Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Spotkanie przy kawie
#1
- To naprawdę piękna historia. Nie opowiadałam ci jej jeszcze? Jej, to wspaniałe, że wciąż są jeszcze tacy ludzie. Ola zawsze czekała na księcia z bajki; wiedziałbyś, gdybyś znał ją wcześniej, ciężko było o tym nie wiedzieć. Mogłyśmy całymi dniami namawiać ją, żeby zaczepiła jakiegoś chłopaka w klubie, ale nie… Czekała na tego jedynego, tak mówiła. Trochę się o nią martwiłyśmy, miało już biedactwo osiemnaście lat i wciąż żadnego chłopaka. Koledzy ze szkoły mieli już o niej wyrobioną opinię, dziewczyny wyśmiewały się z niej. Dzięki Bogu, że się tym nie przejmowała. Wydaje mi się, że żyła we własnym świecie. Takim prywatnym świecie, do którego tylko ona miała dostęp. Zakłada słuchawki i zaczytywała się w książkach, a gdy już chodziła z nami na te imprezy, tańczyła sama. Zresztą nie lubiła za bardzo klubów; dla niej pewnie było w nich nazbyt głośno, duszno… Przecież nie paliła ani nie piła, wolała wcześnie iść spać i wstawać rano, brrr… No i tak mijały lata, bo znam ją od gimnazjum. Nigdy nie zakochała się ani w chłopaku, ani w dziewczynie. Biedactwo… Tylko raz usłyszałam w jej głosie coś, co mogłoby wskazywać na zauroczenie. To było wtedy, gdy opowiadała mi o chłopaku, którego spotkała w parku. Może nie tyle spotkała, co zauważyła. Nie była nawet pewna, czy on ją widział. Wiesz, blond loki, biała koszula, ciemne oczy, wysoki, szczupły. Rycerz w srebrnej zbroi. Gdy o nim mówiła, trzęsły jej się wargi. To było strasznie słodkie, ale powiedziała mi o nim tylko raz. Później nie wracała do tego i zapomniałam o sprawie. Tak… Przez te lata podsuwałam jej czasem jakichś słodziaków; bo do niej pasują właśnie tacy: marzyciele, trochę naiwni, trochę niewinni, ale troskliwi, szczerzy i na tyle ogarnięci, żeby się nią zaopiekować. No ale nic z tego nie wychodziło. To znaczy polubiła się z niektórymi, zdaje się, że nawet do teraz otrzymuje z nimi kontakt. Ale to nie to, sam rozumiesz, w ogóle do niczego nie doszło. W końcu miałam wyrzuty sumienia, że za mało się nią zajmuję. Z drugiej strony, ile miałam poświęcać jej czasu? Była już dorosła! To znaczy później, wcześniej nie była, ale ja zawsze miałam wiele rzeczy na głowie, więc martwiłam się i o nią, i o to, że za mało czasu… Ona nigdy nie miała mi za złe. Nie, zawsze uśmiechała się do mnie tym uroczym uśmiechem, takim już z drugiego świata. Kochana jest, szkoda, że teraz rzadziej się widujemy. Tak, czy inaczej, w końcu przyszły kolejne wakacje, to jest po drugiej liceum. Ona miała już osiemnaście lat i rodzice ufundowali jej na prezent wycieczkę. Do Londynu, Paryża, Aten, świetna sprawa. No i gdzieś tam, na plaży w Grecji, zauważyła tego chłopaka. Tak, właśnie tamtego. Nie wiem, jakim cudem była pewna, że to on. Ale była. Podchodzi do niej, ona cała się chwieje, tak mi mówiła – po prostu była pewna, że to on. Jedyny, książę, anioł. Podchodzi do niej i pyta – masz może fajki? Po angielsku. Ona mu na to, że nie pali. No to nie wiem, może mógłbym postawić ci drinka, co ty na to? Słyszałem, że wieczorem szykuje się niezła impreza, a ja nie wiem, z kim mógłbym pójść. Wyobrażasz sobie, co ona czuła? Biedne maleństwo, ledwie wyksztusiła z siebie, że nie pije; nie wiem, jak próbowała się wymigać od imprezy. Ale to nieważne, on chwycił ją za dłoń, objął i pocałował. Ot tak, po prostu. Jeśli wierzyć w to, co mówiła, to nie oderwali się od siebie przez pół godziny. On wcale nie palił, wiesz; chyba chciał się tylko upewnić… Ola jest bardzo nieśmiała, więc nie wiem dokładnie, co potem robili. Więc jeśli rzeczywiście miałabym wierzyć w to, co mówiła, to przez siedem kolejnych nocy spotykali się na plaży i godzinami wpatrywali się w gwiazdy. Czy to nie romantyczne? Potem on musiał wyjechać. Wymienili się telefonami i rozstali. Mieli się nie widzieć przez półtorej miesiąca, albo i dłużej. Spotkali się za tydzień. Nie wiem, jak udało mu się odwołać te spotkania, ale zrobił wszystko, żeby do niej przyjechać. No i od tamtej pory są zawsze razem, zawsze. Kiedy na nich patrzę, rozumiem, czym naprawdę jest miłość. Ich uczucie jest ponad to wszystko. Łączy ich coś potężnego, coś, czego my wszyscy pożądamy. Co sprawia, że ona jest księżniczką, a on księciem. To wspaniałe, że taka miłość wciąż istnieje. Wspaniałe…
- Tak. To naprawdę piękna historia. Przypomniałaś mi historię o innej Oli, wydaje mi się, że nie miałem jeszcze okazji Ci jej opowiedzieć. Ola jest… wolnym duchem, to z pewnością. Wiesz, uwielbia chodzić do klubów i podrywać dziewczyny lub facetów. Nie dba o nic i o nikogo, zawsze akcentuje swoją niezależność i złamie każdą zasadę, którą się jej spróbuje narzucić. Nic dziwnego, że już gdy miała piętnaście lat, musiała uciec z domu. Od tej pory mieszkała po znajomych, robiła, co tylko chciała i nie zajmowała się w ogóle tym, co myślą o niej inni. Myślę, że tak naprawdę zrobiła to, co wszyscy chcielibyśmy zrobić, ale nie mamy odwagi. Tak, zawsze robi to, czego pragniemy, a na co nie mamy odwagi. Myślę, że to dlatego tak wiele rzeczy się jej wybacza. No i pewnego razu, mieszkała wtedy u swojej przyjaciółki, poznała jego. Był wtedy chłopakiem tej przyjaciółki, ale przespał się z Olą pierwszego dnia, gdy się poznali, czego zresztą jego dziewczyna nie miała im za złe. Nie wiem, czy można powiedzieć, że zaprzyjaźnili się, ale z pewnością przez następne tygodnie stawali się sobie coraz bliżsi. Wiesz, oboje byli typami buntowników. Czymkolwiek było uczucie, jakie między nimi powstało – było silne i bezwzględne, jak oni sami. Nic dziwnego, że sytuacja zaczęła się w końcu plątać. Niemal co wieczór wychodzili na jakąś imprezę, ale po jakimś czasie nie mogli już ze sobą wytrzymać. Walczyli ze sobą bez przerwy, potrafili wrzeszczeć na siebie przez całą noc a potem nie odzywać się do siebie przez tydzień. Gdy po jednej z takich kłótni tańczyli gdzieś w klubie, Ola, cała zapłakana, nagadała o nim kilku osiłkom niestworzonych rzeczy. W chwilę później, facet leżał na bruku ze połamanymi żebrami. Nie wiem, czego się spodziewała, ale kiedy wróciła do mieszkania, nie było go, a wraz z nim zniknęły wszystkie jej pieniądze. Na tym historia mogłaby się skończyć… Chociaż nie, nie w ich przypadku. Następnego dnia policja dowiedziała się ze szczegółami o pewnym miejscowym dilerze. W więzieniu przesiedział dwa lata. Siedziałby dłużej, ale przyjaciele wpłacili za niego kaucję. Tydzień zajęło mu dojście do siebie. Ósmego dnia Ola została brutalnie zgwałcona przez grupę zamaskowanych mężczyzn. Niedługo potem jej były przyjaciel został potrącony przez nieoznakowany samochód. Ich przyjaciele widzieli, co się dzieje, ale nie mieli na nich żadnego wpływu. Wszelkie próby przemówienia im do rozumu kończyły się, no, jak mogły się kończyć? Nic z nich nie wynikało oczywiście. Mieszkania kolejnych znajomych, u których zatrzymywała się Ola, były dewastowane przez nieznanych sprawców i wkrótce nie miała gdzie się podziać. Jedynym miejscem, do którego mogłaby pójść, było mieszkanie jej rodziców, z którymi nie rozmawiała od niemal dziesięciu lat. Nie wiem, dlaczego nie odważyła się tego zrobić. Być może dawne urazy oraz strach przed uwięzieniem były u niej zbyt silne. A może obawiała się, że staruszkom mogłoby stać się coś złego? Tak, czy inaczej, nie wróciła. Wzięła natomiast tasak i pojechała do jego mieszkania. Co działo się dalej? Nie wiem. Wiem, że czekał na nią z własnym tasakiem. Wiem też, że krzyki które zaczęły dochodzić zza drzwi były na tyle głośne i niepokojące, że sąsiedzi wezwali policję. Żałuję, że nigdy nie dowiedziałem się, co zastali funkcjonariusze, gdy udało im wreszcie wyważyć drzwi. Gdy zobaczyłem Olę następnego dnia, była już razem z nim. Oboje wyglądali strasznie; wszędzie sińce, porozcinane wargi, popodbijane oczy, świeże szwy, cali w bandażach. Ale wydawali się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Nigdy nie widziałem Oli tak spokojnej. Tak wewnętrznie spokojnej. Nie wiem, jak nazwiesz więź, która ich łączy, ale ja nie boję się powiedzieć, że to jest miłość. I nie ma znaczenia, że wciąż podrywają wszystkich dookoła, że nie mieszkają ze sobą i że choć widują się raczej dosyć często, bywa też, że nie spotykają się przez długie miesiące. Ich uczucie jest ponad to wszystko. Łączy ich coś potężnego, coś, czego my wszyscy pożądamy. I to widać w ich oczach, gdy patrzą na siebie, i widać w ruchach ich dłoni, gdy rozdzielają ich setki kilometrów. Tak, to jest prawdziwa miłość. To wspaniałe, że taka miłość wciąż istnieje. Wspaniałe…
[Obrazek: sygnatka.png]
Odpowiedz
#2
Zainteresowały mnie obie stworzone przez Ciebie historie. Złapałam parę byczków i powtórzeń, ale i tak uważam tekst za udany. Choć nie wiem, czy nie warto byłoby poprzestać na pierwszej historii...

- To naprawdę piękna historia. Nie opowiadałam ci jej jeszcze? Jej, to wspaniałe, że wciąż są jeszcze tacy ludzie. Ola zawsze czekała na księcia z bajki; wiedziałbyś, gdybyś znał ją wcześniej, ciężko było o tym nie wiedzieć. Mogłyśmy całymi dniami namawiać ją, żeby zaczepiła jakiegoś chłopaka w klubie, ale nie… Czekała na tego jedynego, tak mówiła. Trochę się o nią martwiłyśmy, miało już biedactwo osiemnaście lat i wciąż żadnego chłopaka. Koledzy ze szkoły mieli już o niej wyrobioną opinię, dziewczyny wyśmiewały się z niej. Dzięki Bogu, że się tym nie przejmowała. Wydaje mi się, że żyła we własnym świecie. Takim prywatnym świecie, do którego tylko ona miała dostęp. Zakłada [zakładała] słuchawki i zaczytywała się w książkach, a gdy już chodziła z nami na te imprezy, tańczyła sama. Zresztą nie lubiła za bardzo klubów; dla niej pewnie było w nich nazbyt głośno, duszno… Przecież nie paliła ani nie piła, wolała wcześnie iść spać i wstawać rano, brrr… No i tak mijały lata, bo znam ją od gimnazjum. Nigdy nie zakochała się ani w chłopaku, ani w dziewczynie. Biedactwo… Tylko raz usłyszałam w jej głosie coś, co mogłoby wskazywać na zauroczenie. To było wtedy, gdy opowiadała mi o chłopaku, którego spotkała w parku. Może nie tyle spotkała, co zauważyła. Nie była nawet pewna, czy on ją widział. Wiesz, blond loki, biała koszula, ciemne oczy, wysoki, szczupły. Rycerz w srebrnej zbroi. Gdy o nim mówiła, trzęsły jej się wargi. To było strasznie słodkie, ale powiedziała mi o nim tylko raz. Później nie wracała do tego i zapomniałam o sprawie. Tak… Przez te lata podsuwałam jej czasem jakichś słodziaków; bo do niej pasują właśnie tacy: marzyciele, trochę naiwni, trochę niewinni, ale troskliwi, szczerzy i na tyle ogarnięci, żeby się nią zaopiekować. No ale nic z tego nie wychodziło. To znaczy polubiła się z niektórymi [imo polubiła niektórych], zdaje się, że nawet do teraz otrzymuje z nimi kontakt. Ale to nie to, sam rozumiesz, w ogóle do niczego nie doszło. W końcu miałam wyrzuty sumienia, że za mało się nią zajmuję. Z drugiej strony, ile miałam poświęcać jej czasu? Była już dorosła! To znaczy później, wcześniej nie była, ale ja zawsze miałam wiele rzeczy na głowie, więc martwiłam się i o nią, i o to, że za mało czasu… Ona nigdy nie miała mi za złe. Nie, zawsze uśmiechała się do mnie tym uroczym uśmiechem, takim już z drugiego świata. Kochana jest, szkoda, że teraz rzadziej się widujemy. Tak, [zbędny przecinek] czy inaczej, w końcu przyszły kolejne wakacje, to jest po drugiej [klasie] liceum. Ona miała już osiemnaście lat i rodzice ufundowali jej na prezent wycieczkę. Do Londynu, Paryża, Aten, świetna sprawa. No i gdzieś tam, na plaży w Grecji, zauważyła tego chłopaka. Tak, właśnie tamtego. Nie wiem, jakim cudem była pewna, że to on. Ale była. Podchodzi do niej, ona cała się chwieje, tak mi mówiła – po prostu była pewna, że to on. Jedyny, książę, anioł. Podchodzi do niej i pyta – masz może fajki? Po angielsku. Ona mu na to, że nie pali. No to nie wiem, może mógłbym postawić ci drinka, co ty na to? Słyszałem, że wieczorem szykuje się niezła impreza, a ja nie wiem, z kim mógłbym pójść. Wyobrażasz sobie, co ona czuła? Biedne maleństwo, ledwie wyksztusiła [wykrztusiła] z siebie, że nie pije; nie wiem, jak próbowała się wymigać od imprezy. Ale to nieważne, on chwycił ją za dłoń, objął i pocałował. Ot tak, po prostu. Jeśli wierzyć w to, co mówiła, to nie oderwali się od siebie przez pół godziny. On wcale nie palił, wiesz; chyba chciał się tylko upewnić… Ola jest bardzo nieśmiała, więc nie wiem dokładnie, co potem robili. Więc jeśli rzeczywiście miałabym wierzyć w to, co mówiła, to przez siedem kolejnych nocy spotykali się na plaży i godzinami wpatrywali się w gwiazdy. Czy to nie romantyczne? Potem on musiał wyjechać. Wymienili się telefonami i rozstali. Mieli się nie widzieć przez półtorej miesiąca, albo i dłużej. Spotkali się za tydzień. Nie wiem, jak udało mu się odwołać te spotkania, ale zrobił wszystko, żeby do niej przyjechać. No i od tamtej pory są zawsze razem, zawsze. Kiedy na nich patrzę, rozumiem, czym naprawdę jest miłość. Ich uczucie jest ponad to wszystko. Łączy ich coś potężnego, coś, czego my wszyscy pożądamy. Co sprawia, że ona jest księżniczką, a on księciem. To wspaniałe, że taka miłość wciąż istnieje. Wspaniałe…
- Tak. To naprawdę piękna historia. Przypomniałaś mi historię o innej Oli, wydaje mi się, że nie miałem jeszcze okazji Ci [ci - to nie list]jej opowiedzieć. Ola jest… wolnym duchem, to z pewnością. Wiesz, uwielbia chodzić do klubów i podrywać dziewczyny lub facetów. Nie dba o nic i o nikogo, zawsze akcentuje swoją niezależność i złamie każdą zasadę, którą się jej spróbuje narzucić. Nic dziwnego, że już gdy miała piętnaście lat, musiała uciec z domu. Od tej pory mieszkała po znajomych [pomieszkiwała u znajomych], robiła, co tylko chciała i nie zajmowała się w ogóle tym, co myślą o niej inni. Myślę, że tak naprawdę zrobiła to, co wszyscy chcielibyśmy zrobić, ale nie mamy odwagi. Tak, zawsze robi to, czego pragniemy, a na co nie mamy odwagi. Myślę, że to dlatego tak wiele rzeczy się jej wybacza. No i pewnego razu, mieszkała wtedy u swojej przyjaciółki, poznała jego. Był wtedy chłopakiem tej przyjaciółki, ale przespał się z Olą pierwszego dnia, gdy się poznali, czego zresztą jego dziewczyna nie miała im za złe. Nie wiem, czy można powiedzieć, że zaprzyjaźnili się, ale z pewnością przez następne tygodnie stawali się sobie coraz bliżsi. Wiesz, oboje byli typami buntowników. Czymkolwiek było uczucie, jakie między nimi powstało – było silne i bezwzględne, jak oni sami. Nic dziwnego, że sytuacja zaczęła się w końcu plątać. Niemal co wieczór wychodzili na jakąś imprezę, ale po jakimś czasie nie mogli już ze sobą wytrzymać. Walczyli ze sobą bez przerwy, potrafili wrzeszczeć na siebie przez całą noc a potem nie odzywać się do siebie przez tydzień. Gdy po jednej z takich kłótni tańczyli gdzieś w klubie, Ola, cała zapłakana, nagadała o nim kilku osiłkom niestworzonych rzeczy. W chwilę później, facet leżał na bruku ze [z]połamanymi żebrami. Nie wiem, czego się spodziewała, ale kiedy wróciła do mieszkania, nie było go, a wraz z nim zniknęły wszystkie jej pieniądze. Na tym historia mogłaby się skończyć… Chociaż nie, nie w ich przypadku. Następnego dnia policja dowiedziała się ze szczegółami o pewnym miejscowym dilerze. W więzieniu przesiedział dwa lata. Siedziałby dłużej, ale przyjaciele wpłacili za niego kaucję. Tydzień zajęło mu dojście do siebie. Ósmego dnia Ola została brutalnie zgwałcona przez grupę zamaskowanych mężczyzn. Niedługo potem jej były przyjaciel został potrącony przez nieoznakowany samochód. Ich przyjaciele widzieli, co się dzieje, ale nie mieli na nich żadnego wpływu. Wszelkie próby przemówienia im do rozumu kończyły się, no, jak mogły się kończyć? Nic z nich nie wynikało[,] oczywiście. Mieszkania kolejnych znajomych, u których zatrzymywała się Ola, były dewastowane przez nieznanych sprawców i wkrótce nie miała gdzie się podziać. Jedynym miejscem, do którego mogłaby pójść, było mieszkanie jej rodziców, z którymi nie rozmawiała od niemal dziesięciu lat. Nie wiem, dlaczego nie odważyła się tego zrobić. Być może dawne urazy oraz strach przed uwięzieniem były u niej zbyt silne. A może obawiała się, że staruszkom mogłoby stać się coś złego? Tak, czy inaczej, nie wróciła. Wzięła natomiast tasak i pojechała do jego mieszkania. Co działo się dalej? Nie wiem. Wiem, że czekał na nią z własnym tasakiem. Wiem też, że krzyki które zaczęły dochodzić zza drzwi były na tyle głośne i niepokojące, że sąsiedzi wezwali policję. Żałuję, że nigdy nie dowiedziałem się, co zastali funkcjonariusze, gdy udało im wreszcie wyważyć drzwi. Gdy zobaczyłem Olę następnego dnia, była już razem z nim. Oboje wyglądali strasznie; wszędzie sińce, porozcinane wargi, popodbijane oczy, świeże szwy, cali w bandażach. Ale wydawali się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Nigdy nie widziałem Oli tak spokojnej. Tak wewnętrznie spokojnej. Nie wiem, jak nazwiesz więź, która ich łączy, ale ja nie boję się powiedzieć, że to jest miłość. I nie ma znaczenia, że wciąż podrywają wszystkich dookoła, że nie mieszkają ze sobą i że choć widują się raczej dosyć często, bywa też, że nie spotykają się przez długie miesiące. Ich uczucie jest ponad to wszystko. Łączy ich coś potężnego, coś, czego my wszyscy pożądamy. I to widać w ich oczach, gdy patrzą na siebie, i widać w ruchach ich dłoni, gdy rozdzielają ich setki kilometrów. Tak, to jest prawdziwa miłość. To wspaniałe, że taka miłość wciąż istnieje. Wspaniałe…
Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz
#3
Dziękuję za komentarz i za wyłapanie błędów Większość z nich poprawiłem (oczywiście u siebie, bo tu już za późno), kilka rzeczy zdecydowałem zostawić. Cieszę się, że Ci się podobało. Druga historia jest potrzebna, bo tylko wtedy widać, że o dwóch wielkich miłościach rozmawiają dwie osoby, które nigdy czegoś takiego nie przeżyły; )
[Obrazek: sygnatka.png]
Odpowiedz
#4
Muszę przyznać, że dawno tak dobrego tekstu nie czytałem. Posługiwanie się w prozie potocznym językiem to ryzykowny zabieg, bardzo łatwo z tym przesadzić i zabrnąć w bełkot na kształt rozmów gimnazjalistek w autobusie. Tobie udało się zachować umiar, wyszło super. Mogą ewentualnie drażnić zwroty typu "nie wiem" albo "to znaczy", ale w sumie i takie fatyczne wtrącenia są pomocne - służą podkrśleniu stylu osoby mówiącej.
Nie przyglądałem się jakoś specjalnie błędom, bo zajęła się tym Pani przede mną, ale znalazłem jeden, którego chyba nie wymieniła - "półtorej miesiąca" widziałem w tekście. "Półtorej" używamy, gdy mówimy o rzeczowniku w rodzaju żeńskim. Miesiąc to rodzaj męski - więc "półtora". Poza tym czepię się jeszcze tylko średników - za dużo ich, większości można by się pozbyć.
Tekst, mimo nielicznych potknięć, jest naprawdę niezły, zawarte w końcówce spojrzenie na sprawy miłości - świetne. Z radością i pełnym przekonaniem daję ocenę najwyższą z tych, które dotychczas wystawiłem.

PLUSY:

- stylizacja językowa zastosowana z wyczuciem
- ogólnie bardzo dobry styl
- końcówka!

MINUSY:
- potknięcie z "półtora" (nieiwelkie, bo mało kto to rozróżnia, ale jednak)
- nadmiar średników
- wprowadzenie mnie jako autora w kompleksy Tongue

OCENA:
8/10
Odpowiedz
#5
Bardzo, bardzo Ci dziękuję za komentarz; )
Przyznaję, że po dosyć licznych głosach krytyki, jakie padły z ust wielu osób, zaczynałem tracić wiarę, że tekst ma jakąkolwiek wartość... Cieszę się, że ktoś dostrzegł w nim jakieś pozytywy (; Za zwrócenie uwagi na błędy dziękuję, już poprawiłem. Pozdrawiam,
A.
[Obrazek: sygnatka.png]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości