Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 4.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kociątko.
#1
Powstało to kiedyś jako dodatek do "Prezentu ślubnego". Na razie jest on zamieszczony na "Opowiadaniach", choć być może po korekcie, umieszczę go i tu. Opowieść ta nie będzie raczej miała żadnej kontynuacji i nie można doszukiwać się żadnych punktów zaczepienia w opowiadaniach wcześniejszych gdyż istnieje ono wyłącznie jako przetworzenie moich pragnień. No cóż zawsze lubiłem kociaki Smile.

Kociaczek
Kończył się pierwszy ciepły dzień tego lata. Słońce stało nisko nad dachami więziennego kompleksu w Alkastil. Jaszczur wszedł szybkim krokiem na górujące nad srebrzystą wstążką rzeki wzgórze, z którego widać było skupisko murów, dachów i wieżyczek. Usiadł pod drzewem, narzucił kaptur i skoncentrował się. Myśl pomknęła w przestrzeń.

Wewnątrz więziennego kompleksu, w sali o surowych ścianach z nietynkowanej cegły, oświetlonej skośnymi słupami światła, padającego przez wysoko umieszczone świetliki, trwała chłodna cisza. Zakłócał ją jedynie cichym brzęczeniem mnemoskop ustawiony na niskim stoliku. Szklana rurka wskaźnikowa żarzyła się u samego dołu czerwienią. Siły mentalne Hermiony słabły. Półtorej doby czarodzieje telepaci usiłowali wedrzeć się do wnętrza jej umysłu, by wydobyć kody teleportów Wieży. Hermiona walczyła.
- Daj sobie spokój – odezwał się Lifors. – Przecież i tak w końcu wyciągniemy to z ciebie.
- Prędzej zdechnę – wyszeptała chrapliwie. Uniesienie głowy i otwarcie oczu było zbyt wielkim wysiłkiem. Złożyła dłoń w odpowiedni znak, powoli przekręcając ją na ile pozwoliły okowy. Mięśnie reagowały niechętnie. Włożyła w to całą wolę oporu i udało się. Lifors zobaczył dumnie wyprężony środkowy palec.
Mentalny nacisk wzmógł się momentalnie. Każde włókno przeciążonego oporem mózgu zdawało się drgać boleśnie. Rzeczywistość poczęła się rozpadać na tysiące obrazów, które powoli ogarniał chaos i ciemność. Próbowała uczepić się jakiegoś. Wreszcie udało się. Noc, ciemność pachnąca zbożem i ziołami. Nieco jaśniejszy kwadrat okna z rozmigotanymi gwiazdami, na jego tle zarys twarzy czarodzieja. Kiedy to było? Przed miesiącem, wczoraj, czy przed wiekiem? Myśli uciekają jak stado spłoszonych myszy. Wróciło poczucie ciepłego, miękkiego dotyku wewnątrz umysłu. Ból sprawiany przez próbujących się włamać do jej pamięci czarodziejów zmalał. Odsunął się powoli przesłonięty tym uczuciem, aż do całkowitego zaniku. Wróciła jasność.
- Jaszczur.
Wizja odpłynęła, ale dotyk pozostał.
- Jestem tutaj – usłyszała wewnątrz. – Pomogę ci.
Popłynęła czysta, pierwotna moc. Moc wzorca.
Lifors miał świadomość, że to nie może trwać długo. Rzadko kto opiera się tak zmasowanemu mentalnemu naciskowi dłużej niż trzy godziny. To i tak była najdłuższa sesja jaką prowadził.
- Twarda sztuka - przemknęło mu przez myśl. - Po półtorej doby nieprzerwanych prób zawładnięcia jej umysłem ma jeszcze siłę podnieść głowę.
Hermiona uśmiechnęła się do niego złym, drapieżnym uśmiechem. Zaniepokoił się. Spojrzał w mnemoskop i poczuł lodowaty, kroplisty pot na plecach. Rurka napełniała się blaskiem, poprzez żółty, aż do świetlistego błękitu, który rozbłysł na chwilę przed tym, nim przyrząd eksplodował. Identyczny blask rozgorzał w jego głowie, potem była tylko ciemność.
Strażnik przerażony wpatrywał się w trójkę leżących na ziemi czarodziejów. Dwaj nie dawali znaku życia, trzeci gaworzył nieprzytomnie.
Hermiona przemieniła się. Ciało stało się cudownie elastyczne. Dłonie z łatwością przeszły przez krępujące je obręcze. Wstała. Strażnik zatarasował drzwi i zaczął krzyczeć o pomoc. Uśmiechnęła się do niego, rozdarła bok długiej spódnicy, która utrudniała ruchy i skoczyła sprężyście, bez wysiłku, właśnie jak kot, osłaniając głowę łokciem. Szyby w umieszczonym pod sufitem okienku rozsypały się z brzękiem. Wylądowała miękko na dachu niższego budynku i pobiegła. Głos Jaszczura wewnątrz jej czaszki prowadził. Biegła przeskakując z dachu na dach, potem na mur, wprost pomiędzy strażników. Byli zbyt zaskoczeni, by zareagować. Wreszcie na dół, wprost z muru. Ze dwanaście łokci. Dla człowieka to złamanie karku. Ale nie dla niej. Wylądowała pewnie na ugiętych nogach, sprężyste mięśnie zamortyzowały wstrząs. Pobiegła dalej, wzdłuż rzeki i pod górę. Siedział tam. Podkradła się cicho od tyłu i przysłoniła mu oczy dłońmi. Nawet nie drgnął.
- Nie wygłupiaj się. Wiem, że to ty, Hermiono – odezwał się, kładąc ręce na jej dłoniach. - W końcu patrzę teraz twoimi oczami. Zresztą chyba nikt na świecie nie ma takich ciepłych, kosmatych łapek jak ty. Dobrze się czujesz?
- Tak. W porządku. – Uśmiechnęła się.
- No to się zbierajmy.
Nieopodal w nadrzecznych szuwarach czekała łódka.
- Co ty? Zamierzasz tym płynąć? W zamku już pewnie szykują pogoń, zaraz nas dogonią.
- Spokojnie Hermiono – Jaszczur uśmiechnął się niewinnym uśmiechem królika, który zamierza spłatać dowcip. – Pomożemy sobie trochę magią.
Uniósł ręce i wymówił kilka słów w starszej mowie. Powietrze zadrgało mocą i otoczyła ich niebieska poświata. Z obydwu burt łodzi wyrosły olbrzymie, białe skrzydła. Rozwinęły się powoli i dłubanka z łopotem uniosła się w powietrze. Dziewczyna krzyknęła zdziwiona i mocniej zacisnęła palce na brzegu ławki. Lecąc, otoczyli szerokim łukiem cytadelę, nabrali wysokości, i niczym na wielkim magicznym ptaku, poszybowali wprost w zachodzące słońce.
- Co to jest? – spytała Hermiona, gdy już oswoiła się trochę z pędem i łopotem ogromnych skrzydeł.
- Zaklęcie „ Łabędzia”.- Jaszczur przysunął się bliżej - Nie ma praktycznego znaczenia, dlatego nie umieściłem go w twojej księdze. Bardzo energożerne. Wyszperałem je dawno temu dla jednego znajomka. Był strasznie nieśmiały, a chciał wymyślić coś wystrzałowego na pierwszą randkę. No i trochę mu pomogłem.
- I co? Udało im się?
- Chyba tak. Mają dziś czwórkę dzieci.

Mag trzeciego wtajemniczenia Wilford i zarazem Drugi kręgu, wszedł do komnaty. Właśnie wynoszono dwóch martwych czarodziejów, trzeci wił się i rzucał nieprzytomnie jak ryba wyjęta z wody, dwaj krewcy sanitariusze usiłowali przypasać go do noszy. Wilford ogarnął wzrokiem wybite okno, czarodziejów przykrytych szarymi płachtami i rozpryśnięty mnemoskop.
- Jaszczur – wyrzekł zaciskając pięści w zimnej pasji.

Wylądowali na jeziorze, wystarczająco daleko, żeby namierzanie okazało się nieskuteczne. Nim słońce całkiem zaszło, Jaszczur złowił kilka ryb, a Hermiona wykąpała się i przy ostatnich blaskach zorzy uprała swoje odzienie. Tymczasem, nadal w kociej postaci, ubrała pożyczone od Jaszczura zapasowe spodnie i luźną koszulę. Gdy wróciła, wiedźmin piekł ryby nad małym ogniskiem. Noc była ciepła, a księżyc odbijał się w spokojnej tafli i wielkich, zielonych oczach dziewczyny.
- Pozwól, sprawdzę czy nie uszkodzili ci czegoś w mózgu – odezwał się wiedźmin. Dziewczyna posłusznie usiadła, oparta plecami o jego kolana. Począł głaskać jej skronie, na końcach palców słabo brzęczała moc.
- Jaszczur. Skąd wiedziałeś, że potrzebuję pomocy?
- Myślałaś o mnie wczoraj, gdy byłaś w celi. Czułem to. Sprawdziłem parę faktów, nie masz pojęcia jakie szerokie kontakty ma Kondwiramus. Przecież nie mogłem cię tak zostawić.
- Myślałam o tobie nie tylko tam w celi. – Hermiona odwróciła się twarzą do niego. Tańczące płomienie figlarnie odbiły się w jej źrenicach. – Tęskniłam za tobą.
- No co ty – zaprotestował – Wyrosłaś na piękną kobietę, a świat jest pełen przystojnych facetów.
- To dupki – skrzywiła się dziewczyna – Najpierw czarowali, obiecywali złote góry, a gdy pokazywałam, jaka naprawdę jestem, zwiewali gdzie pieprz rośnie.
- Nie wiedzą co tracą – Jaszczur zanurzył dłonie w miękkim futrze na plecach dziewczyny. Tuż nad paskiem od spodni. Hermiona przeciągnęła się rozkosznie i zarzuciła mu ręce na szyję. Powoli otworzyła oczy.
- Kochałam się w tobie już wtedy, gdy u nas mieszkałeś – szepnęła cichutko. – Tylko ty akceptujesz mnie taką jaka jestem. Nie zabieraj rąk.- Poprosiła, wyczuwszy lekkie drgnięcie jego dłoni - Tak jest dobrze. Nie jestem już małą dziewczynką – poczuł na twarzy dotyk ciepłych dłoni. – Minęło pięć lat. Popatrz, nauczyłam się czegoś.
Powietrze zgęstniało na chwilę od magii i ziemia wokół pokryła się miękkim, pachnącym kobiercem chłodnej trawy.
Pocałowała go długim, gorącym pocałunkiem. Jaszczur dotknął palcami jej skroni i poczuła jak ogarnia ją fala rozkoszy.
- Nie, Jaszczur. – Ujęła jego dłonie i położyła z powrotem na swych plecach. Wrażenie ustało. – Wiem co chcesz zrobić. Wiem że możesz skorzystać z moich marzeń i telepatycznie wzmocnić je tak, że przeżyję coś, czego nie da się nawet opisać. Ale nie o to chodzi. To nie mnie ma być dobrze, ale nam. – Ściągnęła koszulę, ukazując perfekcyjnie wymodelowane ciało o liniach złagodzonych przez miękkie futro i pociągnęła go na murawę.
– Wiem, że mnie kochasz, bo próbujesz chronić nawet przed samym sobą. Ale problem w tym, że ja chcę właśnie ciebie. Skończyłeś swą pokutę wiedźminie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#2
No cóż, gdybyś zamieścił resztę, to mógłbym powiedzieć coś więcej, a tak nie wiem, czy ta kobieta, ma kształt kota, czy tylko futro na ciele, po co ją przesłuchiwali, kim są pozostali bohaterowie itp. Ogólnie ciekawe, żadnych większych błędów nie zauważyłem. Znalazłem jedynie kilka literówek, oto i one:

"Dobrze się czujesz." - wydaje mi się, że powinien tu być znak zapytania.

"- Kochałam się w tobie już wted,y gdy u nas mieszkałeś." - literówka.

" o liniach złagodzonych przez miękkie futro Pociągnęła go na murawę." - po futrze albo kropka, albo przecinek i z małej litery.

Mam nadzieję, że umieścisz tu pozostałą część, bo jestem bardzo ciekaw ogółu tej historiiBig Grin
PozdrawiamSmile
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#3
No tak... Najpierw odpowiedzi. Kociątko powstało jako dodatek do "Prezentu ślubnego". Opowiadanie to jest stosunkowo długie i nie wiem, czy komuś będzie chciało się przebrnąć przez te 30 stron maszynopisu. Poza tym obawiam się, czy jego jakość jest wystarczająco dobra dla tego jakże szacownego forum. Ale obiecuję że umieszczę. O Hermionie mogę zaś powiedzieć na razie szukającym, że uległa przemianie w skutek błędu w sztuce. W zasadzie zachowuje ludzkie kształty (przynajmniej z grubsza) i wzrost. Posiada typowe kocie atrybuty, jak ogon, uszy, duże żółtozielone oczy ze szczelinowymi źrenicami, inaczej ukształtowany nos, oraz bure, cętkowane futro praktycznie na całym ciele. Dłonie i stopy są czymś pomiędzy kocimi a ludzkimi. Trudno to w paru słowach wytłumaczyć, mają po prostu cały ten mechanizm ułatwiający skoki i służący do chowania pazurów. Jednym słowem, jest hybrydą z przewagą jednak człowieka, zachowującą najprzydatniejsze cechy obu gatunków. Od czasu jednak pobytu Jaszczura w Końcu Świata, potrafi też zmieniać się w człowieka. (Taki Kotołaczek Smile ) W zasadzie "Kociątko" powstało dla znajomków którzy czytali wcześniejsze opowiadania z serii wiedźmińskiej, stąd brak dokładniejszych opisów.
Dziękuję "Głosowi Bożemu" za miłe słowa, i wykryte błędy.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#4
Dziękuję za wyjasnieniaSmile a ta wzmianka, że Jaszczur to wiedzmin szczerze i miło mnie zaskoczyła, bo na początku zmylony imieniem głównej bohaterki myślałem, że to jakiś Harry Potter, czy cośBig Grin mimo wszystko będę nalegał, byś zamieścił "Prezent Ślubny"Smile To mi się spodobało, więc reszta też powinnaBig Grin mamy tu kilka długich opowiadań "Ścierzka Lilith", "Blask Cienia", więc to żaden problem, ja napewno je przeczytamBig Grin a co dojakości... My to ocenimyTongue
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#5
Ok, najpierw błędy, które mi w gały wpadły, a później komentarz. Aha, jeżeli sugeruje jakieś poprawki tekstu, to jest to czysto subiektywny punkt widzenia, czyli moje skromne zdanie. Smile

"w sali o surowych ścianach z nie tynkowanej cegły" - nietynkowanej

"skoczyła sprężyście, bez wysiłku, właśnie jak kot" - dlaczego "właśnie"? "Właśnie jak kot" sugeruje, ze była wcześniej mowa o rzeczonym kocie, a nie było. Chyba, ze czegoś nie łapię...?

"Zaszła cicho od tyłu i przysłoniła mu oczy dłońmi." - Zmieniłbym na coś w stylu: "podkradła się od tylu i położyła mu dłonie na oczach". Zaszła cicho od tylu - to mi się jednoznacznie kojarzy Wink

"kładąc ręce na jej dłoniach. - W końcu patrzę teraz twoimi oczami." - dłoniach - powtórzenie.

"Co ty. " - brakuje chyba znaku zapytania?

"niewinnym uśmiechem królika, który zamierza spłatać dowcip." - króliki płatają dowcipy? Big Grin Jakos tak nie brzmi to sensownie....

"Pomożemy sobie trochę magią.
Uniósł ręce i wymówił kilka słów w starszej mowie. Powietrze zadrgało od magii" - powtorzenie
"obydwu burt łodzi wyrosły olbrzymie, białe skrzydła. Rozwinęły się powoli i łódź", "Łódź otoczyła szerokim łukiem" "oswoiła się trochę z pędem łodzi i łopotem ogromnych" - powtórzenia, za dużo tej łodzi

"i łopotem ogromnych skrzydeł.
- Zaklęcie „ Łabędzich skrzydeł”." - i znowu powtórzenie.

"Wyszperałem go dawno temu" - "je", a nie "go" (to zaklęcie)

"Czarodziej trzeciego wtajemniczenia Wilford i zarazem Drugi kręgu, wszedł do komnaty. Właśnie wynoszono dwóch martwych czarodziejów" - i znów powtórzenie.

"- Daj, sprawdzę czy nie uszkodzili ci czegoś w mózgu" - to "daj" tak brzmi... nieliteracko Smile

"odblask ognia zagrał w jej źrenicach." - to jakoś nie pasuje. Moze coś jak "tańczące płomienie figlarnie odbiły się w jej źrenicach?"

"wyczuwszy lekkie drgnienie jego dłoni" - drgnięcie

Gdzieś tam w międzyczasie jeszcze kilka powtórzeń.

Te błędy, które zauważyłem, burzą płynność czytania i odbierają nieco przyjemność z opowiadania. Popraw je, a na pewno odbiór będzie lepszy. Poza tym imię głównej bohaterki za bardzo kojarzy się z Potterem, tez bym je zmienił. Ale to moje osobiste odczucie, a Twoje opowiadanie Smile

Ogólnie dobrze. Opowieść, mimo ze wyrwana z kontekstu, wciągnęła mnie i zaciekawiła. Nie można jednak zbyt wiele o niej powiedzieć, właśnie przez to, ze jest to część, czy tez dodatek do jakiejś większej całości. A wciąga na tyle, ze ma się ochotę ta większą całość przeczytać, żeby załapać kto, co, gdzie i z kim Smile
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#6
Rootsrat efendi. Ty wiesz że jestem twoim wielbicielem. Choćbym nie wiem jak się wytężył i tak nie osiągnę kwiecistości Twego języka. Ja bowiem człowiek nieuczony jestem, ja szkoły techniczne jeno kończył, a tam uczą jak stać się użytecznym narzędziem, a raczej dodatkiem do jakiegoś narzędzia. Człowieczeństwa i poczucia piękna tam raczej się nie rozwija. Piszę to na usprawiedliwienie siermiężności swego języka, któren ledwie i z trudem myśl wyrazić potrafi. Na dodatek nękan jestem wrażą dysleksją, która jeszcze bardziej mi to pisanie utrudnia.... Ale do rzeczy. Zastosowałem większość Twoich sugestii. Fragment o figlarnych płomieniach zastosowałem w całości, bowiem nic leprzego w tym miejscu po prostu nie dało by się wymyślić.
-"właśnie jak kot" - postanowiłem zachować, bo o kocie jest mowa w "Prezencie ślubnym"
-"Kładąc ręce na jej dłoniach" - też pozostawiam, bo chciałem tu powiedzieć że swoimi dłońmi wziął jej dłonie, którymi zakrywała mu oczy. W końcu normalny gest, a nie wiem jak to inaczej opisać. Polski być trudny język Smile Chyba że wybawisz mnie z kłopotu i coś zaproponujesz.
- Tekst o króliczku postanowiłem zachować - wprawdzie nie mam na niego zaiksa, bo pochodzi z jakiejś innej książki, ale po prostu mi się podoba. Poza tym króliczki mają w sobie coś co sprawia że wyglądają jakby miały zaraz zrobić dowcip.
Teraz kwestia Hermiony... "Prezent ślubny" miał być z założenia żartem z "Harego Potera", dlatego niektóre postaci mają tam "Poterowe" imiona. Pomysł dziewczyny-kota też w zasadzie zaczerpnąłem z króciutkiej scenki z eliksirem wielosokowym, choć mocno ją podrasowałem. U mnie jest to raczej pełnoprawny, choć cywilizowany kotołaczek Smile
Bardzo Ci dziękuję za wnikliwą analizę opowiadania, a szczególnie za wszystkie krytyczne uwagi, przyjemnością bowiem jest uczyć się od wielkich. Piszę to całkiem szczerze bo takie właśnie rady pozwalają znacznie poprawić jakość warsztatu. Najlepszy bowiem pomysł można schrzanić niechlujnym, czy niedopracowanym językiem. Tym bardziej cieszy mnie to że historia Cię zainteresowała. "Prezent ślubny", jak i pozostałe z "wiedżmińskich" opowiadań będę zamieszczał sukcesywnie. Czytelnicy są tu bardzo wymagający, dlatego postanowiłem dać je do korekty znajomej polonistce. "Prezent ślubny" powinien pojawić się tu już po niedzieli. Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających i jeszcze raz dziękuję za wszystkie dobre rady.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#7
Gorzki! Przestań mnie tak bałwochwalić, bo poproszę admiralicję o usunięcie tego posta! GUPIO MI! I naprawdę nie uważam, żebym zasługiwał na takie pochwały! Ja tez technik jestem poza tym, tez tylko narzędziem marnym Tongue

Poza tym:
Gorzki napisał(a):Choćbym nie wiem jak się wytężył i tak nie osiągnę kwiecistości Twego języka
Taaaaak? A to, to co, nie kwiecistość? :

Gorzki napisał(a):Ja bowiem człowiek nieuczony jestem, ja szkoły techniczne jeno kończył, a tam uczą jak stać się użytecznym narzędziem, a raczej dodatkiem do jakiegoś narzędzia. Człowieczeństwa i poczucia piękna tam raczej się nie rozwija. Piszę to na usprawiedliwienie siermiężności swego języka, któren ledwie i z trudem myśl wyrazić potrafi. Na dodatek nękan jestem wrażą dysleksją, która jeszcze bardziej mi to pisanie utrudnia....
Toż to, chłopie same róże i tulipany!
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#8
Nasze forum wprost ocieka wazeliną...Tongue sorry za offaBig Grin
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#9
Oj tam panowie.. Napisać ludziom miłych słów i zaraz o wazelinę posądzają Smile, ale przynajmniej coś się tu dzieje.. "Ósmy dzień wakacji przeszedł bowiem jakoś tak bez echa....
Nadmieniam że "Prezent ślubny" już wrzuciłem.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#10
"mnemoskop" -> CTKJ!? Znam Cię nie od dziś, pierwsze co zrobiłem wrzuciłem słowo do googla i co? I nic Wink Dlatego też proszę o jakieś wyjaśnienie tej kwestii Smile

"Szklana rurka wskaźnikowa żarzyła się u samego dołu czerwienią. " -> żarzyła się czerwienią - tak by chyba lepiej brzmiało

Złożyła dłonie w znak... hahah środkowy palec Big Grin

"Wreszcie na dół. Wprost z blanki." -> Ja bym połączył te dwa jakże długie zdania w jedno przy pomocy przecinka.

"Mag trzeciego wtajemniczenia Wilford i zarazem Drugi kręgu" -> coś tu jest pomieszane, chodziło Ci o maga drugiego kręgu czy coś pokrewnego?

Kociątko.... jeeeeeeej Smile Ale fajne Wink Nie rozumiem czemu, ale Twoje opowiadania jakoś tak mnie pozytywnie nastrajają do życia Wink Ta ostatnia scena była taka ciepła i serdeczna, że od razu wzrasta chęć do życia, nawet gdy za oknem śnieg i błoto. Takie opowiadania lubię, choć ja zwykle miałem inną wizję magii i czarodziejów, którzy nią władali. Jednak nie przeszkadza mi to u Ciebie, bo Twoje opowiadania są uniwersalne, nie wiem jak to określić Smile

W każdym razie kwiatki były w paru miejscach ale nie jest tak źle. Czasem piszesz trochę za bardzo rozwlekłe zdania. Prawie jak porównania homeryckie ;P Jedno czy dwa ok, ale im jest ich więcej tym się robi to wszystko nużące do czytania.
No nic, dzięki za możliwość przeczytania Twej pracy.
Danek
Odpowiedz
#11
Danku dzięki Smile. Tak na marginesie to chyba zacznę do tych moich opków przypisy wstawać.

Mnemoskop - rany czyżbym faktycznie go wymyślił Smile no ale dobra W technice wiele przyrządów ma nazwy z przyrostkiem "skop"znaczy to coś w rodzaju wskaźnik. Z przodu daje się nazwę czegoś co ma być pokazywane, np oscylo - skop czyli w wolnym tłumaczeniu wskaźnik oscylacji Smile. Mnemo - to cuś związane z pamięcią po łacinie chyba Smile a więc mój magiczny przyrząd mieży coś w rodzaju sił mentalnych.. tak w przybliżeniu. Element wskaźnikowy to cienka pionowa rurka w której zależnie od poziomu w/w od dołu pojawia się świecący słupek. przy bardzo niskich odczytach jest czerwony i świeci tylko na samym dole.. im odczyt wyższy, tym wyżej sięga słupek i kolor też się zmienia tak jak widmie światła.
Przy maksie na niebiesko świeci cała rurka, a co dalej to masz w opowiadaniu Smile

Mag trzeciego wtajemniczenia Wilford i zarazem Drugi kręgu - to idzie tak... w "moim" świecie czarodzieje mają stopnie wtajemniczenia.. pierwszy stopień - babki znachorki, wsiowi zielarze i typowi wiedźmini, (Jaszczur defakto nie jest do końca wiedźminem, tak jak i ja nie jestem tylko elektrykiem, choć tak zwykle się przedstawiam ) Trzeci stopień to już zajebisty magiczny wymiatacz.. skala jest niby otwarta, ale powyżej trzeciego nie stwierdzono.. Jaszczura i Kondwiramusa nikt nie sprawdzał bo nie należą do kręgu... Pozatym czarodzieje posługują się u mnie widmem mocy uzależnione jest od zdolności osobniczych najsłabsi pracują na widmie czerwonym lepsi, żółtym, zielonym. Tylko przejście wzorca daje możliwość pracy na widmie niebieskim i praktycznie nieograniczony dostęp do źródła. "Drugi kręgu" - po prostu po naszemu zastępca szefa Smile

Tak tytułem wyjaśnienia.

"Kociątko" powstało bo znajome które czytały "Prezent" wczuwały się w scenę rozstania i potem gnębiły mnie czymś w stylu: "Ale zrób żeby się spotkali.. " No i uległem .... Smile
"Prezent" i "kociątko" powstały na początku lat 2000. Potem miałem dłuuuuugą przerwę w pisaniu.. w tym czasie budowałem dom i takie tam Smile dopiero w tym roku napisałem "Drogę"...
Na "Opowiadaniach" są jeszcze dwa wiedźmińskie opowiadanka.. Nie ma w nich wprawdzie kociątka, ale za to jest w jednym z nich całkiem fajna księżniczka, i dość nietypowy król. Opowiadań tych nie umieściłem na tym szacownym forum.. gdyż obawiam się że ich jakość jest nieco za słaba na to szacowne forum. Można je na "Opowiadaniach" przeczytać. Tytuły "Alternatywne rozwiązanie" i "Maska Potwora" a tobie Danku polecam również klimatyczny "Ósmy dzień wakacji" umieszczony na tym forum, w dziale "Obyczajowe/Psychologiczne".
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#12
(15-02-2010, 12:49)gorzkiblotnica napisał(a): Danku dzięki Smile. Tak na marginesie to chyba zacznę do tych moich opków przypisy wstawać.

Tak sobie przeczytałem jeszcze raz Twój komentarz i doszedłem do takiego wniosku: Nie chodziło mi bynajmniej o wstawianie przypisów do opowiadania, bo raczej ludziom by się nie chciało ich czytać, z prostej przyczyny - wyrywało by ich to z wątku. No bo popatrz. czytasz czytasz i nagle pojawia się gwiazdka *, no to przesuwasz na koniec opowiadania i czytasz co tam było przypisane. Po drodze zapominasz o czym czytałeś wcześniej no i co? Lipton... Mnie bardziej chodziło po myśli takie skonstruowanie wydarzeń, aby Twoja wizja świata była w nich ukryta i czytelnik mógł ją poznać, niekoniecznie przez bezpośrednią gadkę narratora.
No nic, taka mała refleksja Smile
Odpowiedz
#13
Danku. Z jednej strony masz rację.. W sumie myślałem sobie że idea Mnemoskopu jest w miarę czytelna. Z drugiej jednak nie do końca.. pamiętaj że Kociątko jest tylko dodatkiem do Prezentu ślubnego. Musisz wszak przyznać że tam co nieco o świecie Jaszczura można znaleźć. Poza tym szczegóły te łatwiej by było usunąć, niż wytłumaczyć tak by nie psuć klimaciku tego maleństwa.. W końcu mnemoskop jest niewiele znaczącym szczegółem Smile i w zasadzie nie wpływa na akcję, tak samo jak to, kto Kociątko przesłuchuje. Gorzki uważa, że lepiej czegoś nie dopowiedzieć, niż dręczyć czytelnika nadmiarem szczegółów. Poza tym dopiero wszystkie cztery opowiadania o Jaszczurze dają dopiero pogląd o całości świata.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#14
Pozwolisz, że tutaj również zostawię ślad po sobie. Nie będę się rozwodzić nad samą serią, bo wiesz, że mi się podoba. Ale ostatnia scena jest genialnie opisana. Jest delikatna, a jednocześnie sugestywna, a to mi się podoba. Jest wręcz idealnym początkiem do erotyku- fantasy (wiem, że nei ma takiego gatunku , ale ktoś musi być pionierem) Smile Pozdrawiam
Odpowiedz
#15
Po przeczytaniu "Prezent ślubny" ten krótki tekst jest miłym dodatkiem. Taka romantyczna historyjka, zwłaszcza motyw z łódką i skrzydłami łabędzia. Jeśli tak bardzo lubisz "kotołaczki" to polecam japońskie kawiarenki cosplay, w których szczupłe, młode kelnerki przywdziewają uszka i kocie ogonki Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości