Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Magazyn
#1
Robert głośno odetchnął. Wybicie godziny szesnastej oznaczało dla niego koniec pracy. Sprzątanie wielkiego magazynu było zajęciem ciężkim oraz dość monotonnym, jednak comiesięczna pensja zasilająca jego konto z nawiązką rekompensowała włożony w pracę trud.
- Co, Robert, koniec już na dziś, no nie?
Pan Stefan był dozorcą tego budynku. Jedyną istotą, która poza Robertem tu pracowała. Nie wiadomo było dokładnie od jak dawna pan Stefan pełnił funkcję dozorcy. Ten sympatyczny, wysoki, lekko przygarbiony i zasuszony staruszek zdawał się być tutaj od zawsze.
Robert niejednokrotnie próbował wyciągnąć coś ze starca o nim samym, jednak ten uparcie milczał. Po paru próbach chłopak ostatecznie się poddał, choć jego ciekawość cały czas płonęła.
- No koniec. Trzeba w końcu trochę odpocząć po robocie, no nie?
- Kiedyś trzeba... – odparł dozorca z dziwnym uśmiechem.
Robert wyszedł z magazynu i zbliżał się do swojego samochodu. Dostał go na osiemnaste urodziny. Czarny, odremontowany Volkswagen Golf był jego największą dumą oraz skarbem. Większość swojej pensji wkładał w modernizację samochodu.
W drodze do niego Robertowi towarzyszył dozorca.
- A właśnie Panie Stefanie, mam pewne pytanie. Mogę?
- Wal chłopcze, ale nie gwarantuję, że odpowiem.
- Pracuję już tu jakiś czas, a nie widziałem nikogo innego tutaj poza nami. To dość duży budynek i nie powinni tu być jeszcze jacyś ochroniarze, psy stróżujące, albo alarmy?
Pan Stefan zatrzymał się. Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas połączony z kpiącym uśmieszkiem. Robert zdziwiony taką reakcją też przystanął.
- Nie ma tu żadnych ochroniarzy, żadnych psów ani żadnych alarmów. Nigdy nie było, i jak sądzę nigdy nie będzie.
- Co? Dlaczego?
- Bo to całkowicie zbyteczne – na twarz staruszka powrócił dobrotliwy uśmiech. – Nie zaprzątaj sobie tym głowy.
No, to ja już idę. Miłego weekendu – dozorca pozdrowił Roberta dłonią, po czym udał się do swojej stróżówki.
Chłopak jeszcze przez chwilę stał przy samochodzie rozważając dziwaczne słowa oraz reakcję dozorcy.
Wzruszył ramionami w końcu, i zasiadł za kierownicą swojego ukochanego samochodu by wrócić do domu. Staruszkowi zapewne odbiło z samotności, choć wygląda to na nieszkodliwego szmergla. Nie było, co się tym martwić, dziś czekała go nieźle zapowiadająca się impreza z paczką.
Zero problemów – to lubił.


***

- Pierdolisz? Zero zabezpieczeń? – Guma pociągnął solidnego łyka piwa z pokalu opróżniając go przy tym do połowy.
- No tak jak mówię – zupełne nic. Sam się zdziwiłem – Robert zaciągnął się głęboko papierosem.
Reszta paczki w milczeniu słuchała. Większość z nich była tym typem ludzi, których się na ulicach unika, szczególnie, gdy jest ciemno, a wokoło nie ma żywej duszy.
Robert poznał ich przypadkiem, gdy jeden z jego znajomych poprosił go o dostarczenie niewielkiej paczki pod pewien adres. W efekcie trafił do mieszkania Gumy, gdzie w najlepsze trwała impreza. Alkohol lał się obficie, w efekcie, czego coraz więcej par dawało się ponieść hormonom. Do kompletu brakowało tylko narkotyków, ale okazało się, że dostarczając paczkę, rozwiązał ten problem. Z wdzięczności Guma zaprosił Roberta do dołączenia do imprezy. Wtedy też pierwszy raz Robert poczuł odlot narkotykowy. Do domu powrócił nad ranem, ale było warto. Potem jeszcze kilka razy podrzucał im dragi, przez co udało mu się wkupić do grupy.
Byli razem silni. Robert – chudzielec, tchórz oraz drobny cwaniaczek miał poczucie siły będąc z grupą. Nikt go nie zaczepiał, nie popychał – inni go szanowali, dlatego starał się robić, co mógł, aby pozostać w grupie Gumy.
- No dobra, kurwa – Guma przechylił się przez stół w kierunku Roberta. – Nie wiadomo, co jest w skrzyniach, nie ma żadnych alarmów, pałkarzy i innych gówien, a całego obiektu pilnuje jeden zasuszony dziadek. Ponadto cały ten magazyn jest położony na głębokim zadupiu poza miastem. Powiedz no mi, co byś powiedział jakbyśmy sobie tam weszli i dokładnie sprawdzili, co tak naprawdę tam jest, co?
Reszta grupy potwierdziła pomysł zgodnym pomrukiem.
- Coś tak zbladł Robert? Nie chcesz sprawdzić, co dziadek tam chowa? – Guma przybliżył się tak bardzo, że Robert czuł na sobie jego cuchnący piwem oddech. – Pękasz?
- Nie, ja...hmm, cóż... a jeśli cos się komuś stanie?
Odpowiedzią był głośny wybuch śmiechu. Cała grupa rechotała w najlepsze, jakby usłyszeli świetny żart.
- No, co Ty, idziemy przecież tam tylko obejrzeć sobie skrzynki, nie? Przecież nie ma tam żadnych ochroniarzy – tak, więc nie ma nawet, komu wpieprzyć. A o staruszka się nie martw. Unieruchomi się go tylko trochę, nie chcemy przecież żadnych poważnych kłopotów, nie?
Robert nie wiedział, co odpowiedzieć – z jednej strony, jeśli by odmówił mogliby go po prostu wyśmiać i wyrzucić z grupy. Z drugiej zaś, cholernie się bał, że może mieć potem przesrane jak nigdy. Policja, więzienie...
Ale był częścią grupy, był silny. Poza tym Pan Stefan mógł mu powiedzieć, co jest w skrzyniach, wtedy nie było by żadnego problemu. Tak...właśnie...żadnego problemu.
- Idę z wami. Jasne, że idę. Jesteśmy razem, nie?


***

Księżyc świecił jasno jak nigdy przedtem się nie zdarzało. Było jasno, przez co magazyn był doskonale widoczny.
- Dobra, pamiętajcie – zero niepotrzebnego hałasu, wszystko tak jak uzgodniliśmy – Guma przypomniał wszystkim.
Plan był prosty: jeden z nich ogłusza i krępuje dozorcę, reszta wchodzi na teren magazynu przez dziurę w ogrodzeniu. Do wnętrza budynku dostają się bocznymi drzwiami.
W środku, sprawdzają skrzynie, i jeśli będzie warto, zabierają zawartość. Wychodzą tą samą drogą, po czym odjeżdżają zaparkowanym kawałek stąd samochodem Roberta.
Jak na razie wszystko szło idealnie. Gdy dostali sygnał, że staruszek jest na czas włamania unieruchomiony wycięli nożycami do metalu dziurę w ogrodzeniu, przez którą weszli na teren magazynu. Ku ich zdziwieniu boczne drzwi nie były zamknięte.
Starając się zachowywać względną ciszę i ostrożność weszli do wnętrza bydynku.
Wnętrze magazynu było praktycznie całkowicie zastawione skrzyniami. Poruszać się można było między nimi jedynie wąskimi alejkami. Robert czuł się tu dziś wyjątkowo upiornie. Panująca wokół absolutna cisza oraz zaduch sprawiały wrażenie, jakby byli w jednej wielkiej trumnie.
- Hej, gdzie jest Bóbr? Miał do nas dołączyć w środku – zauważył któryś.
- Znasz go, pewnie został na zewnątrz przypilnować tego staruszka. Jest przesadnie ostrożny czasami – Guma parsknął cicho.
- Dobra, kurwa. Otwieramy którąś...ta się nada – wąskim światłem latarki wskazał na jedną z leżących na podłodze jednakowych skrzyń.
Dwóch z nich, uzbrojonych w łomy, wzięło się za otwieranie, a reszta stanęła wokół obserwując w skupieniu.
- Kurwa, Guma, tu nie ma żadnego oznaczenia, co tu jest, skąd i gdzie ma być przesłane. I każda skrzynia jest nie oznakowana. To trochę dziwne – rzucił któryś.
- Zamknij się.
Przez chwilę słychać było tylko cichy trzask pękającego drewna. W końcu wieko puściło.
- Ziemia? Co to kurwa ma być? – Wściekłość i zdziwienie malowały się nie tylko na twarzy Gumy, ale też pozostałych. – Rozgrzebcie to, kurwa!
Przez chwilę odsypywali ziemię, gdy nagle jeden ze złodziei odskoczył z krzykiem.
- Ja pierdolę! Tu jest jakiś trup!
- Co? Jaki trup?
- Trup, Guma. To ewidentnie ciało, choć nie wiem czy to człowiek. Spójrzcie na twarz.
Drugi, który rozkopał skrzynię całkowicie poświecił na ciało latarką. Gdy snop światła padł na zawartość magazyn wypełniły ciche przekleństwa i zduszone okrzyki.
Ciało było przeraźliwie chude, całkowicie bezwłose oraz trupioblade, jednak tym, co przyciągało najbardziej wzrok była zdeformowana twarz trupa. Miała spłaszczony, jak u węża nos, oraz wąskie usta wykrzywione czymś, co było pośrednie między grymasem złości lub obrzydzenia.
- Co to, kurwa, jest, co? Odpowiedz mi! – Wściekły Guma złapał Roberta z kurtkę i szarpnął nim mocno.
Sam Robert nie wiedział już, co go bardziej teraz przerażało. Wściekły Guma, czy zdeformowane zwłoki w skrzyni.
- Nie wiem, Guma, skąd...
Tamten pchnął go mocno na ścianę jakiegoś kontenera.
- Nie wierzę ci – wysyczał. – Pracujesz tu od prawie roku i kurwa nic nie wiesz? Przecież czegoś takiego tak łatwo nie da się ukryć!
Robertowi głos załamał się już w falset.
- Nic nie czułem i nie widziałem. Mówiłem przecież!
Ktoś ich zawołał. Kilkoro, co odważniejszych otworzyło kilka innych skrzyń. W każdej było to samo – ziemia, oraz zagrzebany w środku zdeformowany trup.
- Co tu się do cholery wyrabia? Wychodzimy stąd, kurwa! Już! – W głosie Gumy dało się już słyszeć autentyczną panikę.
Popchnął przerażonego Roberta na ziemię i rzucił się w kierunku drzwi. Chłopak próbował wstać, ale ktoś go popchnął. Reszta grupy minęła go w pośpiechu.
Wtem do jego uszu doleciał wściekły skowyt. To Guma.
- Drzwi! Kurwa, ktoś zamknął te pieprzone drzwi! Kuurrwaaaaa!!!
Robert nie wiedział już, co robić. To wszystko wydawało się jakimś sennym koszmarem. Skrzynie, trupy – to było chore!
Cały gang głośno krzyczał. Przerażony Robert nie zwrócił uwagi na to, że krzyki wściekłości zastąpiły przeraźliwe wrzaski.
Nagle jego wzrok padł na skrzynię, którą otworzyli jako pierwszą. Była pusta. Ciało zniknęło.
Teraz sam zaczął krzyczeć. W panicznej ucieczce rzucił się do drzwi.
Niespodziewanie poślizgnął się na czymś i poleciał szczupakiem do przodu. Wpadł w coś lepkiego, i mokrego. Miał metaliczny zapach.
Dopiero po chwili się zorientował, że leży w ludzkich wnętrznościach, konkretniej Gumy, a to, na czym się poślizgnął była krew.
Rozejrzał się dokoła. To, co kiedyś było jego przyjaciółmi, było teraz skotłowaną i bezładną masą mięsa oraz krwi. Wszystko wokół było zbryzgane posoką. Metaliczny zapach krwi, mięsa oraz strachu wwiercał się w mózg niczym świder.
Zaczął się trząść, czuł, że za chwilę oszaleje.
Za jego plecami rozległ się syk. Najpierw cichy, jednak stopniowo narastający.
Robert powoli odwrócił się.
Na szczycie jednego ze stosów skrzyń siedział obudzony przez z nich stwór. Był cały umazany krwią, a z jego półotwartych ust wisiał strzępek mięsa. Nagle stwór wydał z siebie przeciągły wizg.
Robert zobaczył, że w ustach bestii tkwią dwa rzędy trójkątnych, jak u rekina zębów. Spojrzał nagle na prawo. Na innym stosie przysiadł kolejny potwór, prawdopodobnie jeden z tych, które zostały później obudzone. Po chwili pojawił się kolejny.
Okrążały go. Powoli. Wyglądały jakby syciły się jego strachem.
Zamknął oczy.
Krzyk i ból.
Krew.

***

Pan Stefan spokojnie siedział w swojej stróżówce i czytał gazetę. To co zostało z chuligana próbującego go ogłuszyć leżało na zewnątrz budki, ale dozorca zdawał sobie sprawę, że zaraz trzeba go się będzie skutecznie pozbyć. Zaciągnięcie do magazynu wydawało się w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem.
Gdy usłyszał przerażające wrzaski z magazynu uśmiechnął się lekko.
- Nie ma tu żadnych ochroniarzy, żadnych psów ani żadnych alarmów. Nie potrzeba żadnej ochrony z zewnątrz.
Jego uśmiech poszerzył się ukazując ostre końcówki igłowatych zębów.
- Mój towar broni się sam.
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#2
No muszę przyznać że jestem pod sporym wrażeniem Smile
Opowiadanie jest dość sztampowe i schematyczne, o co jednak trudno mieć pretensję jako że trudno wymyślić coś oryginalnego.
Ciekawy styl pisania, prosty, wręcz naiwny.
Świetnie napisana scena rozszarpywania gangów, szkoda tylko że całe opowiadanie jest takie krótkie.
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.
Odpowiedz
#3
Nie wiem czy będziesz wiedział o co mi chodzi, ale opowiadanie jest zbyt... techniczne... suche. A pomysł dobry jak na krótki utworek, chociaż gdy napisałeś że w skrzyniach była ziemia, to wiedziałem jak to się skończy. No i te rekinie zęby mi pachą 30 dniami nocy Big Grin
I co to znaczy "wizg".

pozdrawiam i zachęcam do pisania więcej
One sick puppy.
Odpowiedz
#4
"Wizg" to wysoki, przenikliwy głos lub dźwięk, a 30 Dni Nocy jeszcze nawet nie było w zapowiedziach do kin jak to napisałem:]
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości