30-12-2013, 13:13
Witaaam Was czule!
Dawno nic tutaj nie publikowałem, bo odkąd przyjęli mnie do Gildii, Chmurek twardo nade mną czuwa, żebym przypadkiem nie wrzucał tu żadnych gniotów, od których mogą eksplodować Wam oczy i pęknąć zęby... ale dziś postanowiłem się wykraść z Gildii i wrzucić wam tekst, którego jeszcze Chmurkowi nie pokazywałem ^^
"Rozłąka"
przemierzałem nocą smutne miasta
skryty w płaszczu mroku z głębokim kapturem
obserwując puste ulice płaczące z tęsknoty
za prawdziwie ciepłym ludzkim uczuciem
miłości namiastkę spotkałem w nich czasem
lecz za takie przeżycia płacisz sporą kasę
zawsze stałem w mroku i obserwowałem
w pośpiechu ocierając łzy do domu wracałem
z obojętnością w oczach wpatrując się w sufit
z łzami płynącymi w takt uderzeń zegara
wyrywałem z pleców ostatnie pióra
pozostałość po naszych anielskich latach
słyszałem wciąż w głowie diabelski śmiech
demoniczny szept nie pozwalał iść dalej
pewnie przez rozłąkę i osamotnienie
przebiłem krtań grotem by odejść w nieznane
o ironio zabity jedną z strzał Amora
(nagły zgrzyt zamka, wchodzi moja żona)
wypuszcza z rąk torbę drobny upominek
pada na kolana szlochając przez chwilę
Kochany, czemu to zrobiłeś? W swoje urodziny?
Nie było mnie tu przecież tylko dwie godziny…
Dwie… godziny…? Myślałem, że dwa lata…
Bez Ciebie nic nie miało sensu… Wybacz mi kochana…
Dawno nic tutaj nie publikowałem, bo odkąd przyjęli mnie do Gildii, Chmurek twardo nade mną czuwa, żebym przypadkiem nie wrzucał tu żadnych gniotów, od których mogą eksplodować Wam oczy i pęknąć zęby... ale dziś postanowiłem się wykraść z Gildii i wrzucić wam tekst, którego jeszcze Chmurkowi nie pokazywałem ^^
"Rozłąka"
przemierzałem nocą smutne miasta
skryty w płaszczu mroku z głębokim kapturem
obserwując puste ulice płaczące z tęsknoty
za prawdziwie ciepłym ludzkim uczuciem
miłości namiastkę spotkałem w nich czasem
lecz za takie przeżycia płacisz sporą kasę
zawsze stałem w mroku i obserwowałem
w pośpiechu ocierając łzy do domu wracałem
z obojętnością w oczach wpatrując się w sufit
z łzami płynącymi w takt uderzeń zegara
wyrywałem z pleców ostatnie pióra
pozostałość po naszych anielskich latach
słyszałem wciąż w głowie diabelski śmiech
demoniczny szept nie pozwalał iść dalej
pewnie przez rozłąkę i osamotnienie
przebiłem krtań grotem by odejść w nieznane
o ironio zabity jedną z strzał Amora
(nagły zgrzyt zamka, wchodzi moja żona)
wypuszcza z rąk torbę drobny upominek
pada na kolana szlochając przez chwilę
Kochany, czemu to zrobiłeś? W swoje urodziny?
Nie było mnie tu przecież tylko dwie godziny…
Dwie… godziny…? Myślałem, że dwa lata…
Bez Ciebie nic nie miało sensu… Wybacz mi kochana…
"Nigdy nie wiedziałem co jest poezją,
próbuję tylko wytłumaczyć parę spraw."