nie powaletowałem w Bursie
najmłodszy zostaje z tymi którzy na roli
dzielą kompromisy swojskie połcie w talarki
ślizgając je jak krążki między bandami z albumów
w trzecim policzku zachomikowałem odczytane wersy
wersety i odporność na intencyjne gadzinki
nie ma we mnie tyłowego maruderstwa
w szpicy grasanckie oczy
nieupadłe życie w sukienkach dyma wiatr
w bruzdach twarzy sezonuje zebrane słońce
omszałym już jak las od północy
z przecinką wpływającej rzeki
które niczego nie zakańczają
pochłaniając tylko cudze słowa