Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Imbir [18+]
#1
Cross my heart hope not to die
Swallow evil, ride the sky
Lose myself in a crowded room
You fool, you fool, IT will be here soon
The Unnamed Feeling, Metallica


Wychodzę z domu po większe zakupy i czuję, że TO znowu nadeszło, jak potwór bez imienia, gęste, lepkie jak pajęcza sieć; przyssało się i pochłonęło w całości, choć cały czas pozostało wewnątrz (nie oczekuj logiki, TO żyje swoją własną logiką, która zera i jedynki nie widziała na oczy).

TO. Rak umysłu. Z przerzutami – cichaczem wtapia się coraz głębiej w uczucia, we wspomnienia, w myśli. Powoli wrasta w osobowość. Zniekształca spostrzeżenia i przekierowuje uwagę w głąb, w siebie. Boli.

Wewnątrz jednej czaszki mieszczą się setki światów i szafa pełna masek, które TO zakłada na twarz, twarz której nie ma, bo pod aktualną maską są maski i maski, i maski, coraz głębiej, aż wreszcie jest już tylko pustka.

Z czaszki wynurzają się demony. One mają twarze. Twarze pomordowanych. Twarze samobójców. Twarze wyrzutów sumienia. I mają usta, które mówią. Namawiają. Pokazują balkon, peron metra, prowadzą do kuchni i odsuwają pierwszą od góry szufladę.

TO wyłącza z życia. Samo w sobie jest zbyt wieloma życiami, a każde z nich to ból i marzenie o śmierci.


Klin klinem, a ból bólem. Dlatego nie dotykam noży /krew ścieka na podłogę, siatka cięć wygląda jak strona ze szkolnego zeszytu, przerażona rodzina wysyła do szpitala, po pół roku zostają już tylko wypukłe blizny, krateczka wypukłych blizn – oraz nerwowa plątanina nowych, i tak już bez końca, na zawsze/.

Dlatego /Chcesz, żebym cię wyruchał, cwelu? Odpowiedz przekonująco. Nie tak. Głośniej! Nie potrafisz? To nie będzie rżnięcia. Kładź się i rób sobie dobrze. Co się tak gapisz, rób! Masturbuj się i patrz mi w oczy. Licz do tysiąca na głos, pełnymi liczbami, potem przerwij.

Facet jest tak wyniosły, jak potrafi. Siedzi z nogą założoną na nogę. Jest ich wielu, jest ich całe życie, są też kobiety. Patrzą. Codziennie patrzą. Zakładają klamry zaciskowe. Okładają batem. Przerzucają między sobą. Używają kiedy chcą i jak chcą. Pokrywają
/ ciało napisami. To nie są miłe napisy. Są za to trwałe. Widać je, pomimo że powstały… przedwczoraj. Chyba. Albo dzień wcześniej.

Ale ciała nie ma. Ciało nie boli, z ciałem nie trzeba się liczyć. Boli umysł, a istnieje tylko to, co boli.


Obserwują, codziennie obserwują.

Te ich spojrzenia, ponure twarze. Stawanie w oknie, żeby obserwować. Ale się nie dopatrzą. Zasłony są zaciągnięte, drzwi zamknięte. Tylko demony patrzą, lecz są zawsze. A do ludzi trzeba wyjść. Czasem. Zakupy zrobić. Coś do jedzenia. Niewiele, bo apetytu brak.

Nasłuchują.

Idę do sklepu. Paskudna pogoda, myślę. Duszno i gorąco.

– Jaka ładna pogoda dzisiaj – odpowiada jedna ze sprzedawczyń, dla niepoznaki kierując słowa do koleżanki. – Tak gorąco, jak dawno nie było.

(Między półkami jest przerażająco, chaos, tłumy ludzi, nadmiar świateł, nadmiar głosów, gdzieś coś upada i podskakujesz, jakby uderzyło w podłogę tuż za twoimi plecami, ludzie mają groźny wyraz twarzy, nie pamiętasz, co miałeś kupić, gubisz się, kolory i promocje cię przytłaczają, chodzisz przygarbiony, ciągle na kogoś wpadasz, chcesz stąd uciec i nie rozumiesz, dlaczego inni wydają się tacy spokojni w tym rozszalałym piekle hałasów, obrazów, ludzi, wszystkiego).

Komentują.

Śmieją się za plecami, gdy stoję w kolejce do sklepu. Mówią za cicho, żeby dało się wyróżnić słowa, ciekawe, z czego się naśmiewają. Może z zawartości koszyka, w którym są same najtańsze produkty, bo renta nie wystarcza na więcej. Może z włosów. Mam brzydkie włosy, nieumyte. Nie mam włosów. Włosów nie ma, nie istnieją.

Zaraz mogą napaść. Nakrzyczeć. Bo robię zakupy za ich podatki. Bo stoję w kolejce przed nimi. Na pewno są wściekli, że muszą czekać. To kwestia kilku chwil, czekają na odpowiedni moment. O, znowu się śmieją, jeszcze głośniej.

Kasjer będzie wkurwiony, bo musi obsłużyć. A zakupy są na dwa paragony. Bo tak. Bo osobno paragony za żywność, a osobno za inne wydatki. Łatwiej tak. Ale trudniej. Opieprzy, opieprzy, opieprzy.

– Żaden problem – mówi. Kłamca. Ciekawe, czemu skłamał.

Nie, to nie tak. Może nie skłamał. Może to mi się wydaje. Nic nie wiadomo. Nigdy nie wiadomo i lepiej kogoś zapytam, ale kasjera się nie pyta, bo kasjer kłamie. Pyta się tego drugiego, czy ten pierwszy jest kłamcą, a tu nie ma drugiego.


W siatce jest imbir, imbir wypala cierpienie. Trzeba go umyć, obrać i wsunąć do środka. To będzie dwadzieścia minut rozkosznego bólu i myśli ucichną, będzie tylko ten ból i kiedy to się skończy jakie to cudowne ach au boli boli aaa, nabrzmiałe tkanki i ból, fizyczny ból, ulga mimo koszmaru.

Obraz rżnięcia imbirem jest GŁOŚNY. Wypełnia całą czaszkę i wycieka na zewnątrz. Ucisz go. Ucisz. Nie ma. Nie. To żart. Myśl o czymś innym. Ubierz myśli w coś przyzwoitego, niech nie będą takie nagie, takie odsłonięte. Nikt nic nie komentuje, ale mogli usłyszeć. Zobaczyć zwijanie się na łóżku. Wstyd. Wstyd. Wstyd.

Ludzie potrafią czytać w myślach. Ale tylko niektórzy. Ta ekspedientka, oparta o murek przed sklepem, ona czytała. Ja też czasami czytam. To proste, wystarczy wyłączyć własny umysł i podłączyć się do innego, najlepiej być zmęczonym po wielu godzinach pracy, wtedy to dzieje się samo. Albo przyłożyć czoło do czoła i wtedy czuje się emocje drugiej osoby, inne niż własne, kłębiące się jak smugi różnokolorowego dymu, tylko ostatnio nie ma do kogo przykładać czoła, więc tego nie doświadczam.

Nie wszyscy to potrafią. Nie należy zdradzać się, że ja potrafię. Wysłaliby do wariatkowa i truli, żeby to odeszło, zniknęło, ten dar, żeby on przepadł. Oni tak teraz robią z wybranymi, lekarz mówił, jak przepisane przez niego tabletki sprawiły, że jedna kobieta zapomniała, jak zatrzymuje się samochody ręką na pasach, a mnie wybrano i muszę zachować swoje umiejętności. Jestem wyjątkowy i mam do spełnienia ważne zadanie, tylko jeszcze nie wiem, na czym ono będzie polegało. Zmienię świat. Jestem wielki, jestem wybitny. Mam nadprzyrodzone moce, ale nie umiem ich kontrolować. Nie umiem kontrolować tych demonów, nie słuchają mnie. Jeszcze. Więc na razie pomagam w schronisku dla zwierząt, to też ulepszanie świata, a psy nie są takie groźne jak ludzie i potrzebują pomocy, jestem potrzebny, a one mnie kochają i nie obgadują, nie nasłuchują, nie snują planów, nie czekają na moment słabości, są dobre.

Tymczasem wędruję bez celu po lesie umysłu – tylko ja go znam, tylko ja badam szlaki, tylko ja się nie boję ruszyć z miejsca. Inni idą głównym szlakiem, traktem, turyści przez życie, a można chodzić w spokoju, w samotności. W ciszy wśród drzew, przez wszystkie wzgórza, podwzgórza, bruzdy i zakręty. We mgle pomiędzy budynkami, w mdłym świetle żółtawych latarni, patrząc tęsknie w okna tych zwyczajnych, tych wolnych.

To dla nich cierpię. Jestem jeden na stu. Cierpię, aby oni mogli żyć bez tego bólu, czytałem o tym artykuł, wyraźnie stwierdzał, że tak jest. Jestem jeden na dziesięć tysięcy. Cierpię, aby inni cierpiący przestali cierpieć. Jestem jak Milijon. Wybrany, wyjątkowy. Tylko ja widzę te demony, oni udają, że ich nie ma, robią wszystko, by ich nie zauważyć; tymczasem demony tylko czekają na moment słabości, czają się wokół nich i w końcu każdego któryś dopadnie, a ja znam je wszystkie.

TO jest silne, jest wrośnięte, nie do wycięcia, nie wskaże się granic między nim a mną, lobotomia może by pomogła, ale to śmierć, to warzywo, jak w tym filmie, nikt normalny by tego nie chciał. Na razie TO nie rośnie większe. Nie potrzebuje. Przeżarło umysł dostatecznie, jest jak miska robaków. Widzisz miskę, myślisz, że to spaghetti i sięgasz po widelec, ale ona się rusza i zdajesz sobie sprawę, że to robaki, pełzające, wijące się, setki robaków – i takie jest życie, całe życie jak robaki, tymczasem jeden z napisów na ciele głosi ZERO i to musi być prawda, bo tak jest napisane, taka jest etykieta, a zawartość zwykle zgadza się z opakowaniem.


W tramwaju korzystam z okazji i siadam na wolnym miejscu. Młody i silny, zdrowy, obie ręce i nogi na miejscu, a usiadł, inni na pewno są wkurzeni. Teraz nic nie mówią, może między sobą, ale się zmawiają i kiedy zechcę wysiąść, nie pozwolą mi, za karę, powiedzą, że taki silny powinien stać, nie przepuszczą. Chyba że się przekradnę, zaryzykuję. Może nie dostrzegą, że wstaję, może akurat się uda.

Udało się, niczego nie zauważyli, dobrze im tak.

Z tramwaju do domu jest jeszcze kawałek. Na szczęście nikt za mną nie idzie – ostatnio snuł się taki jeden podejrzany typ. Źle się czułem. Mógł mieć broń. Mógł zacząć strzelać. Nie miałbym za czym się schować. Biegłbym wystawiony na cel, nie dotarłbym do domu. Tak jak na wojnie. Całe życie jest jak na wojnie albo po niej, konspiracja, podsłuchy, nikomu nie można zaufać, bo może donosić. Trzeba walczyć, trzeba nie okazywać lęku, nie okazywać słabości, bo wykorzystają, zmówią się i zaatakują, napadną gdzieś w nocy, podczas jednego ze spacerów po osiedlu – ale ja się nie poddam, nie ulegnę, nawet jak zadepczą, jak zmiażdżą, przetrwam wszystko, bo nic nie będzie straszniejsze od TEGO, a śmierć to wybawienie i po co ja w ogóle żyję /krew ścieka ze ścianek, rośnie kałuża krwi wokół przepełnionej miski, za trzy dni sąsiedzi zorientują się, że okno jest otwarte i bez przerwy pali się światło, a może dopiero jak poczują smród gnijącego mięsa, będę się rozkładać w samotności, najmarniejsza śmierć ze wszystkich, niegodna, nieludzka, jak ścierwo, więc może to przetrwam, może to przeżyję/ ach tak, muszę dać świadectwo, jestem wybrany do specjalnego zadania, nie wolno mi umierać, jeszcze nie, więc niech nikt za mną nie idzie, niech nikt nie strzela – gdy przyjdzie pora, będę to wiedział i sam odbiorę światu siebie.


W domu na szczęście jest prawie bezpiecznie. Odkąd telewizor został rozbity, nic z niego nie wyjdzie. Tylko że demony nigdy nie znikają, co najwyżej chowają się z tyłu głowy. Stoją za plecami, a kiedy się odwróci – są już w innym miejscu. Dlatego ich nigdy nie widać. Ale już zmierzcha. A kiedy jest ciemno, czują się lepiej, są silniejsze, bo to ich pora. Szumią w czaszce. Więc trzeba zapalić wszystkie światła, to je odpędzi w kąty. Te ciemne kąty. Nie patrzeć w ciemne kąty, wtedy jest prawie tak, jakby ich nie było.

Dzwoni wujek, pyta, jak się czuje jego ukochany siostrzeniec, jak sobie radzi, czy brał leki, czy umył dzisiaj zęby, czy pościelił łóżko (źle, nie, nie, nie, ale kłamiesz ile wlezie). Próbuje wychwycić w głosie jakąkolwiek nutę, która zdradziłaby, że jestem słaby, że TO wróciło, ale ja mu nie powiem, nie okażę słabości, bo znowu się zmartwi, znowu wyśle na oddział, więc toczę rozmowę, jak automat, dobrze mi idzie, z tyloma maskami na twarzy jestem świetnym aktorem i nikt nie wie, że nie jest dobrze, że najbardziej ze wszystkiego chcę krzyczeć w niebogłosy, że chcę rozbić kolejną rzecz, zawsze mówią, że jestem opanowany i wyciszony i tak właśnie brzmię, więc wujek uspokojony żegna się ze mną i obiecuje zadzwonić jutro. Nie pamiętam już, o czym do mnie rozmawiał.

Włączam muzykę. Głośno. Ale nie zagłusza myśli. Nic nigdy nie zagłusza myśli, gdy TO się odzywa – dlatego nie mogę zasnąć i godzinami przewracam się z boku na bok, podczas gdy myśli zwiedzają otchłań, gdy witają się z demonami, gdy wszyscy stają wokół i patrzą, jak w tych wszystkich horrorach, jak w Sierocie, wśród nich ta dziewczyna z Ringu, skąd oni wiedzieli, że ją znam, pewnie znowu nasłuchiwali, i trzeba się skulić w kącie na łóżku i nie patrzeć, próbować nie myśleć, zakryć głowę kołdrą, to wtedy po jakimś czasie, gdy tlenu już brakuje, gdy pęka głowa, one odchodzą i można wstać, przeczekać z herbatą najgorszy czas /imbir w lodówce, a może jakiś filmik do tego lub zamiast, jakiś z gatunku onieniemogęnatopatrzeć, to zbyt wstrętne; takie rzeczy zawsze pomagają, brudny seks syci demony i nie patrzą już łakomie, nie wysysają strachu/ i paść, paść koło piątej czy szóstej nad ranem i spać do popołudnia, a potem dziwić się samemu sobie, bo przecież jest w porządku, nic się nie dzieje, wczoraj to był tylko moment słabości, który minął i aż głupio, wstyd, że tak się udało wkręcić, a TO jest jedną wielką pomyłką i tak naprawdę nie istnieje

(póki znowu nie wróci)
Odpowiedz
#2
Przeczytałam i sapnęłam.
Bo świetny tekst, dobry język, wiarygodna konstrukcja "ja", bardzo precyzyjna i świadoma.
Odnalazłam klimaty z Geneta (czytałeś?), co nie znaczy, że uważam za wtórne.

Jedyna moja wątpliwość to dynamika poznawania: wykres jest płaski, co najwyżej lekko pofalowany. Nie spodziewałam się w finale trzęsienia ziemi, ale...czegoś się spodziewałam.
To - w moim odbiorze - dopiero etiuda, on dokądś prowadzi, ale to nie jest całość. Brak w tym opowiadaniu autorskiej "tezy", takiego centrum, ku któremu zbiegają się elementy. Nie chodzi o to, że rozproszenie świata jest problemem (w końcu o to chodzi), chodzi mi o ideę celu ponad tekstem. Na razie to opowiadanie ilustracyjne, monolog, poprzez który poznajemy przestrzeń "ja" mówiącego. Nie widzę demiurga, który rządzi tym "ja" i tym światem. "Ja" tu porządziło, całkowicie zajęło sobą, stało się - sorry za trywializację - zabawką w ręku wyobraźni pisarskiej.

Mam nadzieję, że to jest fragment.

______

Nie czepiam się, bo przecież wiem, że to jest dobre opowiadanie.
Ale wrzuciłeś je tu i oczekujesz interakcji.
Mogę szczerze pochwalić, bo warsztat, pomysł, konstrukcja są dojrzałe i profesjonalne.
Ale mogę szukać, dlaczego wrzucasz do Internetu i palisz dobry "kawałek".

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#3
Nie wiem, czy mogę opisać w słowach, jak mocne wrażenie wywarł na mnie tekst jak bardzo mi pomógł w tym wszystkim co czuję, ale się postaram.

TO. Rak umysłu. Z przerzutami – cichaczem wtapia się coraz głębiej w uczucia, we wspomnienia, w myśli. Powoli wrasta w osobowość. Zniekształca spostrzeżenia i przekierowuje uwagę w głąb, w siebie. Boli.

To mnie przestraszyło, nigdy bym tak nie chciała, a gdyby już tak było, a ja bym o tym nie wiedziała, czy w ogóle ktoś by się zorientował i pomógł, zamiast powiedzieć - żegnaj, papa?

Ale ciała nie ma. Ciało nie boli, z ciałem nie trzeba się liczyć. Boli umysł, a istnieje tylko to, co boli.

Dwa różne bóle, nie mal nieporównywalne, ale ciało jest bardzo połączone z umysłem, przykładem jest gwałt. Jednakże racją jest, że czym jest ból pochodzący z ciała w porównaniu do bólu z umysłu( potocznie bolące serce, a przecież wiemy, że to umysł generuje)
Czasami tak boli, że to doprowadza do ostatku. Ja zawsze mam przygotowane na takie chwile, gdy boli za bardzo powiedzonko - co nie zabije to wzmocni.

Idę do sklepu. Paskudna pogoda, myślę. Duszno i gorąco.

– Jaka ładna pogoda dzisiaj – odpowiada jedna ze sprzedawczyń, dla niepoznaki kierując słowa do koleżanki. – Tak gorąco, jak dawno nie było.

Tak, każdy może nas postrzegać inaczej i nie tylko panujące warunki pogodowe

Ludzie potrafią czytać w myślach. Ale tylko niektórzy. Ta ekspedientka, oparta o murek przed sklepem, ona czytała. Ja też czasami czytam. To proste, wystarczy wyłączyć własny umysł i podłączyć się do innego, najlepiej być zmęczonym po wielu godzinach pracy, wtedy to dzieje się samo. Albo przyłożyć czoło do czoła i wtedy czuje się emocje drugiej osoby, inne niż własne, kłębiące się jak smugi różnokolorowego dymu, tylko ostatnio nie ma do kogo przykładać czoła, więc tego nie doświadczam.

Nie którzy też potrafią się domyślać. Tak, zdecydowanie można odczytywać uczucia i emocje(nawet na odległość, nawet bez dotykania czoła, my przecież wykorzystujemy tylko jakieś 5 % mózgu, jak pisały gazety, czy książki. Ogólnie tkwią w nas niesamowite możliwości, których nie odkrywamy)


Nie wszyscy to potrafią. Nie należy zdradzać się, że ja potrafię. Wysłaliby do wariatkowa i truli, żeby to odeszło, zniknęło, ten dar, żeby on przepadł.

Tak? Hm, no cóż Ryuugo. Lub po po prostu się od nas oddalą( zależy jacy są i jak dalekosiężnie myślą) Generalnie boją się ujawnienia własnych sekretów( boją się ocen i innych etc), ale np jeśli ktoś to potrafi( czytać emocje uczucia), to chyba dość logicznym się wydaje, że ma mózg, że nie będzie tej osoby oceniał po jej czynach, a jak będzie, to też nie będzie powiedziane, że ta ocena będzie zła, a co jak dobra ?

To dla nich cierpię. Jestem jeden na stu. Cierpię, aby oni mogli żyć bez tego bólu,


tak, właśnie

Włączam muzykę. Głośno. Ale nie zagłusza myśli. Nic nigdy nie zagłusza myśli, gdy TO się odzywa

Niestety, czasem muzyka nawet pogłębia..

Tak, a na koniec wszystkiego najlepiej sobie wmawiać, że się tego wszystkiego nie widzi, żeby samemu nie oszaleć. Pomoc brzmi bardzo ładnie, prawie charytatywnie, jednakże czy zawsze dobrze jej udzielać?
Nie zawsze bo można się na tym mocno sparzyć, a i jest ryzyko bólu, takiego gorszego - dla obu stron( mówię na to gorzki ból), przecież są różne jego rodzaje?

Czasami ludzie nie wiedzą, że przyczyniają się do naszego cierpienia z pozoru niewinnymi słowami, które dla kogo innego mogłyby być pochwałą lub nie mówić nic szczególnego. Tym czasem można czytać między wierszami i nawet udawać, że tego co się tam widzi nie ma, a to i tak boli i boli na tyle że człowiek chce się w sobie zamknąć, nie wiedzieć, nie myśleć, odejść etc.

Zdecydowanie na TAK.

Piramida88






[Obrazek: Piecz2.jpg]






Odpowiedz
#4
Hm.....jak by tu ocenic utwór i nie zaliczyc za jednym zamachem ze 40 procent ostrzeżenia? Bo wtedy miałbym juz 80 % i co? Czarno widzę swoją przyszłośc, podobnie jak przyszłośc literacką autora opowiadania Imbir. Co się z owego opowiadania dowiadujemy? Tyle, ze autor z jakiegoś tam powodu widzi świat w czarnych kolorach i pragnie się z nami tym podzielić. Żebyśmy poczuli się gorzej. Nie chce nas uszczęsliwić tylko zdołować. Ale pisac w taki sposób to tzreba umiec. Żeby chociaż jakiś styl. Mroczny, posępny ale wciągajacy. Jak u Lowry'ego w Pod wulkanem, czy w Szklanym kloszu Sylwii Plath. Gdzie tam, zaczyna bez zadnego wpowadzenia, nie przedstawiamy bliżej głownego bohatera, tak że nawet nie można go polubić czy zidentyfikowac się z nim. To jak na czytelniku może zrobić wrazenie to wszytko co jest póxniej? My czytelnicy mamy w d... problemy takiej papierowej postaci. Powiedzcie mi z jakiego powodu mam się przejmować tym, że on cierpi? Nie wystarczy napisac: 'Mam raka mózgu!" żeby czytelnicy padli na kolana. Bo to jest literatura! Wszystkie te deklaracje autora- to puste słowa. Nastrój, klimat opowiadania tzreba wprowadzac stopniowo, zacząc od czegoś sympatycznego, potem, stopniowo zagęszczać nastrój. A nie tak ni z gruszki, ni z pietruszki. Bo gdzie wtedy zmiana tempa, stopniowanie napięcia, jakaś przemiana wewnętrzna bohatera itp? Za bardzo to wszystko wydumane, napuszone, nieautetntyczne. Same okropności w umyśle bohatera a czytelnik sie nudzi. Bohater chce sie pochlastać a czytelnik ziewa. Bohater idzie się wieszać a czytelnik zasypia....
Może się troche mylę, bo nie przeczytałem do końca ale jakby mnie wciągnęło to przeczytałbym Smile

Właśnie tak, jak oceniłeś powyżej, zamiast obrażać Autora, jak zrobiłeś to poprzednim razem, za co zasłużenie dostałeś 40%. -rootsrat-
Odpowiedz
#5
Odniosę się do słów Terry'ego -
Cytat:Gdzie tam, zaczyna bez zadnego wpowadzenia, nie przedstawiamy bliżej głownego bohatera, tak że nawet nie można go polubić czy zidentyfikowac się z nim. To jak na czytelniku może zrobić wrazenie to wszytko co jest póxniej? My czytelnicy mamy w d... problemy takiej papierowej postaci. Powiedzcie mi z jakiego powodu mam się przejmować tym, że on cierpi? Nie wystarczy napisac: 'Mam raka mózgu!" żeby czytelnicy padli na kolana. Bo to jest literatura!

W tym opowiadaniu nie ma bohatera w konwencjonalnym sensie, tu jego rolę przejmuje "monologizujace ja", uchwycone w punkcie x i porzucone w punkcie y (co mi się może podobać albo nie, rzecz jasna). Nie ma więc mowy o utożsamianiu się czy związkach. Jest ten monolog niespójny, nie prowadzi prostym łańcuszkiem od zdarzenia do zdarzenia. Taki jest zamysł formy.

Załóżmy zatem - nie jestem miłośnikiem/niczką takiej prozy. Nie kupię takiej literatury. Ok. Nie kupuję. W sensie lektury i sensu stricto.

Ale jeżeli się mi podoba, to nie znaczy, że chciałabym, żeby istniała tylko taka literatura. Ale nie chciałabym też, żeby nie istniała taka.

Nie bronię na siłę tego tekstu. Podoba mi się tak sobie, ale jest pisarsko rzetelny i dojrzały. Nie podoba mi się jednak, gdy wrzuca się mnie do jakieś worka "my czytelnicy", jako argument krytyczny.
My czytelnicy to jakiś twór-potwór jak my partia jedynie słuszna, grzmiąca, że cztery nogi lepsze.


Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#6
Przyznam, że przez całą dekadę nie spotkałem się jeszcze w Internecie ze zwyczajem, by zakładać na podstawie tekstu cokolwiek na temat stanów emocjonalnych autora (narrator autorem NIE jest). Zdumiało mnie też, że można w ogóle pomyśleć o komentowaniu utworu, którego się nie tylko nie przeczytało do końca, ale wręcz pobieżnie przeleciało wzrokiem (jak pobieżnie, świadczy niby-cytat "mam raka mózgu!" - najwyraźniej uwaga komentującego uciekła już przy drugim akapicie). Z tego komentarza, choć jest długi, nie wynika dla mnie niestety nic konstruktywnego: całość sprowadza się do "nie podobało mi się, bo oczekuję, że literatura będzie wyglądała inaczej". Na rozminięcie się oczekiwań nic jako autor nie poradzę.
Nigdy nie jest się w czymś tak dobrym, żeby nie można było być lepszym, ale zawsze należy być dumnym z tego, co już się osiągnęło.

Oswojenie tygrysa. Jak żyć z diagnozą trudnej choroby? - strona mojej książki
Odpowiedz
#7
Tekst dobry - od razu zastrzegam - ale widziałbym go jeszcze lepszym.
Nie jestem przekonany do mieszania w takiej miniaturce róznych typów prowadzenia narracji.
Chodzi mi o kawałki pisane kursywą. To obrazy wypływające z przeszłości, nagłe skojarzenia. Lepiej byłoby je wkleić w resztę narracji - to zadanie oczywiście niełatwe, bo źle wykonane może kompletnie zagubić czytelnika. Ale jeśli się uda - tekst i odbiór bohatera stanie się bardziej homogeniczny. Wolałbym, jako czytelnik, skoncentrować się na tej chwili intymności bohatera, jego ciągu chaotycznych myśli. Wtręty kursywiaste każą mi wejść na wyższy poziom, myśleć, że jest w tym tekscie drugi narrator, obserwujący tego pierwszego, choć współdzielący jego wspomnienia. Podejrzewam w tym przemyślane zamierzenie, ale wydaje mi się, że idziesz w ten sposób na łatwiznę. A tekst jest ambitny, styl ciekawy, panowanie nad różnymi formami narracji widoczne - przez to - jako czytelnik - zaczynam oczekiwać od tekstu sporo.
A i jeszcze ten fragment
Tymczasem wędruję bez celu po lesie umysłu – tylko ja go znam, tylko ja badam szlaki, tylko ja się nie boję ruszyć z miejsca. Inni idą głównym szlakiem, traktem, turyści przez życie, a można chodzić w spokoju, w samotności. W ciszy wśród drzew, przez wszystkie wzgórza, podwzgórza, bruzdy i zakręty. We mgle pomiędzy budynkami, w mdłym świetle żółtawych latarni, patrząc tęsknie w okna tych zwyczajnych, tych wolnych.
Nie pasuje do reszty.
Narrator nagle wchodzi na inny rejestr. Można to oczywiście wybronić, ale czuję lekki zgrzyt...
Odpowiedz
#8
No i wiem, dlaczego sapałam.
Nie bawię się tak! Ja tylko wiedziałam, że coś mi nie gra, coś zawadza. Kombinowałam poza tekstem w klimatach i odczuciach, w relacji autor-narrator. Ja "czułam" i "wyrażałam", smtk - "zobaczył" i "pokazał". Słuchaj, Ruuuga, smtk (jeżeli oczekujesz rady).

Odnoszę do tych utworów, które wrzuciłeś tu na forum: "Kap-kap" i "Imbir" i taki wolny wniosek: trochę brakuje w nich przestrzeni świata, wpędzasz odbiorcę w zaułki ludzkiego umysłu, fascynują Cię meandry psychiki. Ja chętnie zobaczyłabym też projekcję "ciemności" na rzeczywistość, na relacje międzyludzkie.
(To sobie sama napisz, co uważasz - szepcze mi we łbie moja złośliwość, więc puszczę ten post, zanim go skasuję)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości