Masz chyba u weny czas hossy, bo faktycznie utwór kompletny. Podobają mi się zwłaszcza przerzutnie, bo lekko ironiczny, a nawet sarkastyczny ton tego ciągu myślowego zostaje przez nie tylko podkreślony. Właściwie mógłbym ciągnąć tutaj wypowiedź o każdym detalu, ale powiem tylko, że ... byłaby to nudna wypowiedź, a i w sumie kopiująca niejednokrotnie frazy wiersza. Mówi się, że najlepsze, najbłyskotliwsze recenzje powstają z kiepskich utworów, a najgorsze, a zwłaszcza najnudniejsze z wybitnych. Tutaj wyszłaby nudna recenzja, więc pozostaje mi ... nie zanudzać, a po prostu ocenić...
5/5
i dodatkowo mój typ do "OP'.
(08-07-2014, 17:06)Piramida88 napisał(a): Ustawmy sobie intencję, by tyłek
nie stał się witryną naszego życia.
Budzimy się Kawa daje nam napęd
na dwie nogi Czujemy się sportowo
i mamy wiarę że nie brak nam klasy
nawet tej maturalnej Czerwony pasek
to już codzienność nie tylko w szortach
ale i w tyłeczku gdy Emanuela idzie
do łóżka albo szuka najukochańszej
zakładki Jest tam gdzie Biblia Tysiąc-
- lecia - Ł - AŁ…
Kraków 08/07/2014
a jednak ponudzę
[
i]Budzimy się[/i] Kawa daje nam napęd
na dwie nogi Czujemy się sportowo
oczywiście nie będzie nudą cytowanie Twojego utworu we fragmentach, ale moje rzężenie recenzenckie, ale cóż...
trza to przeżyć..
ok... zapis wersu, który kontynuuje myśl z otwarcia wybrzmiał tak ironicznie, że właściwie sam widzę karykaturę jakby własnego przebudzania się. Myślę, że stając na dwie nogi (czyli nie tylko lewa ale i prawa) niejeden facet ma podobnie. Niemal wilk, tygrys, zwłaszcza po kawie. A skoro napęd, więc gepard. Tak czy owak drapieżnik gotowy do skoku i biegu... (oj, będzie się działo!!!)
i mamy wiarę że nie brak nam klasy
nawet tej maturalnej Czerwony pasek
oj taaaaaaaaaaaak, jak już sprosta się drapieżnym obowiązkom twardziela, to jednak zachowuje się zasady air play, honoru, z rzeczoną klasą, tylko ... No, musiałaś, Kobito Piramidalna babski sznyt tu dowalić, złośliwie, jak chochlik? dowalasz o czerwonym pasku, w kontekście matury (nie matura, lecz chęć szczera stworzy z Ciebie - kiedyś oficera- a dziś? bulteriera???),
o którym to pasku mawiano, że bywał albo na świadectwie albo na miejscu, gdzie wypukłości pośladków chronią wylot kończący proces pokarmowy.
a ty jeszcze bardziej miażdżysz cynicznie
to już codzienność nie tylko w szortach
och, dobrze że jeszcze pamiętam, że idzie o pasek z wiersza, bo już się pogubiłem, czy aby nie idzie o zawartość szortów drapieżnika, w którego ma(m?) się wcielać adresat utworu, by mężnie przetrwać dzień. I to, ze piszesz w liczbie mnogiej, sugerując wspólnotę przeżywania, Autorko, niczego nie zmienia. To ta kobieca umiejętność dobijania wzięła tu górę. I tylko łagodzisz pozornie kpinę z męskiej batalii
ale i w tyłeczku gdy Emanuela idzie
do łóżka albo szuka najukochańszej
zakładki
powyższe to dowód, że ów męski sposób bycia twardym dokumentnie wykpiwasz, używając dodatkowych detali Emanueli, która tym samym czym zachwyca (tyłeczek, chód, sposób poszukiwania rzeczy, do których jest przywiązana), tutaj zostaje jako podkreślenie wykpione w marzycielstwie(?) mena. Ot, rycerz, który ponoć gdy trzeba był drapieżny, gdy trzeba honorowy, a gdy trzeba, to romantyczny myślał o włosach swojej Damy Serca, więc ... tylko dziś detale są inne. I wychodzi, że Don Kichota współczesnego o poranku opisałaś? Jakby narracja Cervantesa, który jawnie szydził ze swego bohatera, wbrew romantycznym przekazom z oryginału?
Ech, kobity...
i dalej, chwilowo dajesz powagę, a może nawet i sygnał do rozwiązania sytuacji zabiegania i pogubienia się w absurdzie
bo niby w wierszu jest akurat ciąg myślowy wychodzący z zakładki, ale zwracasz uwagę gdzie szukać uspokojenia, rozwagi a może i sił
Jest tam gdzie Biblia Tysiąc-
- lecia -
problem w tym, ze nieźle formą rozegrany przerzut, oddający owo rozbieganie, pokazuje, że się rozum i dostrzeżenie właściwego porządku rozwiało i od "łała-nia" zachwyconego wszystko poleciało
[i]- lecia - Ł - AŁ…
i tak przez kolejne lata, wiosny dwu-, cztero- trzydziesto-
lecia
leci między "łał" aż po "ał"
aż do bólu.
choć Twój sarkazm tak lekko i bezboleśnie wybrzmiał...
do czasu skończenia piosenki (wiersza), która zagra nie w nas, ale nami...
No, i właśnie z powodu powyższego mi się utwór spodobał. Kompletnie.
a na deser zostawiam motto, jako moralik.
Ustawmy sobie intencję, by tyłek
nie stał się witryną naszego życia.
Do kopania? Całowania? Oglądania w pełnej krasie (czerwieni po kopach, szminkach i ciosach)? A może idzie o nieprzepisowe używanie tyłka, które ostatnio na witrynie medalnej?
Ups, stopuję... tak czy inaczej już od motta, do samego końca lecisz mocno, z ironią, zamiast prowokować ronienie łez...
I pokazujesz, jak łatwo gubimy punkt odniesienia, by się- ... no właśnie- nie pogubić.
To jak w tym tekście, gdzie zaabsorbowani ironią, brzmieniem widzimy, że subtelnie nie narzucając kierujesz na tory Biblii na przykład, a jednak... lecimyyyyyyyyyyyyyyyyy w łał i ał
(że się powtórzę, aby dać dowód na zanudzanie recenzją)