Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
korespondent
#1
nie wiem co to za miejsce
między początkiem a końcem jest taki czas
kiedy wszystko się odkształca
kolejny dzień gaśnie w złożonych dłoniach
na kolanach dopełza do zmierzchu

świat kręci się gdzieś poza mną
bez nas czego nikt nie dostrzega
że mam już tylko listy
nadal dochodzą szczeliną pod drzwiami
albo dziurką od klucza
do której czasem przykładam oko

piszesz że niebo się wyludnia
zmarli wracają na ziemię
i mówią choć wcześniej milczeli
że idą święta i pewnie stąd tłok na ulicach
topnieje śnieg
brudną rzeką spływa do studzienek
zima grzejnik parzy w zdrętwiałe kolana
gdy przyklejeni do szyb pilnują oddechu
Odpowiedz
#2
Bardzo ładnie poprowadzony wiersz. Przeczytałam z przyjemnością.
Nie umiem pisać konstruktywnych komentarzy.
Odpowiedz
#3
Dziękuję, Lysso Smile
Odpowiedz
#4
Miałam skomentować już wczoraj, ale no - czytam i czytam, i zabieram się jak pies do jeża z interpretacją. Początek rusza, szarpie konkretne struny, w tonacji molowej bym powiedziała; ale wzmianka o tych świętach - mindfuck. Zupełnie zmienia spojrzenie na wiersza. Wydaje się doskonale pasować i nie pasować jednocześnie. Możliwe, że dzięki temu utwór nie nudzi się przy nawet wielokrotnym czytaniu i próbach (!) interpretacji. Chyba każdy zobaczy to, co chce - jak we wszystkich dobrych wierszach; z drugiej strony wiersz jest konkretnie "o czymś", co trochę miesza, ale no. Co ja będę więcej pisać. Nie rozgryzłam, ale jakbym rozgryzła, to wiersz byłby raczej średniawosłaby, a tak - 5/5.

Pozdrówka i proszę o wybaczenie za zwłokę! Angel
Odpowiedz
#5
Dziękuję, BEL Smile Podchodzisz do interpretacji, dokładnie tak samo, jak ja do pisania Big Grin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości