Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pies Atos
#1
"Pies Atos"

Dzwonie i dzwonie i nie mogę się dodzwonić. Kurwa, kto w dzisiejszych czasach wyłącza komórkę. Dzwonie i dzwonie do różnych ludzi, których bardzo chciałbym spotkać, bo akurat mam trochę czasu wolnego.
Ona mówi: Może jakoś Macieju…Nie lubię tego: Macieju. A jakoś z reguły znaczy nie.
Dzwonie i dzwonie.
-Ta słucham. Odpowiada leniwy i niechętny głos.
-Ja w sprawie tej promocji.
-Dobra. Słuchaj będę po ciebie za jakieś pół godziny.
Kurwa, nie lubię tych służbowych wyjazdów. Wykańczają mnie. Promocje ducha, metafizyki, paranormalności, sami spróbujcie sprzedać coś takiego ludziom w dzisiejszych czasach. Wolałbym chyba sprzedawać pralki, ale cóż. Wszystko można sprzedać, nie wiem natomiast czy wszystko da się kupić. Pewnie nie.
Mówisz o tych sprawach irracjonalnych i zaczynasz sam w nie wierzyć, odczuwając drżenie. Sam siebie przekonałeś, a jeśli przekonasz sam siebie to przekonasz także innych
Mówisz i mówisz i czujesz jak opuszcza cię energia, rozkładając się po ludziach, dodając im sił i budząc ich ze snu. Tym bardziej cieszą ich słowa, które wypowiadasz, stojąc w opozycji do świata im bardziej ten świat ich pokrzywdził. Może posiadasz jakieś specjalne zdolności, może na tym polega twój sukces, który jest sukcesem firmy, którą reprezentujesz.
Firma dużo ci dała. Nauczyła cię walki ze złą strona twojego człowieczeństwa. Zabrała ci pragnienie zła pozostawiając pamięć o złych czynach, która istnieje w twoim umyśle jak blizny po oparzeniach na skórze. Firma zabrała tez ci wiele rzeczy. Nieraz walczyłeś z pustką, z myślą, że nic nie znaczysz. Szukałeś wówczas piękna, którym wypełniałeś pustkę i znajdowałeś je. Karmiłeś się tymi delikatnymi płatkami, które pachniały zaledwie kilka dni. Mimo to nadal byłeś w firmie i jesteś w niej nadal, ale nauczyłeś się być gdzie indziej, byle nie tutaj. Twój umysł i ty stworzyliście wiele światów, w których żyjesz, twoich miejsc, o których nie wie firma. W tych miejscach jest tylko ona i…
Kumple z firmy wiedza o twoich iluzjach i ucieczkach. Ostrzegają, że jeśli ktoś ze „szkoleniowców” dowie się o tym wylecisz z firmy. Wiesz, że iluzje oznaczają tutaj chorobę, która trawi i trawi i zawsze kończy się śmiercią, ale i tak nic sobie z tego nie robisz. Jesteś już daleko od tego wszystkiego. Myślisz o rezygnacji z nauki w firmie i w przyszłości z pracy dla niej. Chcesz uciec uwolnić się, bo to wszystko cię niszczy…Myślisz o niej.
Myślę, że organizator tej weekendowej promocji jest spokojny, nawet jestem o tym przekonany. Świra wyczuwam z miejsca, zaraz po uściśnięciu jego ręki. Pierdoli ci taki, jaki to on wspaniały, jaki ma posłuch, gadane i chuj wie, co jeszcze. Zaciąga ci taki niezliczona ilość zasłon przed oczy, aby ukryć swoje kompleksy i bóle. Ten jest inny. Ma ten spokój, który robi wrażenie, zrodzony w latach samotności. Widać, że rzeczywiście kroczy drogą.
Właśnie jedziemy drogą numer 10. Mówię mu, że moje życie upływa wzdłuż tej drogi. On mówi, że jest nazywana drogą śmierci. Ja już nic nie mówię. Myślę tylko, że każda droga prowadzi prędzej czy później do śmierci i dobrze, bo ile można iść lub jechać. I zastanawiam się jeszcze, na co kurwa na tylnim siedzeniu samochodu rozkładać ręcznik i stawiać na nim miseczkę z wodą, która wylewa się przy każdym hamowaniu. Zjeżdżamy z 10 na jej spokojniejsze dopływy. Dojeżdżamy do pierwszego punktu akcji promocyjnej, po czym wysiadamy.
-Mam psa. Pada z ust organizatora akcji promocyjnej. No jasne - myślę sobie. Zawsze musicie ciągnąć coś ze sobą po tej drodze. Butelki, kobiety, zwierzaki.
-Boisz się psów?
-Nie przepadam.
-Atos to mój wierny towarzysz.
Patrząc na Atos, chce mi się śmiać. Rzeczywiście jest się, czego bać. Atos wyglądał jak świnka morska, a zachowywał jakby w pokarmie otrzymywał substancje stymulujące wydzielanie dopaminy w dużych ilościach. Był po prostu obłąkańczo radosny. Biegał zostawiając sierść na moich spodniach i… cieszył się. Kurwa jak on się cieszył. Atos generalnie zadziałał na mnie negatywnie do tego stopnia, że w umyśle pojawiła mi się myśl o odcięciu jego świniomorskiej głowy tasakiem. Zwierzak się cieszył, a właściciel go dopingował. Ja tymczasem rozważałem możliwości: tasak czy mocniejszy kopniak.
-Mój Atosik. No chcesz spacerku? Masz tu kosteczkę, albo pobaw się pokemonkiem czy udkiem.
Zdecydowanie jednak wybieram tasak i opaskę na oczy dla właściciela, kiedy będę siekał psa. Atos wciąż biega i biega w kółko, aż kręćka można dostać, a do tego się jeszcze cieszy.
Ruszamy do drugiego punktu promocji. Wracamy. Atos znów biega, a właściciel rozmawia z nim jak z dzieckiem. Może, chociaż na mróz go dać to ochłonie i przestanie szaleć.
Trzeci punkt promocji zaliczony i znowu powrót, a ja mam coraz mniej energii, a jest coraz więcej ludzi zabierających ją. A on biega i biega…Atos kurwa stój! Krzyczę w myślach. Może do kuchenki go wsadzić, albo do bębna pralki i ustawić na wirowanie, a jeszcze wcześniej gotowanie, a w przypadku kuchenki to, co najmniej kilkugodzinne pieczenie, aż będzie rumiany, a potem czarny.
Punkt czwarty zaliczony, punkt piąty w trakcie…Jestem wyczerpany już nie wiem nawet, co mówię. Widzę tylko Atosa, który biega i biega…Biegnie po moim mózgu. Ślini się, gubi sierść, ale wciąż biegnie…Pazurami zadaje lekkie rany, które mnie cucą, dzięki czemu jeszcze stoję. Łapami zwija mi niektóre części mózgu niczym dywan. Generalnie Atos sieje zniszczenie w mojej głowie. Słabnę coraz bardziej…
-Kochanie a co ty tutaj robisz? No, co ty głaszczesz tego kundla?! Mało tego rozmawiają ze sobą, a raczej ona coś do niego mówi…Po chwili wstaje. Nie wiem, co jest grane. Atos i ona rozpoczynają wspólny bieg. Biegną i biegną niszcząc mój mózg i wszystko, co w nim zapisane. Po kolei giną światy, które tak misternie tworzyłem, ona i pies depczą wszystko. Muszę się bronić, zabić Atosa, ale co z nią zrobić? Mój mózg wyciąga tasak, a Atos biegnie niczego nieświadomy na swoja górę, gdzie dozna zwierzęcego oświecenia przez śmierć. Pies leży, ona przestaje biec. Patrzy na mnie tymi swoimi oczyma, a ja stoję z tasakiem i myślę czy jeszcze raz go nie użyć.
Odpowiedz
#2
To jest ciekawa miniatura. Ma klimat i wnętrze. Ma myśl.
I wykonana fatalnie edytorsko. Szkoda, że autor ją marnuje.
4/10 (jestem gotowa znacznie podwyższyć, o ile autor poprawi zwykłe błędy, który wychwyci edytor tekstu.

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#3
Czyżbym czegoś nie zrozumiała? Zakończenie rozpływa mi się .. siedzę, patrzę na tekst i zastanawiam się "ale o co kaman ?" Tekst mi się podobał, być może dlatego, że jest bardzo różny od moich. Twardy, męski, poprowadzony z obcą mi logiką. I tylko chwilami łapałam się na tym, że miałam ochotę "przebiec go" oczami i wybiec w przód.
I pozostaję jednak w przeświadczeniu - chyba czegoś tu nie zrozumiałam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości