Rzucam kamienie w okna własnych wspomnień.
Podążam dalej ściskając pięści z bólu.
Uciekam w przepaść, która biegnie do mnie,
Choć myśl błądząca przygniata do muru.
Uciec najłatwiej, nie zostawiać śladu.
By pajęczyną obrosło wspomnienie.
Lecz choć serce nie pozwala położyć okładu,
Wiem, że muszę odciąć zatrute korzenie.
Przepaść dopada, kładzie jednym ciosem.
Nie znając litości, bije nieprzytomnie.
Opętana gniewem, kusi słodkim głosem,
Z drwiną na ustach, uśmiecha się do mnie.
Podążam dalej ściskając pięści z bólu.
Uciekam w przepaść, która biegnie do mnie,
Choć myśl błądząca przygniata do muru.
Uciec najłatwiej, nie zostawiać śladu.
By pajęczyną obrosło wspomnienie.
Lecz choć serce nie pozwala położyć okładu,
Wiem, że muszę odciąć zatrute korzenie.
Przepaść dopada, kładzie jednym ciosem.
Nie znając litości, bije nieprzytomnie.
Opętana gniewem, kusi słodkim głosem,
Z drwiną na ustach, uśmiecha się do mnie.