06-12-2009, 03:45
- Córcia tylko nie zapomnij, czekaj na mnie cierpliwie po lekcjach. - Czterdziestolatek o łagodnej, zmęczonej jednak życiem twarzy pogłaskał swą córkę po płowych włoskach. Dziesięcioletnia, skromnie ubrana dziewczynka uśmiechnęła się promiennie do ojca rozsiewając w koło nutki radości.
- Dobrze, tatusiu. Pójdziemy dziś do mamy? - poprawiwszy duży, różowy plecak rozejrzała się za koleżankami z klasy.
- Pójdziemy, kupię znicz po drodze.
***
~Wiesz, tamtego dnia poczułam się inna od wszystkich dzieci. A przecież byłam równie jak oni czysta, ubrana, nie uczyłam się ani wybitnie dobrze, ani źle. Nie sprawiałam problemów. Nie byłam ani gorsza, ani lepsza. Nic nie miałam wypisanego na czole , na nic nie byłam chora.
Do tego dnia wszyscy zachowywali się normalnie. To był Dzień Matki - chodziłam wtedy do czwartej klasy. Wszystkie dzieci na dużych kartkach miały narysować portret swojej mamy i przepisać z książek wybrany wiersz.
Narysowałam ją.
Długie, czarne włosy i uśmiechnięta buzia z dużymi, niebieskimi oczami. Taka była naprawdę. Bardzo ładna i zawsze uśmiechnięta. Przepisałam też wiersz. Oddałam pracę wychowawczyni i razem z koleżankami pobiegłam na przerwę.
Zupełnym przypadkiem usiadłyśmy koło chłopaków z klasy którzy , jak to chłopcy, śmiali się z siebie i dokuczali sobie. Każdy powód był dla nas dobry, w końcu byliśmy dziećmi i niewiele wiedzieliśmy o tym, na jaki temat się nie żartuje i nie dogryza. Grzesiek śmiertelnie obraził się za ` jesteś gruby jak świnia`, a Jacek chciał się bić z Pawłem za jego ` a ty jesteś pedał`. Dorzuciłam swoje pięć groszy mówiąc Maryli, że ma zęby jak kobyła. A ona ku uciesze wszystkich słuchających zaczęła wymyślać kolejne głupie powiedzonko.
`Twoja stara jest taka stara…`
` Ja nie mam mamy…` - do końca życia nie zapomnę tej chwili.
Wszyscy stali jakby połknęli kij, Maryla zaczęła coś dukać i jąkać się, chyba próbując wytłumaczyć a mi łzy naszły do oczu. Odpowiedziałam tylko ` Kochaj swoją mamę, ja nie mam kogo.` Długie rozmowy z tatą i psychologiem po śmiertelnym wypadku mamy nauczyły mnie kilku mądrze brzmiących stwierdzeń którymi miałam bronić się w razie zaczepek.
Zrobiło mi się tak przykro gdy następnego dnia wszystkie dzieci podchodziły do mnie z dystansem nieśmiało pytając, dlaczego nie mam mamy.
Wiesz, ta kobieta poświęciła ci tyle dni i nocy. Tyle nerwów i czułości. Kiedy miałeś kolkę ślęczała nad tobą w dzień i w nocy. Cierpliwie znosiła obślinione i pogryzione wszelkie wystające w domu przedmioty nadające się do wsadzenia do buzi - gdy ząbkowałeś.
Zaprowadziła Cię do szkoły, ubrała na rozpoczęcie roku. Pomagała z tą pieprzoną matematyką i za nic nie dającymi się przyswoić przypadkami. Słuchała, kiedy mówiłeś o pierwszej miłości i przymykała oko na wiele niedociągnięć nadrabiając je własnoręcznie. To jej zawsze możesz się wypłakać i to jej możesz spytać, co brać w czasie choroby…
Może następnym razem zastanowisz się, nim zaczniesz zdanie od ` Twoja stara…`?
- Dobrze, tatusiu. Pójdziemy dziś do mamy? - poprawiwszy duży, różowy plecak rozejrzała się za koleżankami z klasy.
- Pójdziemy, kupię znicz po drodze.
***
~Wiesz, tamtego dnia poczułam się inna od wszystkich dzieci. A przecież byłam równie jak oni czysta, ubrana, nie uczyłam się ani wybitnie dobrze, ani źle. Nie sprawiałam problemów. Nie byłam ani gorsza, ani lepsza. Nic nie miałam wypisanego na czole , na nic nie byłam chora.
Do tego dnia wszyscy zachowywali się normalnie. To był Dzień Matki - chodziłam wtedy do czwartej klasy. Wszystkie dzieci na dużych kartkach miały narysować portret swojej mamy i przepisać z książek wybrany wiersz.
Narysowałam ją.
Długie, czarne włosy i uśmiechnięta buzia z dużymi, niebieskimi oczami. Taka była naprawdę. Bardzo ładna i zawsze uśmiechnięta. Przepisałam też wiersz. Oddałam pracę wychowawczyni i razem z koleżankami pobiegłam na przerwę.
Zupełnym przypadkiem usiadłyśmy koło chłopaków z klasy którzy , jak to chłopcy, śmiali się z siebie i dokuczali sobie. Każdy powód był dla nas dobry, w końcu byliśmy dziećmi i niewiele wiedzieliśmy o tym, na jaki temat się nie żartuje i nie dogryza. Grzesiek śmiertelnie obraził się za ` jesteś gruby jak świnia`, a Jacek chciał się bić z Pawłem za jego ` a ty jesteś pedał`. Dorzuciłam swoje pięć groszy mówiąc Maryli, że ma zęby jak kobyła. A ona ku uciesze wszystkich słuchających zaczęła wymyślać kolejne głupie powiedzonko.
`Twoja stara jest taka stara…`
` Ja nie mam mamy…` - do końca życia nie zapomnę tej chwili.
Wszyscy stali jakby połknęli kij, Maryla zaczęła coś dukać i jąkać się, chyba próbując wytłumaczyć a mi łzy naszły do oczu. Odpowiedziałam tylko ` Kochaj swoją mamę, ja nie mam kogo.` Długie rozmowy z tatą i psychologiem po śmiertelnym wypadku mamy nauczyły mnie kilku mądrze brzmiących stwierdzeń którymi miałam bronić się w razie zaczepek.
Zrobiło mi się tak przykro gdy następnego dnia wszystkie dzieci podchodziły do mnie z dystansem nieśmiało pytając, dlaczego nie mam mamy.
Wiesz, ta kobieta poświęciła ci tyle dni i nocy. Tyle nerwów i czułości. Kiedy miałeś kolkę ślęczała nad tobą w dzień i w nocy. Cierpliwie znosiła obślinione i pogryzione wszelkie wystające w domu przedmioty nadające się do wsadzenia do buzi - gdy ząbkowałeś.
Zaprowadziła Cię do szkoły, ubrała na rozpoczęcie roku. Pomagała z tą pieprzoną matematyką i za nic nie dającymi się przyswoić przypadkami. Słuchała, kiedy mówiłeś o pierwszej miłości i przymykała oko na wiele niedociągnięć nadrabiając je własnoręcznie. To jej zawsze możesz się wypłakać i to jej możesz spytać, co brać w czasie choroby…
Może następnym razem zastanowisz się, nim zaczniesz zdanie od ` Twoja stara…`?
Oficjalny Aniołek Kota.
Proszę, przepraszam, dziękuję.
Pani szanowna. W aureoli diabeł.
Nosi serce w pudełku zapałek.
Proszę, przepraszam, dziękuję.
Pani szanowna. W aureoli diabeł.
Nosi serce w pudełku zapałek.