14-06-2012, 17:11
wrzucam to tutaj, bo nie do końca wiem, do jakiego działu można to zakfalifikować.
W nocy znów nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok usiłując zasnąć, jednak Morfeusz nie nadchodził. Postanowiłam pójść na plażę. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam ku pięknej plaży, do której miałam kilka kroków. Poszłam tam z nadzieją, że będę mogła w spokoju przemyśleć parę spraw i posłuchać ulubionej muzyki. Dość szybko poczułam piasek pod nogami, czym prędzej chciałam znaleźć się przy wodzie. Kolejna noc spędzona poza domem, pięknie.
Jednak ta noc nie była taka jak kilka poprzednich. Miałam wrażenie, że nie jestem na plaży sama. Wyłączyłam iPoda, schowałam go do kieszeni sukienki i wstałam cicho nasłuchując, jednak nic do mnie nie dotarło. Nic, ani najmniejszego szmeru. Mimo to, coś wywołało mój niepokój. Z natury jestem osobą nieco podejrzliwą, więc to nic dziwnego, że wszędzie szukam podstępu. Postanowiłam spojrzeć do tyłu i kiedy to zrobiłam, zobaczyłam, że moje obawy nie były bezpodstawne. Kilka metrów ode mnie przechadzał się młody mężczyzna w czarnej pelerynie, którą rozwiewał wiatr niesiony od morza. Zdziwiłam się, że nie jest mu gorąco. Mimo późnej pory było zadziwiająco ciepło. Wciąż patrząc na mężczyznę, który na szczęście zdawał się mnie nie zauważać zastanawiałam się, co zrobić. Odejść i udawać, że ta noc była taka, jak poprzednie, czy podejść do niego? Po kilkudziesięciu sekundach namysłu doszłam do wniosku, że warto poznać człowieka, który – podobnie jak ja, lubi plażę nocą. A może wcale nie lubi, tylko czeka na kogoś? Tego nie wiedziałam, jednak mimo wszystko postanowiłam podejść do niego. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Kiedy chcę, potrafię się poruszać naprawdę cicho, więc udało mi się podejść do niego niezauważona.
Dopiero, kiedy cicho powiedziałam „Witaj” odwrócił się w moją stronę i przybrał zdziwiony wyraz twarzy. Podobnie jak ja, myślał, że jest na plaży sam.
Witaj – odpowiedział przywdziewając na twarz kpiący uśmiech. - Co o tej porze kobieta, taka, jak ty robi sama nocą na plaży?
Odpoczywam – odparłam zgodnie z prawdą. - Coś w tym niestosownego, nieodpowiedniego?
Nie, oczywiście, że nie – odparł. - Po prostu zastanawiam się, czy nie boisz się chodząc sama nocą?
Nie – odpowiedziałam patrząc w jego oczy, które notabene były wyjątkowo ładne: w kształcie migdała, z wyjątkowo długimi, jak na mężczyznę rzęsami, tęczówka natomiast była tak ciemna, że trudno było dostrzec choćby zarys źrenicy. Ciekawe.
Nagle wszystko się zmieniło. Nieznajomy bez słowa zbliżył się do mnie i popchnął na piasek, czego absolutnie się nie spodziewałam. Zdążyłam jeszcze pomyśleć „Oto twój koniec, Lilith ...” zanim jego usta zbliżyły się do mojej szyi, a jego kły wbiły się w moją aortę. Jeszcze kilka sekund byłam świadoma, później odpłynęłam w czarną nicość ...
W nocy znów nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok usiłując zasnąć, jednak Morfeusz nie nadchodził. Postanowiłam pójść na plażę. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam ku pięknej plaży, do której miałam kilka kroków. Poszłam tam z nadzieją, że będę mogła w spokoju przemyśleć parę spraw i posłuchać ulubionej muzyki. Dość szybko poczułam piasek pod nogami, czym prędzej chciałam znaleźć się przy wodzie. Kolejna noc spędzona poza domem, pięknie.
Jednak ta noc nie była taka jak kilka poprzednich. Miałam wrażenie, że nie jestem na plaży sama. Wyłączyłam iPoda, schowałam go do kieszeni sukienki i wstałam cicho nasłuchując, jednak nic do mnie nie dotarło. Nic, ani najmniejszego szmeru. Mimo to, coś wywołało mój niepokój. Z natury jestem osobą nieco podejrzliwą, więc to nic dziwnego, że wszędzie szukam podstępu. Postanowiłam spojrzeć do tyłu i kiedy to zrobiłam, zobaczyłam, że moje obawy nie były bezpodstawne. Kilka metrów ode mnie przechadzał się młody mężczyzna w czarnej pelerynie, którą rozwiewał wiatr niesiony od morza. Zdziwiłam się, że nie jest mu gorąco. Mimo późnej pory było zadziwiająco ciepło. Wciąż patrząc na mężczyznę, który na szczęście zdawał się mnie nie zauważać zastanawiałam się, co zrobić. Odejść i udawać, że ta noc była taka, jak poprzednie, czy podejść do niego? Po kilkudziesięciu sekundach namysłu doszłam do wniosku, że warto poznać człowieka, który – podobnie jak ja, lubi plażę nocą. A może wcale nie lubi, tylko czeka na kogoś? Tego nie wiedziałam, jednak mimo wszystko postanowiłam podejść do niego. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Kiedy chcę, potrafię się poruszać naprawdę cicho, więc udało mi się podejść do niego niezauważona.
Dopiero, kiedy cicho powiedziałam „Witaj” odwrócił się w moją stronę i przybrał zdziwiony wyraz twarzy. Podobnie jak ja, myślał, że jest na plaży sam.
Witaj – odpowiedział przywdziewając na twarz kpiący uśmiech. - Co o tej porze kobieta, taka, jak ty robi sama nocą na plaży?
Odpoczywam – odparłam zgodnie z prawdą. - Coś w tym niestosownego, nieodpowiedniego?
Nie, oczywiście, że nie – odparł. - Po prostu zastanawiam się, czy nie boisz się chodząc sama nocą?
Nie – odpowiedziałam patrząc w jego oczy, które notabene były wyjątkowo ładne: w kształcie migdała, z wyjątkowo długimi, jak na mężczyznę rzęsami, tęczówka natomiast była tak ciemna, że trudno było dostrzec choćby zarys źrenicy. Ciekawe.
Nagle wszystko się zmieniło. Nieznajomy bez słowa zbliżył się do mnie i popchnął na piasek, czego absolutnie się nie spodziewałam. Zdążyłam jeszcze pomyśleć „Oto twój koniec, Lilith ...” zanim jego usta zbliżyły się do mojej szyi, a jego kły wbiły się w moją aortę. Jeszcze kilka sekund byłam świadoma, później odpłynęłam w czarną nicość ...