Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ogród
#1
Ogród


- Coś słyszę? I skąd?
- Z białego kraju chmury - z krawędzi marmurowych kolumn altany. Skrada się ku nam ciemnozłote, gorejące słońce, nieboskłonem jak bukietem błękitnych malw dla nas kołysząc - odpowiadasz.

 Nie wiem, kim jesteś, gdy tak idziesz przy mnie po tej drodze. Nie wiem – mężczyzną czy kobietą, przyjacielem czy kochankiem. Czy my w ogóle się znamy? Ile masz lat? Wspinasz się na wzgórze wśród kwitnących barwnie trzewi ogrodu. Stąpasz twardo, jak ciemięzca, lecz zaraz poruszasz się z pełnią gracji i subtelnością kroczącej miękko łani - przeskakujesz klomby. Ja za tobą.
Uśmiechasz się. Ten uśmiech spływa po twoim ciele mając za źródło kąciki oczu. W końcu przeskakuje na czubki moich palców. Chyba trzymam cię za rękę. 
Sycimy kwiaty barwami każąc się zastanawiać, czy kiedykolwiek przedtem były prawdziwe. Puszą się dalie i peszą róże. Ta chwila kładzie się usłużnie pod naszymi stopami, wlewa do dziur w ziemi nie dając mi się potknąć. Jednym gestem wyprasza kamienie. Jest jak woda - piję ją, by żyć, ale też jak wino, którego smakuję dla samej rozkoszy.
Długa trawa wokół nas drży i faluje, wyglądając ku nam lękliwie przez kwiecie. Świszcze pod batem wiatru jak krzyczące, głodne tłumy. Źdźbła kładą się miękko na ziemi - zakosami, licznie jak mijające lata, gdy tylko na nie spojrzę, a patrzę despotycznie. Są nietrwałe w swej postaci, ale na pewno tu będą, i będą przybywać.
W tym jednak miejscu ścieżka się rozdwaja, pozostawia za sobą gwar, i kłóci już tylko z samą sobą o to, którędy dotrze na szczyt wzgórza. Przed nami zbyt wielkie ciężary leżą głazem, aby mogła chcieć je nieść idąc krócej, do przodu. 
Skręcimy w lewo. Ono nie załka ukradkiem, gdy wbijemy w nie pięty. Stamtąd dobiega nas pomruk innej niż płacząca fontanny - to ku niej zdążamy.
Spójrzmy więc teraz na chichoczące beztrosko rumiane azalie, ślące ku nam wonne motyle bijące skrzydłami z ich własnych płatków - siadają nam na nosach, zalotnie, jak listy o wstawiennictwo, w wazon - szydzę ujmując na chwilę w palce głowę jednej z nich, o urodę. Darzymy je ulotnymi półsłówkami odchodząc i wiedząc, że podszeptują o nas między sobą.
Plusk wody wabi nas jak spragnione zwierzęta. Jak wszystkich od wieków.
Nie możemy czekać. Unosimy twarze ku niebu jak gończe psy i nasłuchując zmuszamy się do biegu. Musimy zerwać delikatne kielichy czerwonych datur* słysząc, jak kwiaty wokół nas gaworzą w zdziwieniu z pluskiem wody. Kłębi się ona w granitowej sadzawce słowami, które wypowiemy, albo które przepadną. Słyszę je wszystkie - spadają szumnie. Wyjąc proszą, aby zwilżyć nimi wargi.

Ach, zbyt wiele ich było, zbyt wiele złowił kielich datury…


Znów brzmią kolejne słowa - część z nich mamrocze mi w głowie o zmierzchu. Marszczę brwi - Ty też to słyszysz.
Teraz w swe dłonie pośpiesznie łapiemy zduszone, czerwone od wysiłku padania, promienie dogasającego słońca. Upleciemy z nich wieniec, w którym zaśniesz tym, co ceniłam najbardziej - uśmiechem. Na moich ustach, bym mogła cię nim wspominać, gdy przyjdzie mi się ocknąć wieczną nocą (Będę równie ciemna), i powiedzieć; jesteś już tylko wyblakły powidok zmysłów, które nie mogą pogodzić się z utratą.
Jak zdjęcia.
Wtedy, widmo przeszklone czasem, wzrokiem pustym będziesz toczyć moją nową chwilę jak czerw. Bo ja składam się z chwil - Ty jesteś już jak zamknięty pokój. Tam tylko się kurzy. Wciąż stoją te same meble, stoi na stole zastawa, wiszą te same obrazy, ale to są dzieła, na które chcę patrzeć, patrzeć, patrzeć. Nie mam bowiem klucza, aby wejść. Wciąż też przecieram rękawem jedyne niezamglone okno, wpatrując się błagalnie jak głodny, który nigdy nie dotknie ani nie posmakuje już chleba, ale nie dane mu będzie umrzeć. Będzie patrzeć.
Ja jestem, stałam się, jednym ze źdźbeł trawy w ogrodzie.
Któż mnie przezeń wiódł? A cóż było najcenniejsze?



*  Nazwa datura pochodzi z języka hindi – dhatūrā (kolczaste jabłko). 
Odpowiedz
#2
No i znów... Ładne to, całkiem dopracowane. Dopieszczone, odpucowane... No ale po co? O co chodzi?
Są tu dwie sceny: Jedna z ogrodu, napisana z rozmachem eksplozją kolorów zapachów i ruchu, druga z zastygłego pokoju, tak zastygłego, że nawet czas tam zdaje się nie płynąć. Ładnie napisane daje się poczuć emocje i to dobrze.

Gorzej, że nie znajduje celu tych emocji. Odpowiedzi na pytania: po co? ma co? dlaczego? A warto by było, żeby cała ta paleta uczuć kolorów i czego tam jeszcze czemuś służyła.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Dobry wieczór, Gorzki, miło, że skomentowałeś i wyraziłeś swoje wątpliwości.

Po co? Na co? I dlaczego dręczysz nas tym tekstem, Hakai?! Big Grin
Chciałabym ścigać na PW, ale... ale cóż, niech tę chęć diabli. Sensu proszę szukać w utracie.
Sądziłam, dodając na końcu pytania, że to rozwiąże nieco problem interpretacyjny. Bo cóż wiodło? A cóż jest najcenniejsze dla czytającego? Oczywiście skupiając się raczej na emocjach, bo ogród ten, jakby nie spojrzeć, jest raczej mało rzeczywisty. Tak naprawdę im dłużej szli, tym bardziej siebie wzajemnie tracili. Tracili ten początkowy, błogi stan.
Cóż, najpierw lekceważenie, potem chodzenie, powiem kolokwialnie, na łatwiznę, następnie drwiny, a na sam koniec posypało się zbyt wiele słów. Swoją drogą datura nie jest tu z przypadku;  "Nazwa datura pochodzi z języka hindi – dhatūrā (kolczaste jabłko)".  Coś mówi? Big Grin Spójrzmy na to wszystko metaforycznie, w zależności, właśnie, od ów najważniejszego.
Koniec chyba stał się jaśniejszy - tęsknota za utraconym. Szczęściem, miłością, bezpieczeństwem; kto wie? Wink
Odpowiedz
#4
Nie żeby zaraz dręczył Smile.

No ale właśnie.... Tu postawię się w roli niedouczonego czytacza. Bo i takim jestem. Poniekąd kluczem do tekstu jest owa "datura". Teraz to wiem, bo mi powiedziałeś. Kolczaste jabłko wiele tu wyjaśnia. No ale skąd czytelnik ma to wiedzieć? Ja np. odebrałem dosyć staranne wykształcenie, ale techniczne. Czytając, przyznam, że wziąłem tę "daturę" za jakiś tam kwiatek. Ot tak po prostu. Bo i skąd miałem wiedzieć, że to ważny symbol?
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Osobiście, jeżeli czytam tekst, i słowo w nim jest mi obce, zwyczajnie je, bez wstydu czy zażenowania, sprawdzam. Szczególnie, gdy wywołało tak drastyczną zmianę w akcji.
Jak sądzę - przypis załatwi tę kwestię.
Dziękuję, raz jeszcze, za pomocne komentarze. Smile
Odpowiedz
#6
Piękna proza poetycka. Jednakowoż do mnie nie przemawia. To trochę tak, jakbym słuchała sentymentalnej piosenki w jakimś pięknym, obcym języku. Jest gładko, płynnie, romantycznie ale... po kilku zdaniach przestaję się skupiać na wymowie i sensie. Nie twierdzę, że przez to tekst jest zły, tylko moja percepcja nie daje rady tego wszystkiego przetworzyć.
Ale to jest naprawdę ładnie napisane Smile
Odpowiedz
#7
Cóż, może to mi po prostu "wyprano" głowę. Nie będę rzucać tytułami i nazwiskami sprawców. Big Grin
Za wszelkie miłe słowa, jak i sam komentarz, bardzo dziękuję.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości