Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 2.33
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Powrót przyjaciela
#16
Pierwsze wrażenie - atakujesz czytelnika dwoma ścianami tekstu w najnowszym fragmencie (pierwszy zaczyna się słowami: "W milczeniu podniósł się ze stołka.", a drugi: "- Nie było was jeszcze na świecie, a nasze królestwo...). Ja osobiście rozbiłbym to na więcej akapitów, wiem, że drugi z obszernych akapitów to monolog, ale nie ma żadnego zakazu, by nie postępować tak z monologami. Tak to widzę.

Cytat:Plusk kropli deszczu uderzających o ziemie.
Kropel - bo "kropli" to tak jakby jednej.Wink
W "ziemię" zjadło ogonek.

Cytat:- Zbieraj sięprzecinek wyskoczymy do karczmy na piwo. Już drugi dzień siedzisz sam w chacie i nie dajesz znaku życia, martwię się o Ciebie.
Zabrakło przecinka plus opowiadanie to nie list, dlatego z małej 'ciebie'.

Cytat:Przy ścianach stały długie ławy, ozdobione papierowymi serwetami, a na każdej z nich stała nowa, woskowa świeca
Powtórzenie.

Cytat:Jednak dzisiaj nie przyszedł w tym celu, grzecznie odmówił i rozglądnął się.
Rozejrzał się.

Cytat:- Przyjacielu, powiedz mi co Cię tak smuci?
Znowu jak w liście. Dalej też ten błąd, ale nie będę wypunktowywał.

Cytat:Dopiliśmy swoje piwo i udaliśmy się na nowe miejsce.
Przeszedłeś z narracji trzecioosobowej na pierwszoosobową. Ten błąd jest poważny Sad, musisz uważać na tego typu rzeczy.

Cytat: Trenowaliśmy sztukę władania bronią pod okiem najlepszych mistrzów oręża. Tenarus szybko mnie wyprzedził we władaniu bronią białą
Powtórzenie. Ja jak piszę opowiadanie przeglądam je później raz jeszcze tylko pod względem powtórzeń - bo to się zdarza wszystkim, nawet zawodowcom. Jak słowo uczepi się głowy to machinalnie je powtarzamy. Dlatego trzeba na to zważać.

Cytat:Nie wierzyłem własnym oczom, była to Lizawieta - przez te 10 lat z dziewczynki zmieniła się w piękną kobietę
Słownie.

Cytat:Wspólnie oświadczyli miprzecinek że chcą się pobierać i życzą sobie bym został przywódcą Gwardii Królewskiej.
Zjadło ci przecinek plus "pobierać" dziwnie brzmi - jakoś mi się kojarzy z zasiłkiem dla bezrobotnych. Pobrać.Smile

Cytat: Zebraliśmy rannych i gdy mieliśmy już wracać do obozu, z lasu wyłoniła się armia wroga, która dopiero teraz przybyła z innego frontu jako wsparcie.
Doprecyzował bym (napiszę na koniec postu więcej na ten temat).

Cytat:Nawet mając już wbity topór w plecy zabił jeszcze z dziesięciu.
Mocne. Za mocne - tak mi się wydaje. Może odrąbane palce albo strzałę w ręce, ale z siekierą w plecach to wątpliwa sprawa. Chyba, że nie zdradziłeś jeszcze wszystkiego o tym bohaterze.

Cytat:Dopiero teraz zobaczył, że jego historii nie słuchali już tylko Gwardziści. Cały lokal, łącznie z karczmarzem i jego synkami przysłuchiwali się uważnie tej historii.
Powtórzenie.

Cytat:Po czym stanął w progu, machnął na pożegnanie wszystkim wpatrzonym w niego gapią
Gapiom.


Podczas wyliczanki obiecałem, że napiszę jeszcze o jednej sprawie. Słuchaj (możesz się nie zgodzić, dyskutować). Moim zdaniem potraktowałeś opowiastkę Gareva trochę zbyt ogólnie - piszesz o jakichś wrogach, jakichś przeciwnikach, jakimś froncie - ta historyjka traci przez to na wartości. Jedynym, co nazwałeś chyba dosłownie była I Wielka Wojna. Czytelnik musi wiedzieć, że Ty jako autor siedzisz w wykreowanym przez siebie świecie i wiesz na jego temat absolutnie wszystko, a ja nie odczułem tego w historii Gareva. Wymyślanie jest fajniejsze od samego faktu pisania - zgadzasz się? Dlatego na Twoim miejscu (jeśli zamierzasz pisać w tym uniwersum więcej) założyłbym oddzielny zeszyt/folder/dokument i zapisywałbym w nim wszystko, co się tyczy tego świata. Nawet niekoniecznie w formie poprawnej gramatycznie czy stylistycznie - chodzi o sam fakt, że masz dużo wymyślonych zdarzeń ze swojego uniwersum i później podczas pisania opowiadania wiesz co to za przeciwnicy, co to za front itd. Jak się wzorować to na wielkich ludziach - pomyśl o Tolkienie - jego siłą było to, że o Śródziemiu wiedział totalnie wszystko. Wymyślił dużo. A przecież fajnie jest fantazjować.Smile

I to by była główna rada/zarzut. Stylistycznie wydaje mi się, że jest progres w Twoim pisaniu, a o to przecież chodzi, także pracuj dalej.

Mam nadzieję, że jakoś Ci pomogłem i pozdrawiam.Smile
Odpowiedz
#17
Witaj ponownie! Smile


Troszkę to potrwało jednak tak jak obiecałem przyjrzę się ostatnio dodanej części.

Jeśli wymienię jakiś błąd który był wyjaśniony już wcześniej zwyczajnie go zignoruj. Pamiętam po części zarys fabuły ale nie chce zagłębiać się ponownie w całość tylko dla dobra jednej części.

Cytat:- Zbieraj się wyskoczymy do karczmy na piwo.

Nie mam pewności jednak słowo wyskoczymy nie bardzo pasuje do realiów.

Cytat: Z oparcia krzesła zgarnął płaszcz, narzucił go na plecy i opuścili mieszkanie.

Pomimo że użycie słowa mieszkanie to nie błąd może ono omyłkowo przywoływać takie z bloku czy kamienicy.

Cytat: a na każdej z nich stała nowa, woskowa świeca.

usunąłbym nowa. Jeśli świece były nowe to:
a - lokal jest niezwykle bogaty.
b - lokal jest niezwykle rzadko odwiedzany.

Niech sobie będą nawet spalone do połowy. Nie wiem czy to sugeruje brak wszelkiego innego oświetlenia czy też aspekt "romantyczny". Jeśli to drugie to nie było rozmowy ale mogłeś wtedy opisać ten kominek czy inne lampy.

Cytat: świadczył że były one podstawową bronią przy awanturach.

Po co w lokalu w którym jak rozumiem co chwila to bura świecie i serwetki?

Cytat:Zadymy w tej karczmie były już legendami,

Wydaje mi się że:
Raz zadymy to mamy na stadionach. Źle użyte słowo.
Dwa nie były legendami a legendarne.

Cytat:Ustępowali mu krzesła przy stoliku, na którym paru pijanych kupców grało w kości.

Znów troszkę niejasności.

Ustępowali czy wielu mu ustąpiło? Czy tylko jeden mu ustąpił? A może po prostu mu ustąpili?
Kolejny oni grali przy stole a nie na nim. Na stole były kości jednak grający byli przy stole.

Cytat:Do środka wdarł się zimny powiew wiatru, który powodował aż ciarki na ciele.

Spowodował lub wywołał. Na pewno nie raz odczuwałeś ciarki wywołane chwilowym zimnem były one jednorazowe. Dałbym:
"który spowodował ciarki na ciele." Słówka aż także jest zbędne.

Cytat:Przez próg zaczęli wchodzić żołnierze służący w Gwardii Królewskiej, którzy wracali do domu po skończonej warcie.

W takich zdaniach możesz usuwać słówka jak "którzy" bo jest to oczywiste zwłaszcza że użyłeś przecinka. Mogłeś też zrobić z tego dwa zdania.

Cytat:Obejrzeli twarze wszystkich zgromadzonych i zasiedli przy długiej ławie, która jak się okazało zarezerwowana była właśnie dla nich.

Troszkę można by to zmienić. Druga część zdania mogłaby być zmieniona. "na której widniała kartka z rezerwacją." lub coś lepszego. Pierwsza część to "Obejrzeli" oni raczej nie oglądali dokładnie tych twarzy. Powinieneś ująć to w inny sposób.

Cytat:Po prostu, gdy zobaczyłem płaczącego nad jego ciałem Rivina, zobaczyłem w nim siebie.

Powtórzenie. Drugie zobaczyłem można zamienić na ujrzałem. Zwróciłem na to uwagę bo całe zdanie troszkę niefortunnie zbudowane. Podmiot dałbym wcześniej.

Cytat:Wiele razy powtarzałem Ci byś nie obwiniał się o jego śmierć.

Wydaje mi się że obwiniał jego śmiercią.

Cytat:Przywódca Gwardii podszedł do ich stolika, widocznie zaciekawiło go wypowiedziane imię Tenarusa.

Strasznie głośno musieli rozmawiać zwłaszcza że w knajpie panował tłum który jak mniemam do najcichszych nie należał.

Cytat:Przysiądźcie się do naszego stołu, zamówiliśmy już dla was po kuflu ciemnego piwa.

Przy stole gwardii stały już dzbany dlaczego zamówili osobne kufle dla nowych towarzyszy?

Cytat:Ławy były dużo wygodniejsze niż stare krzesła, na siedzenie i oparcie narzucone były futra, a blat między nimi był czysty i pachnący.

Mogłeś pierw opisać ławy z narzutami by później stwierdzić że są wygodniejsze. Blat był pachnący? Ciekawi mnie niezmiernie czym to on pachniał?

Cytat: Jeśli chcecie poznać historię mojej znajomości z Tenarusem, musimy cofnąć się daleko w przeszłość

Lepiej by brzmiało jeśli po cofnąć daleko dałbyś do i miejsce plus czas. Inaczej zdanie troszkę do przebudowy.

Cytat:Mieliśmy już po dwadzieścia lat, gdy zakończyliśmy naukę i opuściliśmy szkołę

Wydaje się troszkę szybko. Choć pewno normalnie tak było.

Cała opowieść o wojnie i przyjaźni jest dobrze pomyślana. Podoba mi się w jaki sposób wytłumaczyłeś wcześniejsze niejasności. Oczywiście fragment posiada mniejsze lub większe błędy a nawet literówki. Najbardziej uderzył mnie moment w którym król z toporem w plecach a przyjaciel z ledwo przebitą nogą już nie może.

Cytat: Cały lokal, łącznie z karczmarzem

wcześniej już to widziałem. Zmień słowo lokal na jakąś knajpę lub oberżę.




Tekst napisany dużo lepiej. Czytało się fajnie choć bez większych emocji. Nadal masz problemy z poprawnym składaniem zdań jednak wiele osób to nęka (w tym mnie). Pisz pisz i jeszcze raz pisz to zdecydowanie najlepszy trening.





Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide...


"The Edge... there is no honest way to explain it because the only people who really know where it is are the ones who have gone over."
Odpowiedz
#18
Na zewnątrz panowała już ciemność. Wracał do chaty chwiejnym krokiem, co chwile obijając się o ściany przydrożnych kamieniczek. Alkohol w jego głowie nie uciszył głosu sumienia, jak na ironie jeszcze bardziej go wzmacniał. Towarzyszyły mu mieszane uczucia. Z jednej strony było mu smutno, na myśl o wracających wspomnieniach, a z drugiej czuł niepohamowaną wole zemsty i złość. Dotarł wreszcie do domu. Zrzucił z siebie przemokniętą odzież, siadł przy stole i rozmyślał. Wieczór dłużył się w nieskończoność. Zmęczony, postanowił położyć się spać.

- Może jutro wyjdzie słońce… - pomyślał.

Nie minęła godzina odkąd zmrużył oczy. Ze snu wyrwały go uderzenia w drzwi chaty.

- Nie dziś przyjacielu, jest już późno. Wracaj do domu! – krzyknął poirytowany z przekonaniem, że to Jeffrey.

Pukanie ustało, jakby stojący na zewnątrz gość próbował zrozumieć, co zostało do niego powiedziane. Jednak po chwili, w pomieszczeniu znów rozszedł się odgłos uderzania pięścią w grube, drewniane drzwi. Podniósł się leniwie z łóżka. Wolnym krokiem podszedł do stołu. Wyciągnął sztylet, który miał umocowany przy spodniach i zmierzał w stronę wejścia. Przekręcił klucz i pchnął drzwi, które otworzyły się ze zgrzytem na podwórze. Deszcz zacinał niemiłosiernie, niebo przykryte było chmurami, a na zewnątrz panowała wszechogarniająca ciemność. Nagle zagrzmiało, a na ziemie spadło kilka piorunów, rzucających trochę światła. W ułamku sekundy mógł dostrzec przed chatą postać w ciemnej pelerynie. Gdy zbliżyła się do progu, zobaczył że bandaż pokrywa mu połowę głowy. Garev bacznie obserwował sytuację, nie znał tej osoby, nigdy jej tu nie widział. Nieznajomy spojrzał na niego.

- Nie znasz mnie, jestem wędrownym kupcem - powiedział i rozejrzał się wkoło. - Podróżuje po dworach i handluje artefaktami. Zbliża się wieczór, a pogoda nie sprzyja dalszej wędrówce. Wiesz gdzie mógłbym znaleźć nocleg? – spytał, spokojnym głosem.

- Możesz przenocować u mnie – odparł Garev.

- Nie, nie chciałbym sprawiać kłopotu...

- To żaden kłopot. Mieszkam sam. Wejdź, zapraszam.

Kupiec wrócił do wozu. Po chwili wszedł do chaty z dwiema dużymi torbami, ściągnął płaszcz i usiadł na krześle. Miał na sobie kolczugę, lecz to nie była jakaś zwykła kolczuga, którą nosili tutejsi strażnicy. Pięknie lśniła i była wykonana z białych łusek. Mieniła się kolorami w blasku palącej się świecy. Handlarz od razu zauważył zaciekawienie Gareva.

- To pancerz z łusek białego smoka – wyjaśnił - jest niesamowicie lekka, a zarazem żadna broń biała, łuk czy kusza nie jest w stanie jej przebić. - Jestem kupcem, ale na swoje zdobycze poluje sam. Stąd te rany na moim ciele, nie raz już minąłem się ze śmiercią. Ale gdzie moje maniery, tylko gadam i gadam. Nazywają mnie Efendi – przedstawił się nieznajomy.

- Miło się poznać, jestem Garev. Słyszałem kiedyś o tym, ale pierwszy raz mam okazje zobaczyć go na własne oczy – odparł zdumiony. - Skąd masz takie towary? - zapytał z ciekawości.

- Część zdobywam sam, a część od handlarzy zza morza. Żyje tam jeszcze wiele smoków, na tamtejszych rynkach ich skóra jest dosyć tania, a u tu osiąga niesamowicie wysokie ceny – odpowiedział kupiec z dumą w głosie. – Mogę pokazać ci parę przedmiotów posiadających magiczne właściwości lub wykonanych z materiałów niespotykanych na naszym kontynencie – zaproponował.

Po tych słowach schylił się do toreb, które leżały przy jego nogach i zaczął w nich szperać. Wyciągnął na stół kilka przedmiotów i zaczął o nich opowiadać.

- Magiczne przedmioty mają to do siebie, że wyglądają bardzo pięknie. Często kuszą nabywców samym wyglądem. Jednak cena jaką trzeba zapłacić za ich używanie jest wielka... I nie chodzi mi tutaj tylko o pieniądze – dodał.

- Co masz na myśli? – spytał niepewnie Garev.

- Widzisz ten topór? Jest zwany Toporem Kostuchy. Gdy tylko chwycisz go do ręki, nabywasz niesamowitych umiejętności posługiwania się bronią. Stajesz się doskonałym wojownikiem, nie odczuwasz strachu ani bólu, nie masz wyrzutów sumienia, a sensem twojego życia staje się zabijanie. Uwierz mi, znam historię tego topora, żaden z jego użytkowników nie dożył trzydziestki.

- Mówisz zagadkami… Miałem ciężki dzień, nie każ mi się domyślać o co ci chodzi. Wyjawisz mi czemu umierali tak młodo? Bo chyba nie z powodu śmierci w walce? – odparł Garev.

- Dobrze myślisz, mój przyjacielu. Ten topór pochłania życie jego użytkownika. Za każdą osobę, którą nim zabije, Kostucha odbiera czas jaki pozostał mu w świecie żywych.

Twarz Gareva nabrała bladego koloru. Widział już co prawda nie raz w swoim życiu różne artefakty. Zna ludzi z dworu królewskiego, którzy posługują się bronią przesiąkniętą magicznymi mocami . Nawet w klasztorze, do którego trafił po I Wielkiej Wojnie, byli mnisi takowe przedmioty posiadający. Jednak pierwszy raz słyszał, a nawet widział i mógł dotknąć oręż, którego używanie niosło tak poważne efekty uboczne dla jego właściciela.

- Nie każdy zdaję sobie sprawę z konsekwencji i zaślepia go chęć posiadania takiego artefaktu – ciągnął dalej Efendi. – Wielu już myślało, że uda im się nad tym zapanować. Inni myśleli, że to tylko legenda lub plotka. Niestety… to dzieje się naprawdę – dodał półszeptem.

Opowiadał o kolejnych przedmiotach, wyciągając na stół coraz to nowsze. Z każdym z nich, wiązała się historia, która była jeszcze ciekawsza od poprzedniej. Kupcowi, aż zaschło w gardle, od ciągłych opowieści. Wyciągnął ze swojej podróżnej torby butelkę wina, dwa metalowe kubki i zaczął polewać. Stracili rachubę czasu. Zmęczony i upojony trunkiem Garev, usnął na krześle tuż przed świtem. Gdy obudził się rano, na zewnątrz panowała piękna pogoda. Słońce świeciło, a przez okno było widać grupkę dzieci wojujących drewnianymi mieczykami. Dopiero po chwili zorientował się, że jest w chacie sam, Efendi gdzieś zniknął. Zerwał się na równe nogi, sprawdzając wszystkie zakamarki mieszkania, sakwę z pieniędzmi, skrzynie z wartościowymi przedmiotami i inne cenne rzeczy, które posiadał. Ku zdziwieni, wszystko były na swoim miejscu, nic nie zginęło.

Gdy wrócił z powrotem do izby, ujrzał pakunek leżący na łóżku, a obok niego zapisaną kartkę.

"Dziękuję za gościnę, to moja zapłata za nocleg i pogawędkę. Liczę, że kiedyś się jeszcze spotkamy – Efendi."


- Uff… Są jeszcze uczciwi ludzie na tym świecie – pomyślał.

Odłożył kartkę na bok, po czym zabrał się do rozpakowywania prezentu. Nie wierzył własnym oczą. W jednym momencie po pokoju rozbłysło milion światełek, które odbijały wpadające przez okno promienie słońca na wszystkie ściany. Była to kolczuga z łusek białego smoka, którą poprzedniego wieczoru tak się fascynował.

[Obrazek: axeofhatebylordstormdra.jpg]
[Obrazek: Piecz2.jpg]
"Nigdy nie wiedziałem co jest poezją,
próbuję tylko wytłumaczyć parę spraw."
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości