Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
KUPLETY SIWEJ ŁEPETY
#1
Lubię myśleć o sobie w superlatywach, pieścić w sercu przekonanie, że jestem chodzącą doskonałością, wzorem do naśladowania i pokazywania na kongresach. A kiedy tak myślę, to martwi mnie fakt, że oprócz mnie nikt nie podziela tego zdania, odwrotnie, po znajomych krąży opinia, że jedynym miejscem do pokazywania mojej czcigodnej osoby byłby jarmark z brodatymi kobietami.

Być może to prawda, lecz wolałbym nie mieć podobnych frasunków, pragnąłbym uważać, że nie poznano się na moich zaletach i są one niezbywalne; w gruncie rzeczy powinienem mieć przydomek „nie rozumiem”, ponieważ większość moich wypowiedzi zawiera te słowa.
*
Przyznawanie się do braku rozumu ma pewien urok, o ile jest kokieterią, przymrużeniem oka, figurą stylistyczną, celowym zabiegiem w stańczykowskiej poetyce i kiedy zdarza się z rzadka, od wielkiego dzwonu, ot, incydentalnie, jak precedens; ostatecznie nie wie się wszystkiego. I chwalić Boga, że z rzadka i że się nie wie, ponieważ gdy robimy to bez przerwy, proceder ów zaczyna być z lekka wkurzającą manierą, nawykiem, zrzędzącym przynudzaniem.

Co mnie skłoniło do podobnych rozważań? Prawdopodobnie wpłynął na ich zmianę opór materii, konsekwentne zaprzeczanie głoszonym przeze mnie poglądom, chwila zastanowienia, że kiedy wielu ludzi powątpiewa w ich słuszność i mówi wprost, żem osioł, to może powinienem sprawić sobie siodło, posypać głowę szufelką popiołu i pokatulać się do Canossy.
*
Fruwam po Internecie, czytam to i owo, tu i tam podczepiam się pod jakąś interesującą dyskusję i biorę w niej udział próbując wysondować, czy moje zdanie o upadku kultury i twórczości ma szersze poparcie. Jednak okazuje się, że jestem w mniejszości, większość natomiast twierdzi, że ani z kulturą, ani z twórczością nie jest tak apokaliptycznie, jak mówię.

Pomijam już fakt, że większość adwersarzy posługuje się językiem wulgarnym, obraźliwym, z epitetami, co jest o tyle zabawne, że dyskurs o kulturze prowadzi w niekulturalny sposób. I nie ten fakt mnie martwi, tylko to, że większość ta nie widzi niczego zdrożnego w swoim kloacznym wyrażaniu myśli, przeciwnie, sądzi, że tylko tak należy konwersować.

Jasne, mógłbym zignorować podobne dialogi na cztery nogi (protezy), gdyby były to wypowiedzi niedorostków czy innych językowych kiboli. Ale wśród dyskutantów znalazły się osoby w kwiecie zwiędłego wieku i to mnie przeraża.
*
Chamstwo i buraczane obyczaje były, są i będą i ni ma na to rady. Na przestrzeni człowieczych dziejów mnóstwo jest takich przemijających przypadków, a jak mówi Historia Literatury, z wielu zdecydowanych durniów powyrastali później luminarze, nobliści, ludzie przynoszący zasłużoną chlubę. Lecz ignoranci literackiej wiedzy nigdy nie występowali na tak masową skalę. Zwłaszcza w twórczości; grubianin był jej zaprzeczeniem.

Dotychczas twórczość była domeną nielicznych. Teraz bycie artystą stało się powszechne i każdy może nim zostać. Np. na palcach jednej nogi policzyć można tych, co nie piszą. Identycznie przedstawia się sprawa z malarzami, kompozytorami, rzeźbiarzami; kto ma chęć i forsę na klakę, idzie w artysty; wydaje tomik, otwiera galerię, zamawia laudację i błyszczy elokwencją jak dorobkiewicz złotym zębem.
*
Często i z różnych stron słyszę: a cóż ci to przeszkadza? Ostatecznie czy nie lepiej, jak piszą, niż mieliby walić po mordach? Naturalnie, że lepiej, odpowiadam, ale czemu jest ich aż tylu? No i to odwrócenie kolei wydarzeń. Moim zdaniem zanim się zacznie pisać, trzeba zobaczyć, jak robią to inni, porównać i skonfrontować swoje teksty z twórczością pozostałych piszących. Choćby dlatego, by uniknąć wyważania otwartych drzwi. Krytycznym okiem spenetrować, czego im brakuje do miana niezłych, a co jest ich siłą, odkrywczym spojrzeniem, czymś, co je wyróżnia z melasy przeciętnych utworów, gdyż lepiej naprzód zapoznać się z tym, czego nie pojmujemy, a dopiero później wydać piśmienny głos.

A wtedy tych prawdziwych twórców będzie dużo mniej. Na co moi oponenci pukają się po głowach i mówią mi: GADAJ ZDRÓW i DARUJ SE.
Odpowiedz
#2
http://www.youtube.com/watch?v=1Igkqb7ALJM
tak mi się skojarzyło.

rewolwerowiec Roland by powiedział: świat poszedł naprzód.

nie wiem, czyś chodząca doskonałość, ale w publicystyce jesteś gość. jak to się dziś utarło w kulturze.
Odpowiedz
#3
No tak. Pan Owsianko znowu przyszpanował tekstem Smile Zaczęło się jak u Hitchcocka, czyli trzęsieniem ziemi - tutaj oczywiście humorystycznym - albowiem pierwszy akapit zwalił mnie z nóg Smile
Struktura jak zwykle świetnie wyważona i bez zarzutu. Sporo jest też moich ulubionych, kwiecistych epitetów.
Co do samej treści, sprawdziły się słowa Andy'ego Warhola, że każdy będzie miał swoje pięć minut. Okazało się, że internet jest świetnym narzędziem ku temu i ludzie rzucili się na fora, na jutuby i blogi, żeby podzielić się światem swoją kreatywnością i ukrytym, acz ogromnym talentem. I tak oto rzeczony internet zalały, oprócz słodkich kotków i słit foci z dzióbkiem, fale grafomaństwa, z którego trudno wydobyć prawdziwą wartość, bo czasem rzeczywiście ktoś naprawdę zdolny i utalentowany się trafi (ot, taki na przykład pan Owsianko).
Kretyni byli zawsze. Podejrzewam, że procent idiotów w społeczeństwie oscylował w historii dziejów na podobnym poziomie. Tylko kiedyś idioci nie umieli czytać pisać. A jak się już nauczyli, to nie było internetu. Teraz niestety idioci umieją pisać, czytać i mają internet. Wystarczy poczytać komentarze pod artykułami na WP lub Onecie. Człowiek ma ochotę wyjechać do innego kraju.
Publicystyka przednia, więc 5/5 zasłużone.
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#4
Cytat:Fruwam po Internecie, czytam to i owo, tu i tam podczepiam się pod jakąś interesującą dyskusję i biorę w niej udział próbując wysondować, czy moje zdanie o upadku kultury i twórczości ma szersze poparcie. Jednak okazuje się, że

ma.


Cytat:Artystą może być każdy.

Nikt tak nie uważa.

Nikt tak nigdy nie powiedział. Internet sam w sobie promuje to co jest lepsze. Masy bezwartościowej grafomańsko-kiczowatej mazi giną w oceanie grafomańsko-kiczowatej mazi. Są np. fora literackie, gdzie od wielu lat publikują codziennie setki ludzi i na szczęście 99 % tych mętnych wynurzeń nigdy nie zostanie wydrukowana.

Cytat:Dotychczas twórczość była domeną nielicznych.

Nie jest to prawda.

Tworzyło zawsze bardzo wielu ludzi, we wszystkich epokach, mnóstwo malarzy, pisarzy, rzeźbiarzy, poetów, filozofów, TWORZYŁO & MYŚLAŁO. Było ich tak wielu, że większość napisanych, namalowanych, przedstawionych rzeczy ze wszystkich okresów historycznych stanowią bezwartościowe śmieci, dzieła albo bardzo brzydkie, albo bezdennie głupie. Np. z epoki baroku sylwy, całe tomy sylw, każdy kto umiał pisać pisał sylwy, człowiek siadał wieczorem do stołu i wstawał po 20 latach, gdy pisał donoszono mu tylko jedzenie i wiadra na odchody. Jadł, wydalał, pisał. Przeważnie nic ciekawego.

A ilu było grafomanów wśród duchowieństwa? nie tak wielu jak na forach literackich, dlatego, że było ich mniej niż ludzi ma dostęp do internetu, ale i tak tworzyły całe szwadrony, całe święte szwadrony piszące o różach, kolcach i nieskończonej miłości.

Poza tym, tekst zawiera jedno założenie:

Człowiek jest lepszy jeśli aktywnie uczestniczy w (wysokiej) kulturze, należy więc krytykować wszystko co znajduje się na tej planecie co nie działa na korzyść kultury wysokiej.

Zacznijmy od tego, że by przeżyć dobre, wartościowe życie, nie potrzebny jest ani UŁAMEK kultury wysokiej.
Dwa: nie trzeba czytać książek by mieć kontakt z kulturą. Tak było w XIX wieku. Ważne treści kulturowe przekazują inne nośniki: muzyka, filmy, dobre seriale, komiksy.

Popkultura jest WAŻNIEJSZĄ formą kultury od wysokoartystycznej (która w wielu przypadkach też była kiedyś popkulturą, Dostojewski pisał by mieć na pieniądze na kasyno, więc pisał tak by wydaca miał zysk, Zbrodnia i Kara to romans). Jeśli istnieje silna potrzeba w każdym człowieku kultury, to jest to raczej potrzeba tworzenia treści, a nie obcowania z treściami kanonicznymi. Człowiek odczuje większą przyjemność gdy coś namaluje, zagra, stworzy, niż wtedy gdy będzie w operze słuchał grubej kobiety niezrozumiale drącej ryj o złamanym sercu. Połowa oper to szmiry.

W ogóle fajniejsi są ludzie ładni niż mądrzy. Wytworzył się w tym kraju jakiś żenujący elitaryzm, czyli masowe twierdzenia że 90 % społeczeństwa to idioci i że lepiej być brzydkim, ale mądrym, niż głupim i ładnym. Najgorzej mają ładni i głupi. Come on, w czym jest lepszy samotny łysiejący dwudziestoparolatek wpadający do BUW-u po kilkanaście monografii o francuskiej sielance, wracający do swego szarego zakurzonego i nudnego domu, włączający ulubione Pink Floyd, załączający porntube, strzepujący do tłustej murzynki obsługującej dwóch kierowców ciężarówki, następnie wchodzący na stronę gazeta.pl i piszący jadowitego posta, że nasze społeczeństwo spadło na psy, ponieważ nikt nie czyta już nic Nietzschego, od ładnej blondynki, która nie lubi książek, ale codziennie haruje by życie jej dziecka które wychowuje samotnie nie było jedną wielką porcją szarego crapu, który każdego dnia jest jej wtłaczany przez gardło, oczy, pory skórne prosto w duszę, przez wredne koleżanki z pracy, chamskiego kierowcę autobusu parkującego siedem metrów od krawężnika, czy oszukujących ją na rachunkach właścicieli mieszkania.

Come on, nie ma żadnego upadku kultury i nigdy nie było, żyjemy prawdopodobnie pod tym względem w najlepszych czasach w historii, w końcu 80 % ludzi na tej planecie (przynajmniej na północy), uważa się za smakoszy z wspaniałym gustem, płaczących, że jest tak źle, a przecież mogłoby być lepiej.


Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości