24-10-2012, 11:51
- Młoda, nie mam czasu – warknął postawny mężczyzna, łypiąc na mnie okiem. – Idź sobie.
Patrzyłam się przez niego chwilę z determinacją, po czym usiadłam na krześle.
- Poczekam, aż będzie go pan miał, proszę pana.
Przede mną stał dwudziestoparo-latek, przerzucając grilla. Po jego skórze ciekł pot, a twarz wyginała się w grymasie zmęczenia i irytacji. Byliśmy w knajpie, której znaczna część mieściła się na zewnątrz. Panował wieczór – słońce powoli chowało się za horyzontem, rzucając na niebo pomarańczowy blask, a temperatura znacznie obniżała się – wracający plażowicze byli zmuszeni do założenia bluz, po paru godzinach wylegiwania się na słońcu.
Morze to ja mam na co dzień – pomyślałam niezadowolona, trzymając w ręku notatnik. Stefan – bo tak nazywał się kucharz – niewiele robił sobie z mojej obecności. Co z tego, że stoję tu już godzinę, czekając, aż opowie mi o wojnie? Był w Afganistnaie, na litość boską! Musi coś wiedzieć.
- Co dawali do żarcia? – spytałam mimochodem, mrużąc oczy.
Stefan przerwał na chwilę gotowanie, by zastanowić się chwilę.
- Czemu ty się właściwie tak dopytujesz? – zmarszczył brwi, wlepiając we mnie swoje spojrzenie. Miał małe, wklęsłe oczy i kwadratową szczękę.
- Mówiłam ci! – krzyknęłam z rezygnacją. – Piszę opowiadanie. Ja naprawdę, naprawdę potrzebuję tej informacji. Wiesz, Stefan. Jestem artystą. Muszę się wczuć w sytuację żołnierzy.
- Jakie opowiadanie?
- Fantasy. – Westchnęłam. – Trochę wojny też będzie. Z perspektywy rycerza. Fajnie, nie?
- Nie.
Obejrzałam się za siebie. Ogród, ozdobiony uroczymi krasnoludkami i rzeźbami, pełny był wczasowiczów zajętych posiłkiem. Gdybym tylko miała pieniądze, też bym tu przychodziła. Kuchnia Stefana robiła swoje.
- Za chwilę przyjdzie mój kuzyn – zaczął kucharz, ni stąd, ni zowąd. – Jest w twoim wieku.
- Hm? – Popatrzyłam na niego.
- Urodził się i mieszka w Warszawie – kontynuował, nie przejmując moim roztargnieniem.
- Mieszczanin – zakpiłam.
- Trochę. – Stefan wzruszył ramionami. Złapał się za łysą czaszkę i jęknął: - Zostawiłem gdzieś telefon. Znowu! Jak on mnie teraz znajdzie?
- Gadatliwy jesteś. Szkoda, że nie w czasie – mruknęłam.
Wyjąwszy z kieszeni telefon, zaczęłam pisać wiadomość do mamy. Standardowo – „przyjdę późno, niech się nie martwi, mam sprawę i jestem bezpieczna”. Noc była wyjątkowo piękna. Perspektywa dręczenia Stefana nie była taka zła, gdy umila ci ją chłodny wiatr i szum drzew.
- Jesteś! Myślałem, że mnie nie znajdziesz...
Wolno i z zaciekawieniem uniosłam głowę. Stefan stał tuż obok mnie, wyszedłszy z swojego kącika. Ściskał właśnie chudego chłopaka, ubranego w za małe spodnie i pasiastą koszulę. Gdy kucharz puścił kuzyna, mogłam przyjrzeć mu się bliżej. Okulary o czarnych oprawkach, szczupła twarz i kasztanowa grzywka. Wyglądał jak dziewczynka.
Patrzyłam się na niego w ciszy. Zauważył mnie i kpiąco się uśmiechnął.
- Damskich ubrań nie było?
Moja mina stała się jeszcze mniej przyjazna, niż przedtem. Chłopak wyszczerzył się, nie mając świadomości, że mnie obraził. Stefan zaczął się śmiać, a ja zarumieniłam się po czubki uszu.
- Dominika. – Wstałam i podałam mu rękę, przyjmując wymuszony uśmiech.
- Adam.
- Dominika pisze książki – wtrącił kucharz, kiwając głową. – Jest tak bardzo artystyczna, że szuka inspiracji we mnie jako żołnierzu.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy powiedzenie, że ”jestem artystyczna” posiada w ogóle jakikolwiek sens. Zrozumiałam jednak, o co mu chodziło, i poszerzyłam uśmiech.
- Tak, piszę.
- No, właśnie. – Stefan popatrzył mi się w oczy. – Jestem bardzo szczęśliwy, że oprowadzisz dziś Adasia po miasteczku. Mamy piękną noc – na pewno spotkacie swoich rówieśników.
Adam zmierzył mnie wzrokiem. Nie wiedziałam, za jaką mnie uważa – miał wiecznie obojętną minę.
- Ja... Powiedziałam mamie, że wrócę wcześniej – szepnęłam do Stefana, poprawiając grzywkę.
- Hej! Chcesz te relacje z wojny, czy nie? – uśmiechnął się podstępnie.
Zaśmiałam się. Nigdy nie spodziewałam się po nim czegoś takiego.
- Chcę. – Byłam trochę rozgoryczona faktem niańczenia Adama, jednak przyszłam po informację i je dostanę.
- Jutro tu pracuję, ale wiesz – będzie mało ludzi. Jest przecież karaoke u Artura. Przyjdź, pogadamy.
W tej chwili zapiszczałabym ze szczęścia, gdyby nie krytyczny wzrok mieszczanina. Stefan nie zdawał sobie nawet sprawy, jak bardzo zależy mi na tym opowiadaniu.
Poszłam więc z Adamem do centrum. Szliśmy obok siebie w nieprzyjemnej ciszy. Po zebraniu w sobie sił, postanowiłam odezwać się do kuzyna Stefana.
W kwestii mojego pisania nie dzieje się za dobrze. Ostatni raz pisałam 3 miesiące temu, a czytałam cokolwiek - 5. Moje słownictwo i styl na tym ucierpiały. Jestem bardzo ciekawa waszych ocen. Zależało mi, by opowiadanie było lekkie, obrazowe i nieprzesadzone.
Pewnie ciekawi was temat, który wpłynął na tą pracę. A więc "Spotykasz rówieśnika na wakacjach. Przekonaj go do pisania piórem". Na początku pomyślałam, że będę musiała przekonać napotkaną osobę do pisania ogólnie - jednak po rozmowie z polonistką uznałyśmy, że powinnam przekonać do pisania piórem. Że kształtuje rękę, zmusza do pisania kaligraficznie. Zrezygnowałam więc i wyślę jednostronną pracę w innym temacie.
Fabuła opowiadania wygląda następująco (całkiem przeciętnie, ale co tam). Dominika namiętnie pisze opowiadania. Bardzo angażuje się w opisy i próbuje jak najwięcej dowiedzieć się o opisywanych sytuacjach. Powiedziałabym, że chce poznać je od kuchni. Poznawszy Adama, rozpuszczonego, sceptycznego chłopaka z Warszawy, wprowadza go w świat książek. Adam jednak nie jest wcale zachwycony i nie rozumie - po co? Czemu? Proza Dominiki nudzi go, w szczególności, że dziewczyna opisuje wszystko i przykłada do tego wielką wagę. Pod koniec chłopak niespodziewanie odwiedza ją. Dziewczyna czyta stworzone opowiadanie swojemu bratu, który bardzo entuzjastycznie wciąga się w historię. Adam z czasem zauważa, że młodszy brat koleżanki jest po prostu upośledzony - nie widzi.
Wiem, wiem. Trochę pretensjonalne. Chciałam, by było to opowiadanie z puentą. Wyraźnym morałem. Moim zdaniem historyjka dobrze ujmuje sens pisania.
No, ale co się będę rozpisywać... Zapraszam do oceny, będzie mi niezmiernie miło . Mam 14 lat, jeśli kogoś to interesuje.
Patrzyłam się przez niego chwilę z determinacją, po czym usiadłam na krześle.
- Poczekam, aż będzie go pan miał, proszę pana.
Przede mną stał dwudziestoparo-latek, przerzucając grilla. Po jego skórze ciekł pot, a twarz wyginała się w grymasie zmęczenia i irytacji. Byliśmy w knajpie, której znaczna część mieściła się na zewnątrz. Panował wieczór – słońce powoli chowało się za horyzontem, rzucając na niebo pomarańczowy blask, a temperatura znacznie obniżała się – wracający plażowicze byli zmuszeni do założenia bluz, po paru godzinach wylegiwania się na słońcu.
Morze to ja mam na co dzień – pomyślałam niezadowolona, trzymając w ręku notatnik. Stefan – bo tak nazywał się kucharz – niewiele robił sobie z mojej obecności. Co z tego, że stoję tu już godzinę, czekając, aż opowie mi o wojnie? Był w Afganistnaie, na litość boską! Musi coś wiedzieć.
- Co dawali do żarcia? – spytałam mimochodem, mrużąc oczy.
Stefan przerwał na chwilę gotowanie, by zastanowić się chwilę.
- Czemu ty się właściwie tak dopytujesz? – zmarszczył brwi, wlepiając we mnie swoje spojrzenie. Miał małe, wklęsłe oczy i kwadratową szczękę.
- Mówiłam ci! – krzyknęłam z rezygnacją. – Piszę opowiadanie. Ja naprawdę, naprawdę potrzebuję tej informacji. Wiesz, Stefan. Jestem artystą. Muszę się wczuć w sytuację żołnierzy.
- Jakie opowiadanie?
- Fantasy. – Westchnęłam. – Trochę wojny też będzie. Z perspektywy rycerza. Fajnie, nie?
- Nie.
Obejrzałam się za siebie. Ogród, ozdobiony uroczymi krasnoludkami i rzeźbami, pełny był wczasowiczów zajętych posiłkiem. Gdybym tylko miała pieniądze, też bym tu przychodziła. Kuchnia Stefana robiła swoje.
- Za chwilę przyjdzie mój kuzyn – zaczął kucharz, ni stąd, ni zowąd. – Jest w twoim wieku.
- Hm? – Popatrzyłam na niego.
- Urodził się i mieszka w Warszawie – kontynuował, nie przejmując moim roztargnieniem.
- Mieszczanin – zakpiłam.
- Trochę. – Stefan wzruszył ramionami. Złapał się za łysą czaszkę i jęknął: - Zostawiłem gdzieś telefon. Znowu! Jak on mnie teraz znajdzie?
- Gadatliwy jesteś. Szkoda, że nie w czasie – mruknęłam.
Wyjąwszy z kieszeni telefon, zaczęłam pisać wiadomość do mamy. Standardowo – „przyjdę późno, niech się nie martwi, mam sprawę i jestem bezpieczna”. Noc była wyjątkowo piękna. Perspektywa dręczenia Stefana nie była taka zła, gdy umila ci ją chłodny wiatr i szum drzew.
- Jesteś! Myślałem, że mnie nie znajdziesz...
Wolno i z zaciekawieniem uniosłam głowę. Stefan stał tuż obok mnie, wyszedłszy z swojego kącika. Ściskał właśnie chudego chłopaka, ubranego w za małe spodnie i pasiastą koszulę. Gdy kucharz puścił kuzyna, mogłam przyjrzeć mu się bliżej. Okulary o czarnych oprawkach, szczupła twarz i kasztanowa grzywka. Wyglądał jak dziewczynka.
Patrzyłam się na niego w ciszy. Zauważył mnie i kpiąco się uśmiechnął.
- Damskich ubrań nie było?
Moja mina stała się jeszcze mniej przyjazna, niż przedtem. Chłopak wyszczerzył się, nie mając świadomości, że mnie obraził. Stefan zaczął się śmiać, a ja zarumieniłam się po czubki uszu.
- Dominika. – Wstałam i podałam mu rękę, przyjmując wymuszony uśmiech.
- Adam.
- Dominika pisze książki – wtrącił kucharz, kiwając głową. – Jest tak bardzo artystyczna, że szuka inspiracji we mnie jako żołnierzu.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy powiedzenie, że ”jestem artystyczna” posiada w ogóle jakikolwiek sens. Zrozumiałam jednak, o co mu chodziło, i poszerzyłam uśmiech.
- Tak, piszę.
- No, właśnie. – Stefan popatrzył mi się w oczy. – Jestem bardzo szczęśliwy, że oprowadzisz dziś Adasia po miasteczku. Mamy piękną noc – na pewno spotkacie swoich rówieśników.
Adam zmierzył mnie wzrokiem. Nie wiedziałam, za jaką mnie uważa – miał wiecznie obojętną minę.
- Ja... Powiedziałam mamie, że wrócę wcześniej – szepnęłam do Stefana, poprawiając grzywkę.
- Hej! Chcesz te relacje z wojny, czy nie? – uśmiechnął się podstępnie.
Zaśmiałam się. Nigdy nie spodziewałam się po nim czegoś takiego.
- Chcę. – Byłam trochę rozgoryczona faktem niańczenia Adama, jednak przyszłam po informację i je dostanę.
- Jutro tu pracuję, ale wiesz – będzie mało ludzi. Jest przecież karaoke u Artura. Przyjdź, pogadamy.
W tej chwili zapiszczałabym ze szczęścia, gdyby nie krytyczny wzrok mieszczanina. Stefan nie zdawał sobie nawet sprawy, jak bardzo zależy mi na tym opowiadaniu.
Poszłam więc z Adamem do centrum. Szliśmy obok siebie w nieprzyjemnej ciszy. Po zebraniu w sobie sił, postanowiłam odezwać się do kuzyna Stefana.
W kwestii mojego pisania nie dzieje się za dobrze. Ostatni raz pisałam 3 miesiące temu, a czytałam cokolwiek - 5. Moje słownictwo i styl na tym ucierpiały. Jestem bardzo ciekawa waszych ocen. Zależało mi, by opowiadanie było lekkie, obrazowe i nieprzesadzone.
Pewnie ciekawi was temat, który wpłynął na tą pracę. A więc "Spotykasz rówieśnika na wakacjach. Przekonaj go do pisania piórem". Na początku pomyślałam, że będę musiała przekonać napotkaną osobę do pisania ogólnie - jednak po rozmowie z polonistką uznałyśmy, że powinnam przekonać do pisania piórem. Że kształtuje rękę, zmusza do pisania kaligraficznie. Zrezygnowałam więc i wyślę jednostronną pracę w innym temacie.
Fabuła opowiadania wygląda następująco (całkiem przeciętnie, ale co tam). Dominika namiętnie pisze opowiadania. Bardzo angażuje się w opisy i próbuje jak najwięcej dowiedzieć się o opisywanych sytuacjach. Powiedziałabym, że chce poznać je od kuchni. Poznawszy Adama, rozpuszczonego, sceptycznego chłopaka z Warszawy, wprowadza go w świat książek. Adam jednak nie jest wcale zachwycony i nie rozumie - po co? Czemu? Proza Dominiki nudzi go, w szczególności, że dziewczyna opisuje wszystko i przykłada do tego wielką wagę. Pod koniec chłopak niespodziewanie odwiedza ją. Dziewczyna czyta stworzone opowiadanie swojemu bratu, który bardzo entuzjastycznie wciąga się w historię. Adam z czasem zauważa, że młodszy brat koleżanki jest po prostu upośledzony - nie widzi.
Wiem, wiem. Trochę pretensjonalne. Chciałam, by było to opowiadanie z puentą. Wyraźnym morałem. Moim zdaniem historyjka dobrze ujmuje sens pisania.
No, ale co się będę rozpisywać... Zapraszam do oceny, będzie mi niezmiernie miło . Mam 14 lat, jeśli kogoś to interesuje.