Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ucieczka
#1
Jedna z kilku przygód dwóch doskonale znanych Wam bohaterów. Napisałem tego trochę więcej. Mam nadzieję, że się spodoba. Życzę przyjemnej lektury.


UCIECZKA



Niewielka ilość jarzących się świec, powodowała, że poszczególne pomieszczenia były słabo oświetlone. Właściciel zamku miał światłowstręt, poza tym, doskonale widział w ciemności. Godził się się na mizerne światło w nieruchomości przez wzgląd na służbę, a w zasadzie na jedynego służącego. Był piątkowy wieczór. Hrabia przed chwilą zasiadł do kolacji.
- Igor! - Mrożący krew w żyłach krzyk odbił się echem po zamku.
„Czego on znowu chce? Bo zupa była za słona?” - pomyślał garbaty mężczyzna. Miał wyłupiaste oczy oraz okrągłą, bladą twarz, na której widoczne były dwa duże czyraki. Udał się w kierunku jadalni. Znalazł się przed suchotniczym, białym jak papier, obliczem Vlada Draculi.
- Yes, master? Uhmm...Tak, panie? - zapytał sługa.
- Czy ty się kiedykolwiek nauczysz gotować? - Wampir siedzący przy dużym, prostokątnym stole wyglądał na zdenerwowanego. - Prosiłem o krwistą wątróbkę. Ten kawał mięsa, który podałeś jest przypalony. Wiesz przecież, że weekendy lubię spędzać w domu. Niechętnie wtedy ruszam na polowania.
- Proszę o wybaczenie, hrabio - odrzekł Igor. - Postaram się poprawić następnym razem.
Dracula spojrzał niechętnie na służącego, odstawił talerz z niedokończonym posiłkiem i powiedział:
- Nalej mi zupy. Mam nadzieję, że czernina będzie lepiej smakować.
- Jeszcze nie próbowałeś, Wielki Krwiopijco? - pytał sługa, napełniając za pomocą chochli głęboką miskę.
- Bynajmniej - odpowiedział Vlad. - Po przebudzeniu głód mi tak doskwierał, że zdecydowałem się od razu na drugie danie. Jak wiesz, nie była to dobra decyzja, niestety.
Powoli uniósł łyżkę i skosztował płynu. Zamarł na moment, po czym odłożył sztuciec. Popatrzył chwilę w milczeniu na Igora, wreszcie zadał pytanie:
- Czy próbowałeś zupy, zanim znalazła się na stole?
- Nie, panie. Mam obrzydzenie do jedzenia, w skład którego wchodzi krew - odpowiedział.
Blade, wampirze szpony zaczęły nerwowo wystukiwać rytm o blat stołu. Twarz Draculi spochmurniała.
- Czy możesz mi powiedzieć, jak dużą ilość soli wsypałeś do czerniny?
Igor skupił się, próbując sobie przypomnieć moment doprawienia zupy.
- Mam słabą pamięć - przyznał - chyba nie przesoliłem...?
Błyskawicznie wampir znalazł się w przed sługą. Chwycił go za gardło i uniósł kilka centymetrów nad podłogę.
- Nie wsypałeś ani szczypty soli! - syknął Dracula. Jego trupie oblicze wyrażało wściekłość. Z rozwartej szczęki wysunął się rozdwojony język, kły lśniły gotowe do ataku.
- Przepraszam, hrabio - wydukał przerażony Igor.
- Zupa ma kolor wody z kałuży. Poza tym jest pozbawiona jakichkolwiek walorów smakowych - kontynuował wampir. - Przez ciebie muszę udać się na poszukiwanie posiłku. W piątkową noc, a bardzo tego nie lubię. Jeżeli jutro kolacja będzie równie nieudana, będziesz daniem głównym.
Postawił wystraszonego garbusa na podłodze i dodał:
- Radzę zapamiętać moją przestrogę i przyłożyć się do gotowania. Nie pozwolę pozbawić mnie wolnej soboty.
Przemienił się w nietoperza i wyleciał na zewnątrz przez otwarte okno.
Igor został sam w ogromnym zamku. Był smutny i rozczarowany z powodu zachowania gospodarza. „Wiem, że nie jestem mistrzem kuchni, ale tak się wściekać...? Jutro chciałem usmażyć kaszankę. Co się stanie, jeśli znowu nie będzie smakować?”- pomyślał.
Pełen rozterek i żalu położył się wcześniej spać. „Chyba mam depresję” - Zrezygnowany zamknął oczy.

*****

Następnego dnia rano, Igor poszedł jak zwykle w kierunku drzwi wejściowych, aby sprawdzić, czy nadeszła poczta. Znalazł list, zaadresowany na nazwisko Draculi. „Pewnie korespondencja od kuzyna z Polski. Często do siebie pisują.”- wydedukował. Na podłodze leżał również najnowszy numer „Transkuriera”, jego ulubionego tygodnika. Podniósł czasopismo i udał się do kuchni, gdzie w sobotni ranek, przy kubku gorącej kawy oddawał się lekturze. Przeglądał z ciekawością gazetę; jego uwagę przykuł jeden z artykułów.

„Mer Stołecznego Miasta, Paryża z ubolewaniem zawiadamia o zgonie Quasimodo, znanego jako dzwonnik z katedry Notre Dame. Jednocześnie informuje o poszukiwaniu osoby na to poważne stanowisko. Chętni muszą udać się do katedry na bezpośrednią rozmowę z opatem. Warunkiem zatrudnienia jest podobieństwo fizyczne do denata i ...”

Igor błyskawicznie przeniósł wzrok na rycinę przedstawiającą Quasimodo.
- Hmm... - W jego głowie zrodził się szatański plan. Spakował najszybciej, jak potrafił niezbędne rzeczy, zarzucił niewielki worek na garbate plecy i udał się w kierunku Paryża.
„Nie wiem, gdzie to jest, ale zapytam po drodze. Nawet gdybym miał tam iść miesiąc, lepsze to niż być kolacją hrabiego” - pomyślał i skierował swoje kroki na kamienną drogę, pogwizdując wesoło.


*****


Wieczorem Vlad Dracula powstał z trumny i udał się do salonu, gdzie zazwyczaj spotykał swojego, wiernego sługę. „Muszę przeprosić Igora. Zachowałem się nieadekwatnie do sytuacji.”- Wczorajszy wybuch przy kolacji nie dawał mu spokoju.
- Igorku, kochany - zawołał słodkim głosem. - Gdzie jesteś?
Poszedł do kuchni, ulubionego pomieszczenia służącego. Na stole znalazł list. „Wiadomość od kuzyna” - domyślił się. Otworzył kopertę i przeczytał pismo.
- Igor! - krzyknął donośnie. Nikt nie odpowiedział. „Dziwne - pomyślał i zaczął węszyć. - Jego zapach jest słaby, więc nie ma go w zamku od kilku godzin. Pewnie się obraził i uciekł. Muszę go odnaleźć.”
Wyszedł do ogrodu znajdującego się przy drzwiach frontowych. Zmienił się w nietoperza i odleciał.


*****


Po pewnym czasie wampir dostrzegł sługę, siedzącego na jednym z przydrożnych głazów.
Wylądował nieopodal, po czym powrócił do postaci Vlada Draculi. Podszedł do smutnego Igora i położył prawą dłoń na ramieniu służącego.
- Nie martw się przyjacielu, nie chowam do ciebie urazy. Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie. Nie rozumiem, dokąd chciałeś się udać? Przecież nie masz rodziny.
Igor podał wampirowi gazetę i odpowiedział:
- Chciałem mieszkać w Paryżu, zobaczyć trochę świata. Nie doczytałem ogłoszenia o pracę do końca, niestety.
Dracula wziął czasopismo i przeczytał artykuł.

„Mer Stołecznego Miasta, Paryża z ubolewaniem zawiadamia o zgonie Quasimodo, znanego jako dzwonnik z katedry Notre Dame. Jednocześnie informuje o poszukiwaniu osoby na to poważne stanowisko. Chętni muszą udać się do katedry na bezpośrednią rozmowę z opatem. Warunkiem zatrudnienia jest podobieństwo fizyczne do denata i bardzo dobra znajomość języka francuskiego.”

- O, sacrebleu - zaklął wampir.
- Właśnie. Z rumuńskim to daleko nie zajadę - pożalił się Igor.
- No, raczej - zgodził się Vlad. - Mam dla ciebie propozycję. Skoro chcesz zobaczyć nieco świata, to pojutrze wyruszymy do Polski. Odwiedzimy mojego kuzyna, słynnego „Wampira z Bytowa”.
- Tak? Naprawdę? Dziękuję hrabio - odpowiedział wzruszony sługa.
- Mój krewniak - ciągnął Dracula - potrzebuje pomocy. Jakiś Kaszub farbowany na blond wbił sobie do głowy, że będzie tępił potwory. Dostał zlecenie na kuzyna.
- Czy jest niebezpieczny?
- Jest silny fizycznie i nieźle włada bronią, ale to idiota! W liście przeczytałem, że wytłukł mnóstwo wilków w okolicznych lasach, wciskając motłochowi bajeczki o wilkołakach. Ostatnio wyciągnął syrenę na brzeg i ściął jej głowę. Myślał, że to strzyga.
- Rzeczywiście, jakiś niedorozwinięty - posumował Igor.
- Tak. Nazywają go, Gerard z Rumii.
Odpowiedz
#2
(31-07-2011, 16:27)anarchist napisał(a): - Radzę zapamiętać moją przestrogę i przyłożyć się do gotowania. Nie pozwolę pozbawić mnie wolnej soboty.
Przemienił się w nietoperza i wyleciał na zewnątrz przez otwarte okno.
Igor został sam w ogromnym zamku. Był smutny i rozczarowany z powodu zachowania gospodarza. „Wiem, że nie jestem mistrzem kuchni, ale tak się wściekać...? Jutro chciałem usmażyć kaszankę. Co się stanie, jeśli znowu nie będzie smakować?”- pomyślał.
Pełen rozterek i żalu położył się wcześniej spać. „Chyba mam depresję” - Zrezygnowany zamknął oczy.
>> W kilku ostatnich zdaniach coś mi nie gra. Nie jestem w stanie powiedzieć co, ale po prostu coś mi tu zgrzyta.


Wieczorem Vlad Dracula powstał z trumny i udał się do salonu, gdzie zazwyczaj spotykał swojego, wiernego sługę. „Muszę przeprosić Igora. Zachowałem się nieadekwatnie do sytuacji.”- Wczorajszy wybuch przy kolacji nie dawał mu spokoju
>> Brak kropki.
- Igorku, kochany - zawołał słodkim głosem. - Gdzie jesteś?
Poszedł do kuchni, ulubionego pomieszczenia służącego. Na stole znalazł list. „Wiadomość od kuzyna” - domyślił się. Otworzył kopertę i przeczytał pismo.

>> Domyślił się czego? Że Igor zwiał?


„Mer Stołecznego Miasta, Paryża [] z ubolewaniem zawiadamia
>> w miejscu [] wstawiłbym przecinek.

Nie podoba mi się także to, że o poszukiwaniu pracy w Paryżu zawiadamiają w lokalnej gazecie. Jak rozumiem akcja toczy się w Rumunii, więc to trochę nielogiczne. Co innego, gdyby był to choćby ogólnokrajowy periodyk.


Ogólnie, opowiadanie dobrze się czyta i jest całkiem zabawne, ale doszło tutaj do przerostu dialogu nad narrację, przez co za mało miejsca poświęcone zostało na akcję i opisy, a za dużo na - fajnie skonstruowane, ale jednak - dialogi.

6/10

Pozdrawiam
Odpowiedz
#3
Dziękuję bardzo za trafne uwagi, nie zdawałem sobie sprawy z błędów.

Poszedł do kuchni, ulubionego pomieszczenia służącego. Na stole znalazł list. „Wiadomość od kuzyna” - domyślił się. Otworzył kopertę i przeczytał pismo.

>> Domyślił się czego? Że Igor zwiał?

Nie. Domyślił się, że to list od kuzynaSmile.

Pozdrawiam
Odpowiedz
#4
Faktycznie, teraz, gdy raz jeszcze przeczytałem, zorientowałem się, czego się domyślił. Polecam jednak zastanowić się nad sposobem zapisywania myśli, bo w książkach zwykle stosowany jest taki:
Wiadomość od kuzyna, domyślił się Vlad.

W powyższym przypadku myślałem, że "wiadomość od kuzyna" to cytat z listu od owego krewnego.
Odpowiedz
#5
Bardzo miłe zaskoczenie. Zgrabnie napisane, ciekawe i fajnie się czyta. Wprawdzie nie tarzałem się ze śmiechu, ale bardzo przyjemna parodia.

Fabuła:

Dość błaha, ale lubię historie z cyklu: co by było, gdyby... Ciekawie oddałeś specyficzne relacje między panem, a sługą.

Bohaterowie:

Znani, postawieni w trochę innym świetle, co wyszło im na dobre. Dracula jako reflektujący się, uległy władca to ciekawa wizja.

Styl:

Napisane prostym, czytelnym językiem, w zasadzie bez większych błędów. Jeden, logiczny, wytknięty został już przez Przemka, dlatego pominę go.

Podsumowanie:


Cieszę się, że przeczytałem. Dobry tekst.

Ocena: 6/10.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości