12-05-2012, 21:54
- O mój Boże! To on! – kobieta wzdrygnęła się, bo nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, że spotka go w tej restauracji.
- Jesteś pewna? – spytał sceptycznie jej towarzysz, który podążył wzrokiem za dyskretnie wskazanym stolikiem w rogu – mam lepszy wzrok od ciebie, ale nie dałbym sobie głowy uciąć.
- Wszędzie bym go poznała – syknęła kobieta pośpiesznie i znów odwróciła się lekko, żeby móc obserwować swojego idola.
- E tam, to chyba nie on – machnął ręką mężczyzna i wrócił do popijania swojego martini. – A zresztą skąd możesz być tak pewna, skoro facet leży z twarzą na stoliku i nożem w plecach?
- Jesteś zazdrosny i tyle – skwitowała kobieta obrażona, po czym nerwowo poprawiła sukienkę.
- Ja? O co? – mężczyzna był naprawdę zszokowany, ale też zdenerwowany na swoją małżonkę, z którą wyszli do eleganckiego lokalu w nadziei, że polepszy to lekko napięte relacje między nimi, ale najwyraźniej ten zamordowany celebryta chciał mu podokuczać jeszcze po swojej śmierci.
- Ciekawe, kto go zabił... – zaczęła się zastanawiać kobieta. W trakcie pytania przeniosła wzrok na oczy swojego męża. Wydawała się niezwykle zainteresowana konwersacją, co jeszcze bardziej pogłębiło jego irytację.
- Mógł to zrobić każdy. Cieszę się, że ja nie musiałem, bo facet naprawdę mnie wkurzał – wyraził swoją opinię mąż, dając swoim tonem głosu do zrozumienia, że najwyższy czas zmienić temat. Jednak kobieta zignorowała ten przekaz.
- Podejdziemy do niego? – spytała tonem zwariowanej nastolatki.
- Oszalałaś? – pytanie męża było tak suche, że nawet wielbłąd by padł. – Zresztą to nawet nie on.
- Oczywiście, że on! Zakład? – żona nie dawała za wygraną i wyciągnęła rękę w kierunku swojego małżonka.
- O co? – zainteresował się mężczyzna. Na wszelki wypadek zerknął jeszcze w kierunku trupa, żeby upewnić się, że to na pewno nie ten słynny bohater. Był prawie na sto procent pewny, że to ktoś inny.
- Będziesz mógł jutro obejrzeć Ligę Mistrzów. A jeśli ja wygram, to oglądamy „M jak Miłość” – kobieta dalej celowała w swojego męża wyciągniętą dłonią, a ten wahał się jeszcze przez chwilę, po czym wreszcie przypieczętował zakład.
- Zgoda – mruknął, a po chwili poczuł mdłości na myśl o oglądaniu serialu, który nazywał czasem złośliwie: „Ź jak Ektoplazma”, co z kolei wprawiało jego żonę w podły nastrój.
Podeszli do stolika zajmowanego przez zamordowany obiekt ich zakładu, a następnie mężczyzna przewrócił go na bok w ten sposób, żeby można było zidentyfikować jego tożsamość.
- Miałam rację! – ucieszyła się żona – to on!
- Cholera – zaklął mąż pod nosem, a potem wyjął nóż z pleców martwego mężczyzny i włożył mu go w lewy oczodół. – To za braci Mroczków, palancie – rzekł i wyszedł z restauracji zostawiając żonę tańczącą taniec zwycięstwa przy zalanym krwią celebrycie.
- Jesteś pewna? – spytał sceptycznie jej towarzysz, który podążył wzrokiem za dyskretnie wskazanym stolikiem w rogu – mam lepszy wzrok od ciebie, ale nie dałbym sobie głowy uciąć.
- Wszędzie bym go poznała – syknęła kobieta pośpiesznie i znów odwróciła się lekko, żeby móc obserwować swojego idola.
- E tam, to chyba nie on – machnął ręką mężczyzna i wrócił do popijania swojego martini. – A zresztą skąd możesz być tak pewna, skoro facet leży z twarzą na stoliku i nożem w plecach?
- Jesteś zazdrosny i tyle – skwitowała kobieta obrażona, po czym nerwowo poprawiła sukienkę.
- Ja? O co? – mężczyzna był naprawdę zszokowany, ale też zdenerwowany na swoją małżonkę, z którą wyszli do eleganckiego lokalu w nadziei, że polepszy to lekko napięte relacje między nimi, ale najwyraźniej ten zamordowany celebryta chciał mu podokuczać jeszcze po swojej śmierci.
- Ciekawe, kto go zabił... – zaczęła się zastanawiać kobieta. W trakcie pytania przeniosła wzrok na oczy swojego męża. Wydawała się niezwykle zainteresowana konwersacją, co jeszcze bardziej pogłębiło jego irytację.
- Mógł to zrobić każdy. Cieszę się, że ja nie musiałem, bo facet naprawdę mnie wkurzał – wyraził swoją opinię mąż, dając swoim tonem głosu do zrozumienia, że najwyższy czas zmienić temat. Jednak kobieta zignorowała ten przekaz.
- Podejdziemy do niego? – spytała tonem zwariowanej nastolatki.
- Oszalałaś? – pytanie męża było tak suche, że nawet wielbłąd by padł. – Zresztą to nawet nie on.
- Oczywiście, że on! Zakład? – żona nie dawała za wygraną i wyciągnęła rękę w kierunku swojego małżonka.
- O co? – zainteresował się mężczyzna. Na wszelki wypadek zerknął jeszcze w kierunku trupa, żeby upewnić się, że to na pewno nie ten słynny bohater. Był prawie na sto procent pewny, że to ktoś inny.
- Będziesz mógł jutro obejrzeć Ligę Mistrzów. A jeśli ja wygram, to oglądamy „M jak Miłość” – kobieta dalej celowała w swojego męża wyciągniętą dłonią, a ten wahał się jeszcze przez chwilę, po czym wreszcie przypieczętował zakład.
- Zgoda – mruknął, a po chwili poczuł mdłości na myśl o oglądaniu serialu, który nazywał czasem złośliwie: „Ź jak Ektoplazma”, co z kolei wprawiało jego żonę w podły nastrój.
Podeszli do stolika zajmowanego przez zamordowany obiekt ich zakładu, a następnie mężczyzna przewrócił go na bok w ten sposób, żeby można było zidentyfikować jego tożsamość.
- Miałam rację! – ucieszyła się żona – to on!
- Cholera – zaklął mąż pod nosem, a potem wyjął nóż z pleców martwego mężczyzny i włożył mu go w lewy oczodół. – To za braci Mroczków, palancie – rzekł i wyszedł z restauracji zostawiając żonę tańczącą taniec zwycięstwa przy zalanym krwią celebrycie.
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon