28-06-2013, 15:04
Oto drugi temat z zapowiedzianej serii. Tym razem chciałbym byście przedstawili mi swoją historię na temat początków pisania. Czy było to coś w stylu "Ja bym to lepiej napisał", może musieliście a może namówiło was na to UFO?
(Był temat o początkach, ale dawno i bardziej chodziło o pierwsze prace niż o historię samego pisania)
Czas przedstawić swoją wersję. Czytać nauczyłem się bardzo wcześnie, podajże mając 4-5 lat. Chodź z początku bardzo mnie to bawiło, później jednak zacząłem przeraźliwie nie lubić czytać. Matka darła się na mnie, żebym przeczytał chociaż stronę książeczki z bajkami. A ja siedziałem z wzrokiem wlepionym w kartkę nie starając się nawet myśleć o tym co mam w rękach. Podrosłem, poszedłem do szkoły. I tam zaczęły się dla mnie najgorsze kilka lat życia. Z niewiadomych powodów stałem się pośmiewiskiem i popychadłem dla innych. Nie z własnej winy, nawet nie wiem dlaczego. Z początku, tj. przez pierwszą klasę podstawówki i kawałek drugiej, było jeszcze w miarę niewinnie. Wyzywania itp. Jednak rosło to z dnia na dzień. Również w domu nie było za różowo. Nie będę tu opowiadał co i jak, ale jednym słowem miałem przesrane dzieciństwo.
Pamiętam to doskonale (a mało co pamiętam z lat szkolnych, być może po prostu nie chciałem pamiętać), kiedy wziąłem do ręki swoją pierwszą, prawdziwą książkę. Nie jakąś bajeczkę z obrazkami i dwoma zdaniami na stronie. Był październik 2006 roku, właśnie zacząłem edukację w trzeciej klasie, prześladowania powoli osiągały apogeum. Sam nie wiem skąd książka znalazła się w moich rękach. Po prostu była. Była to druga część Harrego Pottera. Nagle zdałem sobie sprawę, że czytanie odrywa mnie od rzeczywistości, w jednym momencie znajduję się w krainie szczęśliwości, gdzie nikt mnie nie szykanuje i prześladuje. Zacząłem pochłaniać książki masowo ( a że wcześnie zacząłem czytać, to pochłaniałem bardzo szybko), do tej pory mogę spokojnie powiedzieć że przeczytałem ponad tysiąc książek (oczywiście nie znam dokładnej liczby, ale tak mi się wydaje). Wolałem książkę niż komputer, telewizor czy uganianie się za piłką. Przez to też zrobił się ze mnie grubasek Szybko zauważyłem, że czytanie mi nie wystarcza, że świat do którego przybywam ma mury i nie mogę poruszać się po nim swobodnie. Trochę to śmieszne, ale moim pierwszym tworem nie było opowiadanie, a od razu 56-stronnicowa powieść. Tak wiem że 56 stron to nie powieść, ale miałem wtedy 12-13 lat. Opowiadała o wybuchu III wojny światowej, o komandosie który powstrzymał Rosjan przed zajęciem Polski itp. Ogólnie była marnego poziomu, ale nie to jest najważniejsze. Zacząłem tworzyć i tworzyć. Do 2 klasy gimnazjum tworzyłem wyłącznie dla siebie. Potem zacząłem publikować teksty w internecie.
Licząc wszystkie twory, słabe i dobre, napisałem 1 mini-powieść, 112 opowiadań, 16 wierszy i kilka nie-wiadomo-co-to. Tak zaczeka się właśnie moja przygoda z piórem.
(Znam dokładną liczbę, ponieważ każdy twór był prze ze mnie magazynowany, i po chwili kalkulacji te liczby mi wyszły. Tylko że niestety w grudniu tamtego roku ogień strawił cały mój dorobek na papierze, rękami mojej siostry która wrzuciła je do pieca nie wiedząc co to, sądząc pewnie że można wyrzucić)
(Był temat o początkach, ale dawno i bardziej chodziło o pierwsze prace niż o historię samego pisania)
Czas przedstawić swoją wersję. Czytać nauczyłem się bardzo wcześnie, podajże mając 4-5 lat. Chodź z początku bardzo mnie to bawiło, później jednak zacząłem przeraźliwie nie lubić czytać. Matka darła się na mnie, żebym przeczytał chociaż stronę książeczki z bajkami. A ja siedziałem z wzrokiem wlepionym w kartkę nie starając się nawet myśleć o tym co mam w rękach. Podrosłem, poszedłem do szkoły. I tam zaczęły się dla mnie najgorsze kilka lat życia. Z niewiadomych powodów stałem się pośmiewiskiem i popychadłem dla innych. Nie z własnej winy, nawet nie wiem dlaczego. Z początku, tj. przez pierwszą klasę podstawówki i kawałek drugiej, było jeszcze w miarę niewinnie. Wyzywania itp. Jednak rosło to z dnia na dzień. Również w domu nie było za różowo. Nie będę tu opowiadał co i jak, ale jednym słowem miałem przesrane dzieciństwo.
Pamiętam to doskonale (a mało co pamiętam z lat szkolnych, być może po prostu nie chciałem pamiętać), kiedy wziąłem do ręki swoją pierwszą, prawdziwą książkę. Nie jakąś bajeczkę z obrazkami i dwoma zdaniami na stronie. Był październik 2006 roku, właśnie zacząłem edukację w trzeciej klasie, prześladowania powoli osiągały apogeum. Sam nie wiem skąd książka znalazła się w moich rękach. Po prostu była. Była to druga część Harrego Pottera. Nagle zdałem sobie sprawę, że czytanie odrywa mnie od rzeczywistości, w jednym momencie znajduję się w krainie szczęśliwości, gdzie nikt mnie nie szykanuje i prześladuje. Zacząłem pochłaniać książki masowo ( a że wcześnie zacząłem czytać, to pochłaniałem bardzo szybko), do tej pory mogę spokojnie powiedzieć że przeczytałem ponad tysiąc książek (oczywiście nie znam dokładnej liczby, ale tak mi się wydaje). Wolałem książkę niż komputer, telewizor czy uganianie się za piłką. Przez to też zrobił się ze mnie grubasek Szybko zauważyłem, że czytanie mi nie wystarcza, że świat do którego przybywam ma mury i nie mogę poruszać się po nim swobodnie. Trochę to śmieszne, ale moim pierwszym tworem nie było opowiadanie, a od razu 56-stronnicowa powieść. Tak wiem że 56 stron to nie powieść, ale miałem wtedy 12-13 lat. Opowiadała o wybuchu III wojny światowej, o komandosie który powstrzymał Rosjan przed zajęciem Polski itp. Ogólnie była marnego poziomu, ale nie to jest najważniejsze. Zacząłem tworzyć i tworzyć. Do 2 klasy gimnazjum tworzyłem wyłącznie dla siebie. Potem zacząłem publikować teksty w internecie.
Licząc wszystkie twory, słabe i dobre, napisałem 1 mini-powieść, 112 opowiadań, 16 wierszy i kilka nie-wiadomo-co-to. Tak zaczeka się właśnie moja przygoda z piórem.
(Znam dokładną liczbę, ponieważ każdy twór był prze ze mnie magazynowany, i po chwili kalkulacji te liczby mi wyszły. Tylko że niestety w grudniu tamtego roku ogień strawił cały mój dorobek na papierze, rękami mojej siostry która wrzuciła je do pieca nie wiedząc co to, sądząc pewnie że można wyrzucić)