, dlatego mam nadzieję, że historia zaciekawi niektórych forumowiczów. Piszę raz na jakiś czas, niestety często przez brak czasu wiele moich opowiadań nie kończę. Jednak mam nadzieję, że tą historię zdołał dopisać do końca. To takie moje małe postanowienie.

Wstęp: Edorianie
Historia taa działa się w dawnych i już niemal zapomnianych wiekach. Swój początek miała jeszcze przed przebudzeniem w ludziach energii magicznej, a tym samym przed narodzeniem sztuki magii, która odmieniła oblicze tego świata. Były to mroczne czasy, kiedy to nie człowiek władał ziemią lecz pełnił na niej niewielką rolę i był jedną z wielu istot zamieszkujących ziemię. Najważniejszy ośrodek cywilizacji ludzkiej znajdował się wtedy w północnej części Wielkiej Pustyni. Ludzie podzieleni na liczne plemiona zamieszkiwali tutejsze oazy. Chroniły one ich przed niebezpieczeństwami związanymi z życiem w tej surowej krainie. Plemiona pustynne pomimo wzajemnych waśni miały pewne wspólne cechy. Ich skóra miała ciemną karnacje , mieli ciemne włosy. Nosili długie, jasne i lekkie sukna a głowę przed słońcem chroniły im chusty. Mieszkali w namiotach a za zwierzęta pociągowe służyły im wielbłądy.
Zawsze jedno plemię zajmowało jedną oazę. Ta historia rozpoczyna się w jednej z nich o nazwie Edoran. Edorianie, bo tak nazywali się członkowie tej wspólnoty, byli znanymi wśród pustynnych ludów kupcami. Byłoby to jednak zbyt wielkie uproszczenie mówiąc, że wszyscy Edorianie zajmowali się tylko handlem, mimo iż organizacja wspólnoty była ukierunkowana w tym kierunku, do tego stopnia, że w plemieniu brakowało pasterzy, łowców i innych profesji nastawionych na zdobywanie pożywienia. Wyjątkiem były kobiety zbierające owoce okolicznych roślin jednak ilość zdobytego w ten sposób jedzenia nie wystarczył do samowystarczalności plemienia. Kupcy byli najmniejszą ale za to najmożniejszą grupą w osadzie. Ojcowie poszczególnych rodów kupieckich posiadali realną władzę w wspólnocie.
Najliczniejszą grupą byli rzemieślnicy. Wytwarzali oni dobra, które następnie kupcy sprzedawali. Byli również najbiedniejszymi członkami wspólnoty, na szczęście i tak bogactwo Edorianów, czasami zwanych również Edoriańczykami, pozwalało im zaspokoić wszystkie swoje potrzeby.
Trzecią co do liczebności grupą stanowili wojownicy. Byli wybierani do pełnienia tej roli już jako dzieci. Początkowo oddzielani od rodziców trenowali w obozach szkoleniowych poza granicami osady, lecz po osiągnięciu dorosłości lub też wcześniej w przypadku śmierci żywiciela rodziny, powracali do niej. Oczywiście w pierwszym przypadku stawali się pełnowartościowymi wojownikami, natomiast w drugim ze względu na swoje niepełne wyszkolenie tworzyli oddziały pomocnicze powoływane gdy regularna armia byłaby zbyt słaba do odparcia zagrożenia. W czasie, gdy wojownicy pomocniczy nie byli wzywani do służby, przejmowali rolę głowy rodziny co oznaczało, że pracowali jako rzemieślnicy. Pełnoprawni wojownicy dostawali pensję miesięczną i nie byli obowiązani w przypadku śmierci ojca do zajęcia jego miejsca. Oczywiście istniały też przypadki „warodanów” czyli wojowników, których ojciec pełnił tą samą rolę we wspólnocie. W tym przypadku przejście w spoczynek wojownika, nie pozbawiało go pensji. Zdarzało się, że pieniądze pobierali jednocześnie dziad, ojciec i syn . Powodowało, że warodani byli najbogatszymi rodami we wspólnocie zaraz po kupieckich. Oczywiście starsi wojownicy składając broń w sędziwym wieku ale i tak nadal mogli uczestniczyć w walkach, w sytuacji gdy zostaliby wezwani do służby na podobnej zasadzie co wojownicy pomocniczy.
Ostatnią najmniej liczną grupę stanowili przedstawiciele kapłanów. Byli oni zarazem medykami, uczonymi, filozofami jak i duchownymi. Plemiona pustyni miały jedną wspólną wiarę, chociaż czasami lekko modyfikowaną w każdej z oaz. Niezmienne jednak były podstawowe zasady tego wierzenia. Edorianie podobnie jak inni wierzyli, że ich przebywanie na terenach Wielkiej Pustyni, jest formą kary za słabość jaką wykazywał się człowiek, gdy przebywał w otoczeniu boga nieba Alizana. Wierzono, że kiedyś wszystkie plemiona stanowiły jedno wielkie, które przybyło z południa. Uważano, że za wielką nieskończoną pustynią znajduje się rajska łąka, tuż pod niebiańską siedzibą Alizana. Bóstwo widząc, że człowiek nawet pomimo znajdowania się w najszczęśliwszym i najspokojniejszym miejscu na ziemi niedocenia tego, nadal narzekając na swój żywot i kląć na rajskie łąki oraz ich stwórcę, uznał, że ludzie nie są godni przebywania w tym miejscu. Nakazał im przejść wielką pustynię aż do jej samego końca na północy, gdzie pustynny piasek spotyka się z morską wodą. Edorianie wierzyli, że jeśli godnie będą żyli w tym niegościnnym miejscu to przybędzie Alizan i przeprowadzi ich z powrotem do utraconego raju.
Każdy wierzył, chociaż nikt jednak nie mógł sprawdzić czy takie miejsce jak rajskie łąki rzeczywiści istnieje. W pewnym momencie kończyły się jakiekolwiek oazy a pozostawała, wydająca się ciągnąć w nieskończoność, pustynia.
Niegościnne warunki panujące w tej krainie nie było jedynym zagrożeniem, które czekało na Edorianów. Innym byli bandyci grasujący poza granicami osad. Co jakiś czas napadali i łupili oazy. Na szczęście od dłuższego okresu żadna z bandyckich grup nie dopuściła się napaści na Edoran. Długi czas spokoju zastanawiał kupców, jednak uznano, że najprawdopodobniej rozbójnicy z racji koczowniczego trybu życia przemieścili się na inne tereny, szczególnie, że wiele lat temu wojownicy edorańscy zadali im druzgoczącą porażkę.
W jednym z takich spokojnych dni młody kupiec imieniem Adaris czuwał nad przygotowaniami karawany, której celem było dotarcie do sąsiedniego Asuran z którym Edoran utrzymywał żywe kontakty handlowe. W zamian za produkowane przez rzemieślników produkty nabywano żywność niezbędną do wykarmienia plemienia. Karawanę miało zabezpieczać piętnastu wojowników. W wyprawie uczestniczyli również inni kupcy, a wśród nich był Nazak, przyjaciel Adarisa. Nazak był członkiem innego rodu kupieckiego, który miał czuwać aby nie dopuszczono się w Asuran praktyk handlowych, które by zaszkodziły innym rodom kupieckim w plemieniu. Młodzieniec był przyjacielem Adarisa więc ród organizatora wyprawy nie miał nic przeciwko jego uczestnictwu.
Przed wyruszeniem Adaris pożegnał się ze swoją młodą żoną Mili. Była najpiękniejszą kobietą w Edoranie. Ich ślub był wielkim szokiem dla mieszkańców osady. Ta piękna kobieta pochodziła z nisko położonej rodziny w której trudniono się rzemieślnictwem. Natomiast kupcy zwykle wiązali się z kobietami pochodzącymi z innych rodów kupieckich. Choć obecnie w osadzie znajdują się zaledwie trzy takie rody to jednak kiedyś było ich znacznie więcej ale w wyniku tej praktyki ożenku ich liczba regularnie malała. Adaris wywodził się z rodu Belak, Nazak z Warin, oprócz nich byli również Karan, ale był to najmniej znaczący ród w Edoran.
Młodzieniec nie chciał opuszczać swojej wybranki. Mili spodziewała się dziecka. Była w piątym miesiącu ciąży, więc jest stan był widoczny nawet gołym okiem. Jednakże na Adarisie ciążył obowiązek prowadzenia interesów rodu. Jego wuj Sarten będący teraz przywódcą Belaków naciskał na bratanka.
„Jeśli nie będziesz dopełniał swoich obowiązków nie nabierzesz odpowiednich umiejętności, które będą ci potrzebne w przewodzeniu Belakom. Słabość głowy rodu prowadzi do słabości całości rodu” – powtarzał.
Ponieważ Sarten był już w starszym wieku, jego nauki przybierały postać irytującego zrzędzenia. Mimo to zachowywał szacunek lokalnej społeczności. A wszystko za sprawą jego niezwykłej sprawności w boju. Jako młodzieniec zdecydował się na uczestnictwo w szkoleniach wojowników. Mimo zaległości wynikających z późnego rozpoczęcia szkolenia, zdołał je nadrobić oraz stać się jednym z największych wojowników wśród Edorianów. Z powodu, że całkowicie poświęcił się powiększaniu swoich umiejętności w wojaczce nigdy się nie ustatkował a tym samym nie miał potomka, który zająłby jego miejsce. Jako starszy z dwojga rodzeństwa to on pełnił rolę głowy rodu po śmierci swego ojca Enakla. Przewidywano, że po Sartenie przywódcą Belaków zostanie jego młodszy brat Uwrlak, jednak ten zapadł na tajemniczą chorobę, która pozbawiła go życia. Następcą Sartena miał więc zostać teraz syn Uwrlaka czyli Adaris.
Nagła śmierć Uwrlaka, który zdążył dorobić się tylko jednego syna, oraz brak potomków u Sartena doprowadziła do sytuacji ,gdy ród Belaków stanął na skraju upadku. Dlatego też senior rodu pokładał wielkie nadzieje w Adarisie i dlatego też tak mocno na niego naciskał aby wypełniał swoje zadania sumiennie. Ta wyprawa chociaż miała być zorganizowana przez młodzieńca, to jednak z jej inicjatywą wyszedł starzec, miał on również uczestniczyć w niej aby sprawdzić jak jego następca się spisze przy prowadzeniu wyprawy kupieckiej do Asuran.
P pożegnaniu się z małżonką młody kupiec udał się w stronę czekającego na wyruszenie konwoju. Wszyscy inni uczestnicy wyprawy byli już na miejscu. Do wielbłądów były przyczepione towary, które chcieli sprzedać w sąsiedniej oazie. Oprócz Adarisa, Sartena oraz Nazaka innym kupcem biorącym udział w podróży był Oblak z Karanów. Był najmłodszym z rodu. Miał rude włosy. W tamtych czasach wierzono, że pewne cechy wyglądu miały świadczyć o byciu przeklętym przez boga niebios lub też o tym, że dany człowiek był przez niego błogosławiony. Niestety dla Oblaka rudy kolor włosów sugerował o potępieniu danego osobnika przez bóstwo jako niedoskonałe dzieło jego woli. Ten mit panował w wielu osadach pustynnych. Edorianie jako lud wyjątkowo przeświadczony o swojej wyższości względem innych dosyć mocno kultywował ten pogląd. W niżej położonych rodach rzemieślniczych dzieci o rudych włosach byli porzucanie na pustyni na pewną śmierć. Jednakże ponieważ Oblak był z zamożnego rodu, inni Karanie sprzeciwili się próbie zabicia dziecka będącego jednym z nich. Chociaż rudy młodzieniec nie został zabity dzięki swemu pochodzeniu to jednak Edorianie nie okazywali mu jakiekolwiek szacunku.
- Nie powinien ten potępieniec brać udziału w wyprawie, to zły znak – mówili między sobą po cichu sobą wojownicy.
Oblak udawał, że tego nie słyszy. Bał się cokolwiek odpowiedzieć. Nie chciał dać znać innym, że ma świadomość o obelgach, bo wtedy musiałby przyznać się do swojego tchórzostwa.
W tamtym okresie ludzie pustyni znajdowali się na etapie epoki brązu i to właśnie z tego materiału mieli wykonaną broń. Wojownicy nie nosili zbroi ani hełmów, do walki używali włóczni, krótkich mieczy oraz drewnianych lekko wzmacnianych brązem tarcz. Mieli na nich namalowany znak plemiona z którego pochodzą. Tarcze Edoriańczyków ozdabiał wizerunek drzewa. Edorianie wierzyli, że ich przodkowie byli ulubieńcami boga Alizana. Powiadano, że władca niebios tak ukochał sobie przodków Edorianów, że stworzył dla nich drzewo, którego owoce zapewniayo im wieczną młodość, leczyły ich rany oraz chroniły przed uczuciem głodu. Jednakże inni ludzie zazdrościli wybranym, dlatego wymordowali strażników i ścieli drzewo życia. Gdy Alizan dowiedział się o zbrodni wygnał sprawców z rajskich łąk, a ponieważ takiego czynu nie dopuściłby się nikt, który ma w sobie człowieczeństwo, odebrał im ludzką postać, której nie byli głodni, zmuszając tym samym na żywot pod postacią potworów.
Na zwierzchników wojowników biorących udział w wyprawie na czas jej trwania powierzono Barakinowi. Wraz ze swoim młodszym bratem Ezakinem, który również miał uczestniczyć w wędrówce do Asuran, byli wodoranami oraz najlepszymi wojownikami w Edoran. Ich niezwykłe umiejętności budziły wielki podziw wśród członków plemienia. Wszystkich oprócz Sartena. Wiele lat temu to on był uważany z najlepszego w walce. Barakin marzył o pojedynku ze starcem, jednak prawo zabraniało wojownikowi pojedynkować z kupcem, nawet gdy ten wyrazi zgodę. Z kolei, gdy kupiec pierwszy wyjdzie z inicjatywą pojedynku a wojownik wyrazi zgodę, wówczas śmierć któregokolwiek z nich oraz sama walka nie jest złamaniem prawa. Celem tej zasady było utrzymanie wojowników w ryzach przez kupców. Chęć zdobycia władzy szczególnie obecna u wodoranów nie były tajemnicą. Nie mniej kupcy nie mogli nic z tym zrobić. Potrzebowali ich do ochrony plemienia i po cichu liczyli, że oddziały pomocnicze, które są znacznie liczniejsze od regularnych wojsk, opowiedzą się po ich stronie w ewentualnym konflikcie.
Oprócz kupców i wojowników w wyprawie brał udział również jeden kapłan. Ledi był wyjątkowo młody, dla niego to była pierwsza wyprawa poza oazę Edoran. Chociaż Adaris wolałby uzdrowiciela z większym doświadczeniem to jednak ten wybór nie dziwił. Starsi przedstawiciele profesji mieli pełne ręce roboty w oazie i nie mogli poświęcić czasu na wyprawę. Ledi miał miłe usposobienie oraz głęboką wiarę. Powtarzano, że jest nadzieją dla kapłanów, którzy w tamtych czasach stali się bardziej uczonymi niż przewodnikami duchowymi. Dochodziło to do tego stopnia, że nawet ludzie nie wierzący obierali drogę kapłaństwa, aby uciec od trudnych szkoleń na wojowników, albo tylko po to aby posiąść ich wiedzę, szczególnie medyczną, gdyż za leczenie mogli popierać ogromne pieniądze. Jedyną uciążliwością był zakaz ożenku oraz posiadania potomstwa. Złamanie przez kapłana tych zakazów było karane wydaleniem go wraz współuczestnikami grzechu, to znaczy wraz z kochanką oraz dziećmi.
Wydawało się, że członkowie wyprawy są przygotowani na wszystkie ewentualne problemy, które mogą się im przytrafić w jej trakcie. Ale żadna broń nie mogła przygotować ich na to co na nich czekało w drodze do Asuran.

II Niespodziewane spotkanie

Wyprawa trwała już dwa dni. Po jej uczestnikach można było zauważyć, że przedzieranie się przez piaski pustyni do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy.
- Mdli mnie o tej jazdy na wielbłądach – narzekał Nazak – Jeszcze trochę i przez usta powróci mój dzisiejszy obiad.
- Spokojnie jutro powinniśmy być w Asuranie – uspakajał Ledi – Oczywiście o ile utrzymamy obecne tempo.
- Dopiero jutro?! – rozpaczał Nazak – Czemu Asuran nie jest oddalone tylko o dzień?
Sartena irytował młodzieniec. Uważał, że to nie godne aby ktoś z rodu kupieckiego tak jawnie okazywał swoje słabości. Następnie starzec spojrzał ukradkiem na rudowłosego Oblaka. Widział jego speszenie wynikające z towarzystwa wojowników.
„Marna przyszłość czeka rody Warinów i Karinów” – pomyślał.
Następnie spojrzał w stronę Adarisa, którego wyraźnie bawiło narzekanie Nazaka, zresztą uważał, że wady jego przyjaciela czynią go bardzo zabawnym człowiekiem, przy którym nie da się nudzić. Sarten był dumny ze swego bratanka, o wiele bardziej niż z jego ojca Uwrlaka, który całymi dniami opychał się żarciem i popijał je sporymi ilościami wina. Zaniedbywał całkowicie swoje obowiązki. Ludzie nie szanowali Uwrlaka, gdy ten jeszcze żył. Wszystko za sprawą zbrodni, których się dopuszczał w pijackim stanie. Dziwił się że z syna takiego łajdaka mógł wyrosnąć ktoś tak dobry i pracowity jak Adaris.
Narzekanie Nazaka irytowało również wojowników. Jeden z nich Bazuk pomruknął pod nosem.
- Przeklęci kupcy, z chęcią bym ich wszystkich zamordował gołymi rękoma.
Powiedział to tak cicho, że te słowa usłyszał jadący obok Bazakin
- A co niby co cie tak w nich irytuje – zapytał półszeptem aby nie usłyszeli tego kupcy jadący z przodu.
- To my jesteśmy najliczniejszą grupą w Edoranie. Po co nam kupcy? Zbierają większość dóbr a nic nie robią. Równie dobrze sami wodoranie mogliby organizować takie wyprawy. co to za problem? -
- Jestem rad, że pokładasz w nas taką wiarę, lecz nie bierzesz poprawki na to, że kupcy są nam potrzebni. Szacunek oraz znajomości jakimi dysponuje ich profesja w innych oazach umożliwia prowadzenie wymiany handlowej. Przy konflikcie posługują się rozumem a nie mięśniami. W przeciwieństwie do nas potrafią dojść do kompromisu i nie sięgają ślepo po miecz przy byle okazji.
- Nie jesteś zbyt surowy dla naszych braci Bazakinie? – zdziwił się Bazuk.
- Jeśli nie dostrzegasz tego to jesteś ślepcem. Ale nie mogę cię za to winić. Nawet mój rodzony brat Ezakin tego nie dostrzega – wodoran był wyraźnie podirytowany świadomością tego faktu – Nigdy nie wracajmy do tego tematu. Jeśli do tej pory tego nie zrozumiałeś to prawdopodobnie nigdy twoje podejście się nie zmieni.
Bazuk wyraźnie nie rozumiał do Bazakin do niego przed chwilą powiedział. Jego tępota i agresja były konsekwencją niemal codziennego upijania się. Nawet na tą krótką wyprawę do Asuran miał przy sobie pokaźny zapas wina.
Nie mogli dokończyć rozmowy. Jadący z przodu Adaris dostrzegł ludzką postać w pewnej odległości przed nimi.
- Czy on… Czy on idzie pieszo? – zdziwił się Sarten – Kapłanie, co o tym sądzisz?
- Myślę, że możliwości jest kilka. Albo ten człowiek jest szaleńcem albo coś zmusiło go do podjęcia takiej wyprawy. Nikt o zdrowych zmysłach nie oddaliłby się od oaz tak daleko w głąb pustyni. Jesteśmy w połowie drogi między Asuran a Edoran.
Postać zdawała się zbliżać w ich stronę. Szedł powoli.
- Chyba kuleje - zauważył Nazak – Może zaatakowali go bandyci?
Młodzieniec zgadywał, ale po chwili jeszcze przypuszczenia stały się jeszcze bardziej wiarygodne. Ubrania tajemniczego mężczyzny były całe w krwi oraz mocno poszarpane i brudne. Na ciele można było zauważyć głębokie rany.
Adaris chciał wyjechać naprzeciw mężczyźnie ale zatrzymał go Sarten.
- Nie znamy jego intencji – pouczył bratanka.
Na przód karawany podjechał również Bazakin.
- Lepiej zachowajmy ostrożność – rzekł do towarzyszy.
Po chwili tajemniczy przybysz stanął przeciw karawany. Ciężko dyszał. Był skrajnie wymęczony.
Bazakin był nieufny.
- Stój! – wrzasnął – Kim jesteś?
- Spokojnie. Widzisz, że nie jest uzbrojony – uspokajał Azakin.
Ranny mężczyzna nie krył radości. Zmęczony upadł na kolana.
- Dzięki Alizanowi, że was spotkałem. Aj! – złapał się bok, intensywnie krwawił.
Mimo, że stan przybyłego był ciężki to jednak Bazakin nadal mu nie ufał.
- Mów kim jesteś! –
- Jestem Zasak… Jestem z Asuran… - mężczyzna coraz ciężej oddychał i coraz ciężej było mu mówić.
- Zasaku co ci się stało? Napadli cię bandyci? – dopytywał się Sarten.
- Nie… To nie byli ludzie… Potwory… Zaatakowały… Tylko ja ocalałem…
Nie dokończył. Stracił przytomność i bezwładnie opadł na ziemię.
- Potwory? O czym on mówił? – Nazak był przerażony.
Kapłan zszedł z grzbietu swego wielbłąda. Podbiegł do nieprzytomnego Zasaka.
- Co z nim jest? – dopytywał się Sarten.
- Jest wycieńczony. Stracił wiele krwi, ale nadal żyje – odparł Ledi.
- Zostawmy go – zaproponował Bazakin – Nie możemy go zabrać ze sobą.
Adaris był innego zdania.
- Nie możemy go tu zostawić. Jeśli mamy się udać do Asuran to najpierw musimy się dowiedzieć co tam się stało – stwierdził młody kupiec.
- Równie dobrze mógł kłamać. Jakie niby potwory miałyby zaatakować Asuranów. To brednie – wodoranin nie dawał wiary w słowa Zasaka.
- A co jeśli mówił prawdę. Musimy się tego dowiedzieć - zauważył Adaris.
- Naprawdę wierzysz w tę opowieść o potworach – dziwił się wojownik.
Wtedy do rozmowy wtrącił się kapłan.
- Możliwe, że ogrom nieprzyjemnych doznać spowodował, że w jego oczach ludzie, którzy zaatakowali jego osadę mogli zatracić dla niego ludzkie cechy. Przerażenie wynikający z mordu jego ludu doprowadził do tego, że najeźdźcy w jego oczach wyglądali jak potwory – wyjaśnił.
Widząc, że Bazakin nadal nie jest przekonany młody kupiec zwrócił się do swojego wuja.
- Co o tym sądzisz? –
- Myślę, że obaj macie rację. Z jednej strony musimy zachować ostrożność a z drugiej musimy sprawdzić czy ten mężczyzna mówi prawdę. Jeśli rzeczywiście zaatakowano Asuran i bandyci wrócili, to musimy powrócić do Edoranu i przygotować się do walki.
Bazakin nie był zadowolony z decyzji kupców ale musiał się liczyć z ich zdaniem. Dlatego mimo niechęci do niepotrzebnego postoju ukazał swoją lojalność słuchają kupców. Nakazał rozłożyć obóz.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 03-08-2013, 02:32
RE: Wędrówka zniewolonych - przez księżniczka - 03-08-2013, 11:00
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 03-08-2013, 22:26
RE: Wędrówka zniewolonych - przez przemekplp - 04-08-2013, 22:48
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 05-08-2013, 23:38
RE: Wędrówka zniewolonych - przez przemekplp - 07-08-2013, 00:57
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 07-08-2013, 06:47
RE: Wędrówka zniewolonych - przez przemekplp - 07-08-2013, 11:12
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 07-08-2013, 12:56
RE: Wędrówka zniewolonych - przez przemekplp - 07-08-2013, 16:52
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 08-08-2013, 10:10
RE: Wędrówka zniewolonych - przez przemekplp - 15-08-2013, 00:36
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 16-09-2013, 17:03
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Tajga - 19-09-2013, 17:26
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 21-09-2013, 16:56
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Tajga - 23-09-2013, 17:35
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 24-09-2013, 00:33
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Test0wanie - 18-10-2013, 18:41
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 19-10-2013, 23:23
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 20-10-2013, 11:08
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Test0wanie - 20-10-2013, 16:03
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 20-10-2013, 20:48
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Tajga - 20-10-2013, 16:30
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 20-10-2013, 18:38
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 27-10-2013, 02:33
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Tajga - 27-10-2013, 18:46
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 25-12-2013, 02:28
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Tajga - 23-02-2014, 08:58
RE: Wędrówka zniewolonych - przez profesoo - 25-02-2014, 19:35
RE: Wędrówka zniewolonych - przez Tajga - 26-02-2014, 13:15

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości