Dawno, dawno, dawno temu, kiedy emitowany był pierwszy odcinek Guiding Light, Niebieski Mundurek, który pomimo rodzaju męskiego pseudonimu był dziewicą (czyli nie przekroczył wieku trzynastu lat), postanowił zabrać pliki ściągane z Internetu przez matkę do H. Lucynki, znanej w świecie piractwa babuni.
Kiedy tak szedł leśną ścieżką Neostrady, aby umilić sobie długą wędrówkę przez megabity słabego łącza, zaczął rapować:
Joł, niosę pliki wprost z Ameryki
i mimo, że stawiam tu same byki,
to Call of Duty mam już przed premierą,
dla producentów jestem cholerą.
Tak sobie właśnie powtarzał ten nasz zniewieściały Mundur, bujając pendrivem to w przód, to do tyłu. Nagle jednak zza krzaka wyskoczył Złośliwy Trojanek.
- Dokąd zmierzasz, Ogórku? – zapytał cwaniacko.
- Idę od matki, która dała mi pliki na pendrivie do H. Lucynki, znanej w świecie piractwa babuni.
- Ooo… – ukazał swe zainteresowanie wirus. – Jaki jest adres tej kobietki?
- mokra_babunia@bdjqp.pl.
Tuż po zyskaniu tak istotnej w wirtualnym lasku informacji, Wilkrus wyruszył, aby – i tak znacie tę historię, to co was będę oszukiwał – zeżreć babkę od żylastych nóg po zmarszczoną twarzyczkę.
Tak czy siak, kiedy już dokonał tego haniebnego czynu i zhakował komputer e-babki, Mundurek zdążył już „odśpiewać” najnowszą płytę Peji, księżniczki ulic.
- Puk, puk! – zapukał za pomocą ust bohater.
- Taaak? – udał staruchę Trojanek.
Hm – zdziwił się Mundur – ma patologiczna stara-stara zrobiła się uprzejma, to pewnie przez to Radio Marycha. Transfer już nie ten.
- Przyniosłam ci…
- Kaspersky na kłopoty, mamy interes złoty… oty.. oty… oty – pozwólcie, że nie skomentuję szalonych prób wywołania zaskoczenia u deal-transwestytki oraz wilczego pedofila, i przejdę od razu do meritum sprawy.
- To nie ja.
- To ty.
- Nie.
- Tak.
- Mamy świadków.
- To ja.
Jak widzicie, drogie dzieci – te starsze, które seks już uprawiały oraz te młodsze, które ssą cycka mamy – nie powinno się zjadać cudzych babć, słuchać księżniczki Peji oraz rapować bez bitu, gdyż to powoduje bardzo złe skutki.
O próbach infekowania plików i wpuszczaniu do Internetu dowiesz się w swojej szkole, dziecino.
Kiedy tak szedł leśną ścieżką Neostrady, aby umilić sobie długą wędrówkę przez megabity słabego łącza, zaczął rapować:
Joł, niosę pliki wprost z Ameryki
i mimo, że stawiam tu same byki,
to Call of Duty mam już przed premierą,
dla producentów jestem cholerą.
Tak sobie właśnie powtarzał ten nasz zniewieściały Mundur, bujając pendrivem to w przód, to do tyłu. Nagle jednak zza krzaka wyskoczył Złośliwy Trojanek.
- Dokąd zmierzasz, Ogórku? – zapytał cwaniacko.
- Idę od matki, która dała mi pliki na pendrivie do H. Lucynki, znanej w świecie piractwa babuni.
- Ooo… – ukazał swe zainteresowanie wirus. – Jaki jest adres tej kobietki?
- mokra_babunia@bdjqp.pl.
Tuż po zyskaniu tak istotnej w wirtualnym lasku informacji, Wilkrus wyruszył, aby – i tak znacie tę historię, to co was będę oszukiwał – zeżreć babkę od żylastych nóg po zmarszczoną twarzyczkę.
Tak czy siak, kiedy już dokonał tego haniebnego czynu i zhakował komputer e-babki, Mundurek zdążył już „odśpiewać” najnowszą płytę Peji, księżniczki ulic.
- Puk, puk! – zapukał za pomocą ust bohater.
- Taaak? – udał staruchę Trojanek.
Hm – zdziwił się Mundur – ma patologiczna stara-stara zrobiła się uprzejma, to pewnie przez to Radio Marycha. Transfer już nie ten.
- Przyniosłam ci…
- Kaspersky na kłopoty, mamy interes złoty… oty.. oty… oty – pozwólcie, że nie skomentuję szalonych prób wywołania zaskoczenia u deal-transwestytki oraz wilczego pedofila, i przejdę od razu do meritum sprawy.
- To nie ja.
- To ty.
- Nie.
- Tak.
- Mamy świadków.
- To ja.
Jak widzicie, drogie dzieci – te starsze, które seks już uprawiały oraz te młodsze, które ssą cycka mamy – nie powinno się zjadać cudzych babć, słuchać księżniczki Peji oraz rapować bez bitu, gdyż to powoduje bardzo złe skutki.
O próbach infekowania plików i wpuszczaniu do Internetu dowiesz się w swojej szkole, dziecino.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.