zawsze bałam się burzy
straszono mnie że to gromy na grzeszników
kiedy błyskawica otwierała niebo
gromy przyciągała rzeka i topole koło domu
wiatr nimi wywijał aż drapały brzuchy czarnych chmur
i łapały ognistą smycz
szeptałam wtedy wszystkie przewinienia
własne i zmyślone
kiedyś niebo pogroziło mi szczególnie piorun
ognistą wstęgą wdarł się do pokoju
nie było pożaru ale ja pomyślałam
że jeszcze gorzej jest w piekle
i wtedy wygrzeczniałam
coś zostało z niej we mnie i nigdy
nie będzie jej końca
rzeka sobie płynie topoli już nie ma
dzieci nie boją się burzy gniewu nieba
ani gniewu rodziców żadnych zahamowań
i rosną jak topole
straszono mnie że to gromy na grzeszników
kiedy błyskawica otwierała niebo
gromy przyciągała rzeka i topole koło domu
wiatr nimi wywijał aż drapały brzuchy czarnych chmur
i łapały ognistą smycz
szeptałam wtedy wszystkie przewinienia
własne i zmyślone
kiedyś niebo pogroziło mi szczególnie piorun
ognistą wstęgą wdarł się do pokoju
nie było pożaru ale ja pomyślałam
że jeszcze gorzej jest w piekle
i wtedy wygrzeczniałam
coś zostało z niej we mnie i nigdy
nie będzie jej końca
rzeka sobie płynie topoli już nie ma
dzieci nie boją się burzy gniewu nieba
ani gniewu rodziców żadnych zahamowań
i rosną jak topole
Nie umiem pisać konstruktywnych komentarzy.