27-06-2010, 22:22
Mam nadzieję, że decyzja o przeczytaniu tego tekstu nie będzie pomyłką, hmm? ;) Bo jeśli to pomyłka, to bardzo się rozgniewam – po przerzuceniu do Writera ma 14 stron! ;>
W szczególe:
W ogóle:
Podsumowując – jeśli chodzi o klimat, pojedyncze sceny i realia, najbardziej Twój tekst pobrzmiewa mi „I am legend”. To ani zarzut, ani pochwała, po prostu skojarzenie. ;) Skądinąd film – wyjąwszy zakończenia – był momentami naprawdę fajny... Nie wiem jak książka... No pal sześć, w każdym razie takie skojarzenie wywołała „Pomyłka”. Widać, że tekst przeszedł niejedną korektę, choć jeszcze tu i ówdzie można by zastanowić się nad niektórymi fragmentami. Ładny, literacki język, z jednoczesnymi kolokwialnymi wtrętami nie pozwalającymi zapomnieć, że to prywatne notatki zdesperowanego faceta, który co prawda starał się używać języka stosownego do mowy pisanej, ale czasem po prostu nie mógł zdzierżyć. Całość trzyma w napięciu i przyciąga uwagę czytelnika. Tak trzymać. ;)
PS. Gdzieś tam rzucił mi się w oczy fragment czyjegoś komentarza... Określenie "w czarnej dupie" jak najbardziej funkcjonuje, no co Wy? :P
W szczególe:
- [kartki papieru znalazła anonimowa osoba, gdy latały one bezładnie nad Starym Miastem] – zbędny zaimek. W tym przypadku kartki papieru są jedynym rzeczownikiem rodzaju żeńskiego w liczbie mnogiej, nic innego latać nie mogło.
- No, cóż nie będę twierdził inaczej (...) – mogę się mylić, ale przecinek chyba powinien przewędrować sprzed „cóż” po „cóż. No cóż, nie będę...
- Może to się wydawać nieco dziwne i bzdurne, lecz gdy się siedzi samemu w ciemnym pokoju, otulony w brudny koc, a wokół słychać jedynie wycie psów i bicie własnego serca, ma się wiele czasu na przemyślenia. – usiłuję nadążyć za pokrętną logiką narratora i nie mogę. Dlaczego miałoby się wydać dziwne, że ma się w takich okolicznościach czas na przemyślenia? Mnie wręcz przeciwnie – wydaje się to oczywiste. Innym nie?
- Słyszałem różne historie i przez cały ten okres próbowałem poskładać wszystko w jedną całość. – już Cię lubię! Nie piszesz „okres czasu”! Wiwat! Piwo! :D
- Liczba ludności Ziemi drastycznie zmalała i przeludnienie nie było już istotnym problemem. Dalsze trwanie tej wojny było bezcelowe, gdyż w jakim celu zdobywać ziemie swojego sąsiada, skoro ma się swojej pod dostatkiem? – uff. Jednak nie jest perfekcyjnie;> Powtórzenie.
- Wieści przestały do mnie dochodzić, lecz domyślam się, że państwa zawarły jakiś rodzaj rozejmu po tym jak ich rządy zrozumiały bezcelowość toczenia tego konfliktu. – nie rozumiem do końca tego podziału: rządy państw zrozumiały bezcelowość wojny, ale to państwa zawarły rozejm. Państwo jako takie przecież niczego nie zawarło, tylko właśnie te rządy, które zrozumiały bezcelowość walki, prawda?
- Bruk wydawałoby się był nietknięty, lecz trudno było to ocenić, gdy większą część ulicy pokrywały sterty różnego śmiecia.
- Drzwi nie dały za wygraną, lecz ustąpiły pod wpływem silniejszego uderzenia. – skoro ustąpiły, to znaczy, że ostatecznie jednak dały za wygraną. Czyli może zmienić formę pierwszego orzeczenia, na przykład „nie dawały”?
- Niestety były rozerwane w kroku, dlatego odrzuciłem je na bok. Otwierałem szafki po kolei. Większość była pusta, w części z nich znalazłem dziecięce bluzeczki.
- Myślę, że będą dobrze spełniały rolę koców. – zastanawia mnie, skąd tu nagle wziął się czas teraźniejszy. W kontekście całości bardziej by tu pasowało na przykład „pomyślałem”.
- Rzeczy, które miały jakąkolwiek wartość wyniosłem na piętro i umieściłem w kącie w najodleglejszym od schodów pokoju. Zapytacie pewnie, czy nie obawiałem się, że ktoś je ukradnie. Cóż, zawsze była taka możliwość, lecz stwierdziłem, że domniemani szabrownicy nie domyślą się, że wyniosłem wszystko na piętro. – cóż, nie ma tutaj powtórzenia w dosłownym znaczeniu tego określenia. Tym niemniej powtarza się w stosunkowo małym fragmencie identyczna konstrukcja: „wyniosłem na piętro” - pobrzmiewa brzydkim echem, efekt jest nawet nieco groteskowy, jakby celowe powtórzenie: Wyniosłem rzeczy na piętro. Ha ha! Nikt się nie domyśli, że wyniosłem je na piętro! A ja je wyniosłem na piętro!. Może byłoby lepiej jakoś to przekształcić? Nie mówię, że koniecznie – sygnalizuję tylko. Nie wiem nawet czy wiadomo, co mam na myśli. ;)
- Takie wypady były niebezpieczne i zwyczajnie... bałem się. Hm. Chyba za często używam wielokropka... – e-ee, nie za często. ;) Na serio: jeśli w osobistych notatkach znajduje się tego typu uwaga, to we wcześniejszym fragmencie powinno być nieco więcej tych wielokropków, bo ich wcale dużo nie ma. Mam wielokropkofobię, więc chyba można mi ufać pod tym względem.
- Największym dla mnie zagrożeniem były dzikie zwierzęta. Agresywne, wściekłe psy stanowiły jak dotychczas jedno z poważniejszych zagrożeń.
- Stały się złe, żądne mordu i ludzkiej krwi. Nie mam wątpliwości, że to sprawka tych przeklętych atomówek i towarzyszącej im radiacji. – a może po prostu głód i zwykłe zdziczenie...? ;) :rolleyes:
- Z łatwością się przez nią wgramoliłem do środka, poczym wciągnąłem zdobyczne rzeczy. – oddzielnie.
- Pokój, w którym się znajdowałem przylegał bezpośrednio do ulicy, gdyby nie to, że drzwi były zablokowane, zresztą podobnie jak okno, do którego teraz podszedłem. – czy fakt zaryglowania drzwi sprawił, że pokój przestał przylegać do ulicy?;>
- Osobnik przeszukiwał pomieszczenie bardzo spokojnie sądząc po odgłosu kroków. - „po odgłosie” albo „z odgłosu”, jak mniemam? ;)
- Jeszcze nigdy w życiu nie zabiłem człowieka... i nigdy nie byłem ranny. Byłem wtedy w szoku i nie zdawałem sobie sprawy z zagrożenia.
- Chciałem usnąć, lecz ból jaki doświadczałem skutecznie mi to uniemożliwiał. – chyba „jakiego”?
- Pokiwałem przecząco głową – nie pamiętam gdzie, ale gdzieś niewątpliwie kiwa się przecząco głową. U nas jednak zazwyczaj kiwa się na przytakiwanie, a przecząco się kręci głową;)
- Przywędrowali z północy, za zachodu. - „z zachodu”, no nie?
- - Ale... – Zauważyłem pojawiające się w kącikach ust maleńkie krople łez – que? oO
- Znów będzie cie musiał posklejać.
W ogóle:
- Interpunkcja – przeczucie mi mówi, że nie jest perfekcyjnie. W niektórych momentach chciałoby się dostawić przecinek, ale niestety: nie są to tak oczywiste miejsca, jak pozycja przed „że” albo „który”, dlatego też nie mogę tu pomóc. Tutaj wchodzi w grę rozdzielanie przecinkami zdań podrzędnych i wtrąceń, dość subtelna sprawa. Sugeruję po prostu podrzucić tekst komuś, kto ma interpunkcję polską w małym paluszku, pewnie mógłby zmodyfikować tekst w paru miejscach.
- Opisy – tu zdecydowany plus. Nie masz chyba problemów z opisami, do tego nie brakuje Ci wyobraźni (vide patent ze ślepymi psami – naprawdę świetne). Domyślam się, że Kraków znasz z autopsji? :) Dzięki temu dużo lepiej wypada u Ciebie prowadzenie czytelnika krakowskimi ulicami, niż gdybyś osadził akcję w mieście, którego kompletnie nie znasz (tak, piję do tych wszystkich, którzy na przykład z lubością wrzucają swoich bohaterów do USA, które znają wyłącznie z filmów). Całość jest plastyczna i - przede wszystkim - przekonująca.
- Forma – sama idea spisania wszystkiego w formie dziennika jest bardzo fajna. Jeszcze lepiej jest pod koniec: zaprezentowany fragment staje się ogniwem w łańcuchu. Skończyła się czyjaś historia, ale zazębia się z historią kogoś innego. Ktoś może kontynuować pisanie tego dziennika, opisać losy starć z Kainowcami i losy Polski i świata w ogóle. Jednocześnie przecież kartki zostały znalezione fruwające gdzieś tam, więc czytelnik może próbować odtworzyć sobie te wydarzenia. Plus za ten manewr.
Podsumowując – jeśli chodzi o klimat, pojedyncze sceny i realia, najbardziej Twój tekst pobrzmiewa mi „I am legend”. To ani zarzut, ani pochwała, po prostu skojarzenie. ;) Skądinąd film – wyjąwszy zakończenia – był momentami naprawdę fajny... Nie wiem jak książka... No pal sześć, w każdym razie takie skojarzenie wywołała „Pomyłka”. Widać, że tekst przeszedł niejedną korektę, choć jeszcze tu i ówdzie można by zastanowić się nad niektórymi fragmentami. Ładny, literacki język, z jednoczesnymi kolokwialnymi wtrętami nie pozwalającymi zapomnieć, że to prywatne notatki zdesperowanego faceta, który co prawda starał się używać języka stosownego do mowy pisanej, ale czasem po prostu nie mógł zdzierżyć. Całość trzyma w napięciu i przyciąga uwagę czytelnika. Tak trzymać. ;)
PS. Gdzieś tam rzucił mi się w oczy fragment czyjegoś komentarza... Określenie "w czarnej dupie" jak najbardziej funkcjonuje, no co Wy? :P
~~~ Na emeryturze było nudno ~~~
Wróciłem więc. Tak trochę.
Wróciłem więc. Tak trochę.