Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Jedna noc [tytuł roboczy]
#1
Pierwsza część opowiadania - proszę o konstruktywną krytykę, to początki moich początków. I dziękuję tym, którzy przebrnąSmile Zapraszam.


Był cichy, bezwietrzny wieczór. Celina szła szybkim krokiem jedną z bocznych ulic Krakowa między rzędami wysokich kamienic, a jej sylwetkę, oprócz ostatnich promieni zachodzącego słońca, oświetlały nieliczne gazowe latarnie. Oddychała szybko, odczuwając tremę podobnej do tej towarzyszącej artyście przed występem. Mimo że wykonywała już trudniejsze zadania, tej nocy wszystko wydawało się inne, poważniejsze.
O mieszkaniu, do którego zmierzała, ostatnio wiele się mówiło – podobno kryło ono jeszcze więcej tajemnic niż jego właściciel, pan Adam Lorens, który przybył do Krakowa parę tygodni temu. Pojawił się tu jakby znikąd, nikt też nie wiedział w jakim celu. Po prostu zaczęto go widywać w kawiarniach, restauracjach i na przyjęciach, regularnie bywał też w urzędach czy na poczcie. W krótkim czasie stał się znany wśród towarzystwa z wyższych sfer, dzięki czemu dyskretnie wdrożył się w życie publiczne miasta.
Lorens mieszkał w dobrej dzielnicy, ale nie takiej zamieszkałej przez samych arystokratów. Celina weszła do ładnej, beżowej kamienicy, nie różniącej się zbytnio od wielu innych stojących w tej okolicy. Mieszkanie mężczyzny znajdowało się prawie na samej górze, wyżej był już podobno tylko strych, lecz dziewczyna nie widziała żadnych schodów, którymi można by się tam dostać. Ostrożnie rozejrzała się wokół, chociaż była pewna, że nikt jej nie śledził – słuch jeszcze nigdy jej nie zawiódł – po czym wzięła głęboki oddech i zapukała do drzwi. Tak jak się spodziewała, otworzył je sam Lorens.
- Dobry wieczór, Celino – powiedział z uśmiechem, gestem zapraszając ją do środka.
- Dobry wieczór – odpowiedziała, pozwalając sobie zdjąć płaszcz, po czym weszła wraz z Adamem do salonu. Od razu zaczęła z ciekawością przyglądać się pomieszczeniu, co było bardzo naturalne, jako że widziała je po raz pierwszy. Po jednej stronie tego niezbyt dużego, lecz gustownie urządzonego pokoju stał brązowy stolik do kawy, a przy nim beżowa kanapa oraz fotel. Zapalone świece, stojące na stoliku i półkach meblościanki, dodawały salonowi klasycznego uroku, zwłaszcza, że na zewnątrz powoli zapadał zmrok. Dziewczyna podeszła do okna, aby pogładzić piękne, bordowe zasłony, po czym zachęcona przez Adama usiadła przy zastawionym do kolacji stole i obdarzyła gospodarza wdzięcznym uśmiechem, kiedy podsunął jej krzesło.
- Chciałabyś się czegoś napić?
- Poproszę herbaty. I dziękuję za zaproszenie, to naprawdę bardzo miłe.
- A ja cieszę się, że przyszłaś. Nareszcie mamy cały wieczór tylko dla siebie – dodał cichszym głosem, nalewając gorącego napoju do porcelanowej filiżanki. A ona na ułamek sekundy spojrzała mu w oczy, aby potem skromnie spuścić wzrok, tak jakby słowa mogły dotknąć jej delikatnych uczuć.
Za każdym razem dziwiło ją, z jaką łatwością umiała się z nim porozumiewać. A nie chodziło tu o zwykłą rozmowę. Dyskretne uśmiechy, ukradkowe spojrzenia, subtelne gesty – to wszystko składało się na ich relację, która miała być coraz głębsza i bliższa. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak naturalnie gra jego emocjami, podczas gdy sama traktowała to jako prosty rachunek. Jednocześnie nie czuła z tego powodu wyrzutów sumienia – jedyne, czego się obawiała, to odczucie, że czerpie z tej znajomości czystą, ludzką przyjemność.
Tak samo było teraz, przy kolacji, podanej przez gospodynię mieszkającą piętro niżej. Mimo że Celina doskonale zdawała sobie sprawę z każdego swojego ruchu, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że dobrze się przy tym bawi. Wydawało jej się, że mogłaby spędzać z Adamem całe godziny, po prostu rozmawiając. Jak na swoje dziewiętnastoletnie życie dziewczyna zdążyła już wiele zobaczyć, a Adam wydawał się mieć jeszcze bogatszą przeszłość, mimo że różnica wieku między nimi wynosiła najwyżej kilka lat. W dodatku był przystojny, zabawny i inteligentny. Co z tego, że jej serce absolutnie nic do niego nie czuło.
Kolacja była wyśmienita, deser również. Właśnie wtedy Adam wstał od stołu, zapraszając Celinę na kanapę stojącą po drugiej stronie pokoju. Dziewczyna usiadła, natomiast Adam podszedł do barku i wyjął butelkę czerwonego wina.
- Imiglykos, rocznik 1832. Napijesz się?
- Z przyjemnością. Na winiarstwie też się znasz?
- Specjalistą nie jestem, ale widziałem wiele winnic podczas podróży we Włoszech, w jednej z nich nawet zatrzymałem się na dłużej. Ale Imiglykos to wino greckie, zresztą bardzo dobre.
- Wiem. Ty na pewno pijesz tylko te najlepsze.
- Staram się – zaśmiał się mężczyzna, wyciągając kieliszki z oszklonej szafki w meblościance.
- Opowiedz mi o Włoszech… – i Adam opowiadał jej o tych wszystkich niesamowitych miejscach, które widział. A ona siedziała zasłuchana jak dziecko, ze skrzącymi się oczami, czasem wpadając mu w słowo z jakąś niefrasobliwą uwagą, innym razem udawała poruszoną. Co jakiś czas to ona opowiadała jakąś historię, niekoniecznie swoją, ale przecież za lekkie naginanie faktów nikt jeszcze nie trafił to piekła.
Wszystko to działo się jakby samo. Tymczasem, pod maską słodkiej, zasłuchanej dziewczyny, Celina starała się zapamiętać każdą informację, jaką od niego usłyszała. Nie była już ani trochę zdenerwowana, a wino dodatkowo ją rozluźniło, dlatego musiała coraz bardziej skupić się na zadaniu. W zasadzie nie wymagało ono niczego więcej – dzisiejszej nocy miała tylko zapamiętać plan mieszkania i ewentualnie znaleźć skrytkę z dokumentami, oraz, jak zawsze, dowiedzieć się od niego tyle, ile tylko jest możliwe. Przede wszystkim jednak nie mogła dać się zdemaskować, bo ta akcja miała dużo dalszy zasięg niż jedna noc. Na razie wszystkie poszlaki wskazywały na to, że jest to niebezpieczny człowiek, dlatego należało trzymać go tak blisko, jak tylko było to możliwe.
Czas mijał szybko, a butelka stała się pusta jeszcze szybciej. Przez chwilę oboje rozmawiali z pustymi kieliszkami w dłoniach, lecz w końcu Adam zapytał:
- Napijesz się jeszcze?
- Chętnie. Noc jeszcze młoda – uśmiechnęła się Celina.
- I słusznie – odpowiedział mężczyzna, ale zanim zdążył wstać, dziewczyna delikatnie zatrzymała go dłonią, sama podnosząc się z kanapy.
- Może tym razem to ja cię zaskoczę – powiedziała, podchodząc do barku. Nawet jeśli Lorens miał coś przeciwko, nie dał tego po sobie poznać. Wydawał się raczej zaintrygowany, kiedy obserwował, jak Celina powoli przekręca kluczyk i opuszcza klapę. Nie spuszczał jej z oczu, ale raczej nie mógł niczego podejrzewać – nawet było normalne, że patrzył z takim szelmowskim uśmiechem na kobietę spędzającą wieczór w jego mieszkaniu. Celina tymczasem mogła uważniej przyjrzeć się meblościance.
Wszystko wydawało się być w porządku. Na ile mogła wierzyć swojemu wzrokowi, wielkość barku zgadzała się z odległością klapy od ściany, a tylna ścianka wyglądała na nienaruszoną. Dziewczyna wzięła więc butelkę nalewki z porzeczek, postawiła na opuszczonej klapie i wzięła czyste szklanki z szafki. Ponieważ stała tyłem do kanapy, nie zauważyła, kiedy Adam wstał. Tymczasem on podszedł do stojącego w kącie gramofonu i nastawił płytę. Gdy Celina odwróciła się, w pokoju popłynęła muzyka.
- Czy mogę prosić do tańca? – zapytał mężczyzna, biorąc jedną szklankę z ręki dziewczyny.
A ona w odpowiedzi stuknęła swoją szklanką z jego i wypiła nalewkę do dna. Adam uczynił to samo, po czym delikatnie wziął puste naczynia, odstawił je na stolik, a następnie lekko objął Celinę w talii. Dziewczyna podała mu dłoń, drugą rękę położyła na jego ramieniu i poczuła, jak cały świat zaczyna kręcić się wokół niej.
Nigdy wcześniej nie czuła tak wyraziście jego dotyku, a jednocześnie wydawał się on nierealny. Miała wrażenie, że krew zaczyna wrzeć w jej żyłach, ale nie pod wpływem alkoholu. Jego dotyk rozpływał się po jej ciele, jakby pulsujące ogniki wędrowały tuż pod skórą. Na moment Adam puścił rękę Celiny i, nie wypadając z rytmu tańca, delikatnym ruchem odpiął spinkę, rozpuszczając jej brązowe włosy. Byli coraz bliżej siebie, tak że aromat wina, unoszący się w całym pokoju, mieszał się z zapachem wody kolońskiej i perfum. Taniec stawał się coraz bardziej dynamiczny i pełen napięcia, a w powietrzu niemal czuli narastającą między nimi namiętność. Raz, dwa – mężczyzna prawie muskał szyję dziewczyny. Trzy i cztery – zanurzył twarz w jej ciemnych lokach. Oddychał coraz szybciej, teraz już obejmował ją obiema rękami. Byli tak blisko, że przez suknię czuła jego ciało. Jeszcze na jedną krótką chwilę Adam oderwał się od niej, spojrzał głęboko w oczy, pogładził po policzku, a potem Celina poczuła rozkoszny pocałunek na ustach.


Świat jest zagadką, tak jak ja,
Każda chwila jest jak skarb,
A marzenia - to wszystko, co mam...

Odpowiedz
#2
Cytat:Od razu zaczęła z ciekawością przyglądać się pomieszczeniu, co było bardzo naturalne, jako że widziała go po raz pierwszy.
"go" zamieniłbym na "je". Jak na mój gust.

Cytat:A ona na ułamek sekundy spojrzała mu w oczy, aby potem skromnie spuścić wzrok, tak jakby słowa mogły dotknąć jej delikatnych uczuć.
Nie podobają mi się zdania zaczynające się od "A", można by je połączyć przecinkiem z poprzednim zdaniem, ale jak uważasz.

Cytat:Jednocześnie nie czuła tego powodu wyrzutów sumienia
Zjadłaś "z".

Cytat:- Może tym razem to ja cię zaskoczę – powiedziała, podchodząc do barku. Nawet jeśli Lorens miał coś przeciwko, nie dał tego po sobie poznać. Wydawał się raczej zaintrygowany, kiedy obserwował, jak Celina powoli przekręca kluczyk i otwiera barek.
Powtórzenie. O, niżej jeszcze dwa "barki". Słowo przewija się cztery razy w krótkim fragmencie, pomyśl nad synonimami.

Cytat:a potem Celina poczuła siarczysty pocałunek na ustach.
Kojarzy mi się :
a) z mrozem
b) z szatanem.
Ale ja dziwne skojarzenia mam.Big Grin

Wyłap powtórzenia, mi się nie chciało tego dokładnie robić, przede wszystkim: barek, Lorens, dziewczyna. To pierwszy błąd.
Drugi (moim zdaniem): nie lubię zdań zaczynających się od "A". Na ile to błąd - nie wiem, bo komentuję intuicyjnie - jednak nie gra mi to.

Co do fabuły: James Bond w spódnicy w dawnym Krakowie? Może być ciekawie, nie dla mnie, ale do odpowiedniego grona czytelników to trafi.

Nie jest źle, warsztat OK, nie licząc tego co wymieniłem. Fabuła dość oryginalna. Pisz dalej.

Pozdrawiam!

Odpowiedz
#3
Romans się szykuje:
Ona - niewinnie naiwna, uwiedziona przez Onego (szatan, wampir, agent Tomek?)

Konstruktywnie: warsztatowo niezłe, pomysł hmmm... niezły, ale wiele razy już był niezły.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#4
No... jeśli tak wyglądają Twoje "początki początków", to ja boję się co będzie dalej...

(Potem postaram się sklecić coś bardziej konstruktywnego)
W księżycowym jasnym blasku
widziałam ciemne krople krwi,
co po twej dłoni na piasek spływały

Odpowiedz
#5
Dziękuję za komentarze, a Hanzo za korektę.

Z "barkiem" zrobiłam porządek, nie wiem czy nie trochę na siłę, inne powtórzenia starałam się wyłapać. "Siarczysty" na razie zostaje, przynajmniej póki nie wymyślę czegoś lepszego - nie wiem czemu, ale jakoś mi tu pasujeWink
Świat jest zagadką, tak jak ja,
Każda chwila jest jak skarb,
A marzenia - to wszystko, co mam...

Odpowiedz
#6
(08-02-2012, 17:28)Tessy napisał(a): Dziękuję za komentarze, a Hanzo za korektę.

Z "barkiem" zrobiłam porządek, nie wiem czy nie trochę na siłę, inne powtórzenia starałam się wyłapać. "Siarczysty" na razie zostaje, przynajmniej póki nie wymyślę czegoś lepszego - nie wiem czemu, ale jakoś mi tu pasujeWink

Namiętny?
W księżycowym jasnym blasku
widziałam ciemne krople krwi,
co po twej dłoni na piasek spływały

Odpowiedz
#7
Zmieniłam na rozkoszy, ale dzięki za wskazówkę.
A propos poprzedniego postu, to jedynie wyskrobałam jedno opowiadanie rok temu, a wcześniej coś pisałam w wieku 12 lat, więc to są naprawdę początki.
Świat jest zagadką, tak jak ja,
Każda chwila jest jak skarb,
A marzenia - to wszystko, co mam...

Odpowiedz
#8
Tessy
To wprawdzie wybór twórcy, w którą stronę pójdzie, jaką i dla kogo literaturę będzie tworzył.
Mówiąc otwartym kodem - ten fragment, który przedstawiłaś to literacki kicz. Nie wartościuję słowem kicz, ale nazywam pewną przestrzeń kultury "lekkiej, łatwej i przyjemnej", landrynek intelektu i sztuki.
W tym fragmencie dostrzegam sympatyczne i naiwne przeglądanie się w marzeniach i wyobrażeniach.
Pewnie i taka literatura - naiwnie dziewczęca - musi istnieć, podobnie jak chłopcy tworzą mrożące krew w żyłach wojenne opowieści z najdzielniejszym z dzielnych wojownikiem.
To zabawa i jak najbardziej należy się bawić.
Tak na marginesie
Imiglykos - to gatunek win dość poślednich, nawet bardzo, bardzo pośledni. Taki hipermarket, południowe stoki "Geanta". Sprawdzałam w internecie, bo marki nie znałam.
Rocznik, który podałaś to abstrakcja, ale możemy założyć, że istniał i ma takie wino wartość dla konesera-zbieracza, bo smakowo, to raczej będzie ostatnie badziewie. Słusznie podpowiedział mi jeden ze znajomych, że takie wino wylazłoby samo z butelki.
Poszukaj na winiarskich stronach gatunków win, które będą świadczyły o znajomości rzeczy.


Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#9
Nie podobało mi się to opowiadanie. To znaczy, nie jest złe, ale mam obojętne odczucia po przeczytaniu. Miejscami zalatywało "sztywnością", zwłaszcza pod koniec fragment z wyjęciem szklanki z jej dloni, mizianiem, zbyt schematycznie opisany. Brakuje mi też charakternej treści, czytałam masę podobnych opowieści i nie widzę niczego oryginalnego, może za krótki tekst? Powodzenia w dalszym pisaniu
Najchętniej komentuję w : Obyczajowe/Psychologiczne, Satyryczne/Parodie, Akcja i Miniatury literackie
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości