10-01-2011, 22:16
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-01-2011, 22:19 przez sithisdagoth.)
Po namysłach postanowiłem, że jednak zamieszczę tu te opowiadanie.
Krótko i na temat. Skoncentrowałem się przede wszystkim na dialogach(od jakiegoś czasu tak mam), ograniczając całą resztę. Kilka wulgaryzmów.
6 stycznia 2004 16:27
Śnieg zasypywał wszystko dookoła. Pokrywał ulicę, chodnik, samochody, budynki. Uczucie zimna potęgował silny wiatr. Zmarzniętą dłonią wcisnął klamkę. Drzwi otworzyły się z oporem tocząc przed sobą grubą warstwę śniegu. Wewnątrz klatki schodowej było odrobinę cieplej. Schody. Pierwsze piętro, drugie, trzecie, czwarte. Drzwi.
- Co do... - nie dokończył. - Brodaty mężczyzna stojący w pokoju podciągną spodnie z poziomu kolan do pasa. Zapinał rozporek.
- To nie to co myślisz. - Przetarła usta wyciągając swoją głowę spomiędzy nóg brodacza. Wciąż stała na kolanach.
- Nie! To jest dokładnie to o czym myślę! - Podniósł głos. Nerwowo zacisnął pięści.
- Ale... - Jasnowłosa zająknęła się.
- Jakie kurwa ale? Co kurwa ale? - Wrzasnął.
- My tylko... - próbowała naprędce wymyślić jakąś wymówkę. Bezskutecznie.
- Tak! Wy tylko uprawialiście seks oralny! - Dokończył zamiast niej. Miał rację.
- Ja może lepiej już pójdę. - Bąknął brodacz.
- Stój kurwa! Ani mi się waż ruszyć! - Groźba poskutkowała. Brodaty usiadł na sofie, położył ręce na kolanach. Milczał. - Może herbaty? - Zapytał jak gdyby nigdy nic, spokojnie, bez nerwów. Nikt nie odpowiedział. - Nie to nie. Wasza strata. - zdjął kurtkę, powiesił na wieszaku. Czarna koszulka z krótkim rękawem nie zasłaniała licznych blizn na przedramionach, ani śladów po igłach strzykawek. Nie lubił na nie patrzeć. Przypominały mu o przeszłości. O czasach, gdy jedynym celem życia było zdobycie pieniędzy na następną działkę. Zawsze widział wtedy obraz siebie. Z ręką przewiązaną powyżej łokcia starym sznurowadłem, w jednym z miejsc nazywanych "norami". Siedział w kałuży własnych wymiocin, wśród obskurnych, zimnych ścian. Brudny, zmarznięty, głodny.
Przysunął krzesło do ładnego jednonogiego stoliczka w kolorze hebanu. Był to jeden z pierwszych mebli, które kupił do ich wspólnego mieszkania. Zupełnie nie pasował do reszty, ani do ogólnego wystroju, jednak oboje mieli do niego pewien sentyment, choć gdyby ich o to zapytać pewnie by zaprzeczyli. Usiadł. Przez bardzo długą chwilę panowało niezręczne milczenie. Jak cisza przed burzą. Mało efektywnie próbował zachować spokój. Ręce dygotały mu niekontrolowanie, zęby zaciskały się coraz mocniej. Spojrzał jej prosto w oczy. Było to jedno z tych ciążących spojrzeń, które sprawiają, że człowiek czuje jakby był przez nie miażdżony, albo rozrywany na strzępy. Płytki wdech. Jej wargi poruszyły się. W powietrzu zaszeleściło krótkie, ciche "przepraszam".
- "przepraszam" - powtórzył sarkastycznie - A za co ty mnie właściwie przepraszasz, co? - Nie otrzymał odpowiedzi. Nie oczekiwał jej. - za to, że obciągałaś temu popaprańcowi gdy mnie nie było, czy za to, że jesteś pieprzoną, dupodajną zdzirą? - Ponownie odpowiedzią było jedynie milczenie. - Powiem ci jeszcze coś. - pięści zacisnęły mu się samoistnie - Mam głęboko w dupie twoje "przepraszam"! - wywrzeszczał chyba najgłośniej jak tylko potrafił. Uspokoił się. Oderwał kawałek zamówionej ostatniego wieczora pizzy. Przeżuwał niezwykle wolno pozwalając ciszy spotęgować napięcie. Przełknął kęs, resztę odłożył.
- Warto było? - ciągnął serię pytań.
- Nie. - Odpowiedziała krótko.
- To czemu to zrobiłaś? - spokojny ton jego głosu nie odzwierciedlał stanu w jakim się znajdował. Nie pasował do człowieka, którego życie dopiero co zaczęło się walić. - Nie czekał na odpowiedź. - Brakowało ci czegoś? Za mało się starałem? Czy po prostu dupa cię swędziała? - Po tych słowach jej oczy zeszkliły się nagle. - Jeśli tak to trzeba było powiedzieć! - zwiesiła głowę wstydliwie unikając jego wzroku - Kupiłbym ci jakieś dildo, byłoby po problemie! - Po policzku ściekła jej pierwsza łza. Nie ostatnia. - Jeszcze dziś rano mówiłaś "kocham cię misiu", jak wychodziłem do pracy. - Kilka sekund pauzy - I ja ci uwierzyłem! - Nagle poczuł się wykorzystywany. Zdał sobie sprawę, że to co uznawał dotąd za szczęśliwe życie było tylko iluzją. - Wierzyłem za każdym razem! We wszystkie twoje kłamstwa. W całe te pierdolenie o miłości, przeznaczeniu, szczęściu i w resztę tego kitu, który mi wciskałaś! - Szlochała cicho. - Spójrz na mnie. - Nie zareagowała. Wciąż zakrywała twarz dłońmi - Podnieś swój parszywy ryj i spójrz na mnie! - Wykrzyczał. Poskutkowało. Powoli uniosła głowę. Jasne włosy lepiły się do mokrych od łez policzków. - Powiedz mi, czy ty kiedykolwiek mnie kochałaś? - Zależało mu na odpowiedzi. Milczał wymownie dopóki jej nie usłyszał.
- Wciąż cię kocham. - Wyszeptała próbując powstrzymać się od płaczu.
- Wciąż mnie kochasz? - Zaśmiał się w bardzo wymuszony sposób - W takim razie gratuluję pomysłu na okazywanie miłości! - Ugryzł napoczęty niedawno kawałek pizzy. Brodaty chciał wstać. Jedno spojrzenie zmieniło jego zamiary. - Czego ci kurwa brakowało? - Nie spodziewał się odpowiedzi.
- Ciebie! - Krzyknęła. - Kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliśmy? Od ponad roku ani razu nie bylismy w kinie, ani razu nie zabrałeś mnie do restauracji! - Pociągnęła nosem, otarła łzy wierzchem ręki. - Ostatnio seks uprawialiśmy ponad dwa tygodnie temu! Nawet rozmawiamy ze sobą mniej niż kiedyś.
- A przeszło ci może przez myśl, że ja mam pracę? Zapierdalam od rana do wieczora żebyśmy mieli na chleb i czynsz, więc chyba mam prawo być zmęczony! - krótką chwilę trwał w zamyśleniu - Jednego dnia kończę wcześniej pracę, staram się przyjść najszybciej jak tylko mogę. Myślałem, że spędzę z tobą trochę czasu i w ogóle, a tu niespodzianka! Widzę moją ukochaną w trakcie fellatio!
- Lepiej jak pójdę. - Brodacz wstał i nie spojrzawszy nawet na nią, czy na niego, zaczął kierować się w stronę drzwi.
- Stój kurwa! - Kolejna groźba nie przyniosła skutku. Wstał. Chwycił go za włosy zanim zbliżył się do wyjścia. Głowa gruchnęła o hebanowy stoliczek. Przy kolejnym uderzeniu bryznęła krew. Trzecie, czwarte, łamany nos zachrzęścił soczyście. Stolik robił się coraz bardziej czerwony. Piąte, szóste. Brodaty padł na ziemię jak szmaciana lalka. W miejscu gdzie upadła jego głowa powstała kałuża purpury, oddychał głośno, wypluł dwa zęby.
- Patrz co narobiłeś! - Zwrócił się do ledwo przytomnego mężczyzny. - Upierdoliłeś mi cały dywan!
- Pojebało cię? - Wrzasnęła jasnowłosa podbiegając do brodacza. - Mogłeś go zabić! - Była w szoku.
- A co mnie to obchodzi? - głos miał zobojętniały - Mam gdzieś, czy on umrze czy nie, rozumiesz? Nie obchodzi mnie to. Możecie oboje umrzeć. - Po raz pierwszy od bardzo dawna rozpłakał się. Kopnął kilkukrotnie kulącego się z bólu mężczyznę w głowę. Całkowicie biała jak dotąd ściana pełna była teraz małych czerwonych plamek. Brodaty odetchnął głęboko. Ostatni raz. Nie dane mu było pożegnać się z żoną i dwoma synami. Ona płakała głośno. On wolnym krokiem, jak nieżywy, albo obłąkany szedł w stronę łazienki. Drzwi. Szuflada. Małe metalowe pudełeczko. Trzymał je tu od lat. Specjalnie na tego typu okazje. Igła. Strzykawka. Ampułka. Mówią, że to szybka i bezbolesna śmierć.
Krótko i na temat. Skoncentrowałem się przede wszystkim na dialogach(od jakiegoś czasu tak mam), ograniczając całą resztę. Kilka wulgaryzmów.
6 stycznia 2004 16:27
Śnieg zasypywał wszystko dookoła. Pokrywał ulicę, chodnik, samochody, budynki. Uczucie zimna potęgował silny wiatr. Zmarzniętą dłonią wcisnął klamkę. Drzwi otworzyły się z oporem tocząc przed sobą grubą warstwę śniegu. Wewnątrz klatki schodowej było odrobinę cieplej. Schody. Pierwsze piętro, drugie, trzecie, czwarte. Drzwi.
- Co do... - nie dokończył. - Brodaty mężczyzna stojący w pokoju podciągną spodnie z poziomu kolan do pasa. Zapinał rozporek.
- To nie to co myślisz. - Przetarła usta wyciągając swoją głowę spomiędzy nóg brodacza. Wciąż stała na kolanach.
- Nie! To jest dokładnie to o czym myślę! - Podniósł głos. Nerwowo zacisnął pięści.
- Ale... - Jasnowłosa zająknęła się.
- Jakie kurwa ale? Co kurwa ale? - Wrzasnął.
- My tylko... - próbowała naprędce wymyślić jakąś wymówkę. Bezskutecznie.
- Tak! Wy tylko uprawialiście seks oralny! - Dokończył zamiast niej. Miał rację.
- Ja może lepiej już pójdę. - Bąknął brodacz.
- Stój kurwa! Ani mi się waż ruszyć! - Groźba poskutkowała. Brodaty usiadł na sofie, położył ręce na kolanach. Milczał. - Może herbaty? - Zapytał jak gdyby nigdy nic, spokojnie, bez nerwów. Nikt nie odpowiedział. - Nie to nie. Wasza strata. - zdjął kurtkę, powiesił na wieszaku. Czarna koszulka z krótkim rękawem nie zasłaniała licznych blizn na przedramionach, ani śladów po igłach strzykawek. Nie lubił na nie patrzeć. Przypominały mu o przeszłości. O czasach, gdy jedynym celem życia było zdobycie pieniędzy na następną działkę. Zawsze widział wtedy obraz siebie. Z ręką przewiązaną powyżej łokcia starym sznurowadłem, w jednym z miejsc nazywanych "norami". Siedział w kałuży własnych wymiocin, wśród obskurnych, zimnych ścian. Brudny, zmarznięty, głodny.
Przysunął krzesło do ładnego jednonogiego stoliczka w kolorze hebanu. Był to jeden z pierwszych mebli, które kupił do ich wspólnego mieszkania. Zupełnie nie pasował do reszty, ani do ogólnego wystroju, jednak oboje mieli do niego pewien sentyment, choć gdyby ich o to zapytać pewnie by zaprzeczyli. Usiadł. Przez bardzo długą chwilę panowało niezręczne milczenie. Jak cisza przed burzą. Mało efektywnie próbował zachować spokój. Ręce dygotały mu niekontrolowanie, zęby zaciskały się coraz mocniej. Spojrzał jej prosto w oczy. Było to jedno z tych ciążących spojrzeń, które sprawiają, że człowiek czuje jakby był przez nie miażdżony, albo rozrywany na strzępy. Płytki wdech. Jej wargi poruszyły się. W powietrzu zaszeleściło krótkie, ciche "przepraszam".
- "przepraszam" - powtórzył sarkastycznie - A za co ty mnie właściwie przepraszasz, co? - Nie otrzymał odpowiedzi. Nie oczekiwał jej. - za to, że obciągałaś temu popaprańcowi gdy mnie nie było, czy za to, że jesteś pieprzoną, dupodajną zdzirą? - Ponownie odpowiedzią było jedynie milczenie. - Powiem ci jeszcze coś. - pięści zacisnęły mu się samoistnie - Mam głęboko w dupie twoje "przepraszam"! - wywrzeszczał chyba najgłośniej jak tylko potrafił. Uspokoił się. Oderwał kawałek zamówionej ostatniego wieczora pizzy. Przeżuwał niezwykle wolno pozwalając ciszy spotęgować napięcie. Przełknął kęs, resztę odłożył.
- Warto było? - ciągnął serię pytań.
- Nie. - Odpowiedziała krótko.
- To czemu to zrobiłaś? - spokojny ton jego głosu nie odzwierciedlał stanu w jakim się znajdował. Nie pasował do człowieka, którego życie dopiero co zaczęło się walić. - Nie czekał na odpowiedź. - Brakowało ci czegoś? Za mało się starałem? Czy po prostu dupa cię swędziała? - Po tych słowach jej oczy zeszkliły się nagle. - Jeśli tak to trzeba było powiedzieć! - zwiesiła głowę wstydliwie unikając jego wzroku - Kupiłbym ci jakieś dildo, byłoby po problemie! - Po policzku ściekła jej pierwsza łza. Nie ostatnia. - Jeszcze dziś rano mówiłaś "kocham cię misiu", jak wychodziłem do pracy. - Kilka sekund pauzy - I ja ci uwierzyłem! - Nagle poczuł się wykorzystywany. Zdał sobie sprawę, że to co uznawał dotąd za szczęśliwe życie było tylko iluzją. - Wierzyłem za każdym razem! We wszystkie twoje kłamstwa. W całe te pierdolenie o miłości, przeznaczeniu, szczęściu i w resztę tego kitu, który mi wciskałaś! - Szlochała cicho. - Spójrz na mnie. - Nie zareagowała. Wciąż zakrywała twarz dłońmi - Podnieś swój parszywy ryj i spójrz na mnie! - Wykrzyczał. Poskutkowało. Powoli uniosła głowę. Jasne włosy lepiły się do mokrych od łez policzków. - Powiedz mi, czy ty kiedykolwiek mnie kochałaś? - Zależało mu na odpowiedzi. Milczał wymownie dopóki jej nie usłyszał.
- Wciąż cię kocham. - Wyszeptała próbując powstrzymać się od płaczu.
- Wciąż mnie kochasz? - Zaśmiał się w bardzo wymuszony sposób - W takim razie gratuluję pomysłu na okazywanie miłości! - Ugryzł napoczęty niedawno kawałek pizzy. Brodaty chciał wstać. Jedno spojrzenie zmieniło jego zamiary. - Czego ci kurwa brakowało? - Nie spodziewał się odpowiedzi.
- Ciebie! - Krzyknęła. - Kiedy ostatnio gdzieś razem wyszliśmy? Od ponad roku ani razu nie bylismy w kinie, ani razu nie zabrałeś mnie do restauracji! - Pociągnęła nosem, otarła łzy wierzchem ręki. - Ostatnio seks uprawialiśmy ponad dwa tygodnie temu! Nawet rozmawiamy ze sobą mniej niż kiedyś.
- A przeszło ci może przez myśl, że ja mam pracę? Zapierdalam od rana do wieczora żebyśmy mieli na chleb i czynsz, więc chyba mam prawo być zmęczony! - krótką chwilę trwał w zamyśleniu - Jednego dnia kończę wcześniej pracę, staram się przyjść najszybciej jak tylko mogę. Myślałem, że spędzę z tobą trochę czasu i w ogóle, a tu niespodzianka! Widzę moją ukochaną w trakcie fellatio!
- Lepiej jak pójdę. - Brodacz wstał i nie spojrzawszy nawet na nią, czy na niego, zaczął kierować się w stronę drzwi.
- Stój kurwa! - Kolejna groźba nie przyniosła skutku. Wstał. Chwycił go za włosy zanim zbliżył się do wyjścia. Głowa gruchnęła o hebanowy stoliczek. Przy kolejnym uderzeniu bryznęła krew. Trzecie, czwarte, łamany nos zachrzęścił soczyście. Stolik robił się coraz bardziej czerwony. Piąte, szóste. Brodaty padł na ziemię jak szmaciana lalka. W miejscu gdzie upadła jego głowa powstała kałuża purpury, oddychał głośno, wypluł dwa zęby.
- Patrz co narobiłeś! - Zwrócił się do ledwo przytomnego mężczyzny. - Upierdoliłeś mi cały dywan!
- Pojebało cię? - Wrzasnęła jasnowłosa podbiegając do brodacza. - Mogłeś go zabić! - Była w szoku.
- A co mnie to obchodzi? - głos miał zobojętniały - Mam gdzieś, czy on umrze czy nie, rozumiesz? Nie obchodzi mnie to. Możecie oboje umrzeć. - Po raz pierwszy od bardzo dawna rozpłakał się. Kopnął kilkukrotnie kulącego się z bólu mężczyznę w głowę. Całkowicie biała jak dotąd ściana pełna była teraz małych czerwonych plamek. Brodaty odetchnął głęboko. Ostatni raz. Nie dane mu było pożegnać się z żoną i dwoma synami. Ona płakała głośno. On wolnym krokiem, jak nieżywy, albo obłąkany szedł w stronę łazienki. Drzwi. Szuflada. Małe metalowe pudełeczko. Trzymał je tu od lat. Specjalnie na tego typu okazje. Igła. Strzykawka. Ampułka. Mówią, że to szybka i bezbolesna śmierć.
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out.